Nasze zaangażowanie i przeznaczenie leżą w UE, ale tempo naszej podróży do członkostwa będzie miało bezpośredni wpływ na demokrację i poziom życia naszych obywateli, pisze członek prezydencji Bośni i Hercegowiny Denis Bećirović.
Od dziesięcioleci Bośniacy i Hercegowińczycy czekają na dobre wieści z Brukseli. Moi rodacy, którym nieobce są pecha, zawsze wiedzieli, że droga do członkostwa w Unii Europejskiej nie jest pozbawiona znaczących przeszkód.
W każdym razie droga Bośni i Hercegowiny była echem jej problemów wewnętrznych, a lata braku zmian w planach akcesyjnych UE oznaczały, że wielu było bliskich utraty wszelkiej nadziei, pomimo osobistego poczucia przynależności do większej europejskiej rodziny.
Wszystko to się zmieniło i mój kraj jest obecnie o krok od rozpoczęcia negocjacji członkowskich z Brukselą – co stanowi ostatni krok prowadzący ostatecznie do pełnoprawnego członkostwa.
Żadna ze stron nie może przepuścić okazji, by w końcu zjednoczyć nas pod tym samym sztandarem, zwłaszcza w obliczu najkrwawszego konfliktu na europejskiej ziemi od czasów II wojny światowej. Prawie trzydzieści lat po makabrycznej wojnie we własnym kraju Bośniacy i Hercegowini doskonale wiedzą, jaka jest stawka.
Negocjacje wkrótce – z zastrzeżeniem
Kilka państw członkowskich UE zdecydowanie opowiadało się za rozpoczęciem negocjacji z Bośnią i Hercegowiną (BiH) już w grudniu 2023 r., dostosowując swoją drogę do Ukrainy i Mołdawii.
Jednakże Rada Europejska ostatecznie zastosowała się do warunkowego zalecenia Komisji Europejskiej.
W ten sposób Bośni i Hercegowinie przekazano sygnał, że decyzja o rozpoczęciu negocjacji jest nieuchronna, w związku z dodatkowym postępem, jaki należy poczynić w nadchodzących miesiącach.
Jednocześnie należy zauważyć, że Bośnia i Hercegowina, pomimo licznych przeszkód wewnętrznych, osiągnęła znaczny postęp w procesie integracji europejskiej.
Na szczeblu stanowym parlament i Rada Ministrów przyjęto zestaw ważnych ustaw. Prezydencja BiH podpisała szereg kluczowych decyzji i ratyfikowała liczne umowy wzmacniające współpracę regionalną i europejską drogę kraju.
Dalsze opóźnienia mogą mieć swoją cenę
Otwarcie negocjacji w sprawie członkostwa byłoby ważnym sygnałem politycznym potwierdzającym gotowość UE do rozpoczęcia procesu z Bośnią i Hercegowiną, który zakończy się istotnymi i widocznymi reformami.
Proces ten niewątpliwie miałby pozytywny skutek społeczny, a także oznaczałby uznanie i waloryzację postępu dokonanego na europejskiej drodze.
Z drugiej strony dalsze opóźnienia i przedłużające się oczekiwanie nieuchronnie przyczynią się do utraty entuzjazmu i, co ważne, podważą zaufanie obywateli do wiarygodności integracji europejskiej.
Według sondażu przeprowadzonego w maju i czerwcu ubiegłego roku 73,3% obywateli popiera przystąpienie Bośni i Hercegowiny do UE.
Stanowi to solidny, podstawowy konsensus w sprawie wdrażania reform na europejskiej ścieżce, coś, co Bruksela nie powinna zawahać się wykorzystać.
Przewiduję, że marcowa Rada Europejska będzie dla Bośni i Hercegowiny okazją do wykazania swojego przywiązania do wartości europejskich – szansą na wzmocnienie i pogłębienie naszych wzajemnych powiązań i współpracy.
UE uczy się na swoich błędach
Głównymi winowajcami trwającej blokady europejskiej ścieżki Bośni i Hercegowiny są krajowi „antyeuropejczycy”.
Wykazują niewielką troskę o członkostwo w UE, ponieważ rozumieją, że wejście do Unii wiąże się z przestrzeganiem unijnych zasad i standardów.
Europejskie otoczenie prawne dla wielu z nich oznaczałoby utratę dotychczasowych przywilejów, a dla niektórych utratę wolności w związku z działalnością przestępczą i korupcją.
Równie ważne jest, aby UE unikała dokonywania nowych błędnych obliczeń w odniesieniu do Bośni i Hercegowiny.
