Nazwano to „zieloną porażką”… Wielu użytkowników mediów społecznościowych i niektóre tabloidy dzieliły się wiadomością, że cała nowa flota autobusów elektrycznych w Oslo przestała działać z powodu ujemnych temperatur. Ale co się naprawdę wydarzyło?
Czy Oslo, jedno z wiodących na świecie ekologicznych miast pod względem emisji, stoi obecnie w miejscu z powodu awarii wszystkich autobusów elektrycznych?
Spójrzmy.
Zdaniem wielu użytkowników mediów społecznościowych i międzynarodowych tabloidów, mroźna pogoda w Norwegii poważnie wpływa na zasięg pojazdów i żywotność akumulatorów.
„Zimno sparaliżowało nową flotę autobusów elektrycznych w Oslo. To miliony ludzi, które po prostu stoją bezczynnie z powodu temperatury od -7 do -14 stopni Celsjusza” – napisano na Twitterze na jednym z kont.
„Kolejna awaria autobusów elektrycznych. Poniżej -11°C nie mogą jeździć! 320 autobusów wycofanych z eksploatacji” – zażartował inny użytkownik.
Inne artykuły twierdziło, że od początku grudnia w stolicy Skandynawii codziennie wpływa to na ponad 140 odjazdów autobusów.
Wiele osób w Internecie wykorzystało rzekomy incydent do krytyki celu Norwegii, jakim jest odejście od silników wysokoprężnych i benzynowych w ciągu najbliższych dwóch lat.
Co się stało? Sytuacja jest mniej dramatyczna niż w mediach społecznościowych
TylkoGliwice skontaktował się z Ruterem, firmą, która obsługuje tę platformę autobusów elektrycznych w Oslo.
W e-mailu rzecznik nazwał te zarzuty „skrajną przesadą… Odwoływaliśmy na kilka dni średnio od 50 do 100 z ponad 4000 rejsów dziennie”.
Firma przyznała jednak, że napotkała kilka „wyzwań związanych ze zmniejszeniem zasięgu autobusów w zimne dni”.
„Rozwiązaliśmy ten problem, zmieniając zmiany w zakresie ładowania. A także naprawiając infrastrukturę ładowania”.
Ruter twierdzi, że problemy zostały już rozwiązane i flota autobusów elektrycznych kursuje normalnie.
Dlaczego zimno wpływa na pojazdy elektryczne?
Zimna pogoda wpływa zarówno na zasięg pojazdu elektrycznego (EV), czyli na to, ile może przejechać na jednym ładowaniu, jak i na czas ładowania.
„Każdy układ silnika, czy to akumulator, czy organizm żywy, taki jak człowiek, nie działa dobrze na mrozie. Silniki spalinowe również mają problemy z rozruchem w niskich temperaturach” – wyjaśniła Anna Stefanopoulou, profesor inżynierii mechanicznej na Uniwersytecie Michigan .
Problem ten nie dotyczy tylko samochodów. Zapewne zauważyłeś, jak szybko telefon lub laptop traci moc na mrozie.
Im niższa temperatura, tym wolniejsze są reakcje w akumulatorach potrzebne do wytworzenia energii.
Zdaniem Anny Stefanopoulou przy -12 stopniach Celsjusza zaparkowany pojazd elektryczny może stracić nawet 30–40% zasięgu, zanim w ogóle wyruszy w trasę.
Około dwie trzecie dodatkowej energii zużywane jest jedynie do ogrzania wnętrza samochodu, tak aby było komfortowo dla kierowcy i pasażerów.
Pojazdy elektryczne są bardziej wydajne niż silniki benzynowe, co oznacza, że nie mogą wykorzystywać ciepła wytwarzanego przez silnik do ogrzania wnętrza samochodu.
Muszą wytwarzać ciepło w inny sposób, zużywając w ten sposób więcej energii z akumulatora, co oznacza utratę zasięgu.
Czy realistyczne jest eksploatowanie floty autobusów elektrycznych w krajach takich jak Norwegia?
Chociaż zimno faktycznie zmniejsza zasięg pojazdu elektrycznego i prędkość ładowania, profesor Stefanopoulou uważa, że wszystko jest kwestią organizacji i planowania.
„Autobusy muszą być podłączone do prądu, jeśli to możliwe, wcześnie, przed rozpoczęciem trasy, i pozostać podłączone do prądu przez całą noc. Gdy to zrobisz, akumulator może uruchomić się i pracować z maksymalnym zasięgiem”.
„Wtedy władze tranzytowe będą musiały albo dostosować trasy i powiadomić pasażerów, albo wyposażyć autobus w grzejniki na olej napędowy na te kilka zimnych miesięcy, aby zrekompensować 30% utratę zasięgu, jeśli chcą zachować pełny rozkład jazdy i zwykłe trasy” – dodał. wyjaśnił ekspert ds. akumulatorów.
Instalowanie silników wysokoprężnych oznacza jednak sprzeciw wobec celu zerowej emisji, który miasto Oslo stara się osiągnąć do 2024 r. w odniesieniu do całego transportu publicznego.
Anna Stefanopoulou przyznaje, że rozwiązanie nie jest czarno-białe: „Całkowita dekarbonizacja nie jest łatwa i ciężko nad tym pracujemy. Uważam jednak, że musimy być świadomi ulepszeń, jednocześnie rozumiejąc niedociągnięcia”.
„Myślę, że pomoże nam to uniknąć niekorzystnego rozgłosu w związku z dużym wysiłkiem, jaki obecnie wkładamy w elektryfikację” – powiedziała.