Do głównych błędów, jakie popełniła UE, należy niechęć do konsekwentnego wdrażania europejskich zasad i standardów w BiH; łagodna polityka wobec destrukcyjnych polityków, którzy otwarcie zagrażają porozumieniu pokojowemu z Dayton i konstytucji BiH; oraz niechęć do nakładania sankcji na polityków ekstremistycznych, którzy zagrażają pokojowi w BiH i szerzej rozumianym regionie Bałkanów Zachodnich.
Gdyby Bruksela w ciągu ostatnich dziesięciu lat zajęła bardziej zdecydowane stanowisko, Bośnia i Hercegowina uniknęłaby wielu kryzysów, a ta część Europy byłaby znacznie stabilniejsza.
Wiele jednak wskazuje na to, że nastąpi zmiana. Po moich wizytach w 2023 r. zarówno w siedzibie NATO, jak i UE w Brukseli, a także kolejnych wyjazdach do Paryża, Berlina, Waszyngtonu i Londynu, utwierdziłem się w przekonaniu, że wsparcie Zachodu dla Bośni i Hercegowiny nabiera tempa.
Podczas mojej wizyty w Republice Federalnej Niemiec rozmawiałem z kanclerzem Olafem Scholzem i otrzymałem jasne i jednoznaczne przesłania potwierdzające wsparcie Niemiec dla Bośni i Hercegowiny.
Zachęcające przesłania przekazał mi także prezydent Francji Emmanuel Macron. Podczas dyskusji w Pałacu Elizejskim prezydent Macron zaoferował niezłomne wsparcie dla zachowania niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej Bośni i Hercegowiny.
Należy położyć kres działaniom antykonstytucyjnym
A Bośnia i Hercegowina potrzebuje więcej tego samego rodzaju wsparcia. W nadchodzącym okresie UE powinna bardziej energicznie i konkretnie wzmacniać siły proeuropejskie i demokratyczne w kraju.
Nie wolno zapominać, że siły prorosyjskie i separatystyczne w Republice Serbskiej (RS) celowo utrudniają mojemu krajowi europejskie i euroatlantyckie ścieżki.
Już od sześciu miesięcy trwa jawny atak na podstawowe postanowienia porozumienia pokojowego z Dayton z 1995 r. – którego częścią jest de facto konstytucja BiH – oraz porządek konstytucyjny kraju.
Sytuacja jest niezwykle poważna. To nie tylko moja osobista ocena, ale także często powtarzane stwierdzenie niemal wszystkich kluczowych przywódców na Zachodzie.
W tym duchu Zachód powinien położyć kres wszelkim wymierzonym w porozumienie pokojowe z Dayton i aktom niekonstytucyjnym, z których pierwszym są zbliżające się 9 stycznia obchody „Dnia RS” w tej bośniackiej jednostce, święto uznane przez Trybunał Konstytucyjny BiH za dyskryminujące i niezgodne z konstytucją.
Pomimo definitywnych i wiążących orzeczeń sądów przywódcy tej organizacji nadal bezprawnie ją upamiętniają, utrwalając niebezpieczny i systematyczny atak na porozumienie pokojowe z Dayton oraz przyszłość Bośni i Hercegowiny.
Jeżeli próby zniszczenia Porozumienia Pokojowego z Dayton nie zostaną powstrzymane, brak działań można odczytać jako zachętę do przejścia do kolejnej fazy narastania napięć, która może doprowadzić do destabilizacji całego regionu.
Wiedząc to, co wie teraz, po prawie dwóch latach wojny Rosji z Ukrainą, Zachód może i powinien zapobiec temu, aby akt agresji Kremla wywołał konflikty na Bałkanach Zachodnich i dalej w całej Europie.
Nasz los leży w UE
Od czasu uzyskania przez ten kraj niepodległości w 1992 r. przyszłość Bośni i Hercegowiny jest ściśle powiązana z przyszłością Europy.
Jeżeli UE wykaże chęć pozytywnego wykorzystania geopolitycznej, gospodarczej i kulturowej przewagi Bośni i Hercegowiny, skorzysta na tym, podobnie jak nasz kraj.
Biorąc pod uwagę zmieniającą się dynamikę geopolityczną, UE pilnie potrzebuje strategicznego rozważenia szybszego i bardziej elastycznego podejścia do swojej polityki rozszerzenia dotyczącej Bośni i Hercegowiny oraz pozostałych krajów w regionie.
Co więcej, przyspieszenie drogi Bośni i Hercegowiny do pełnego członkostwa w UE oznaczałoby nie tylko wzmocnione powiązania gospodarcze i polityczne, ale także ustanowienie nowej formy solidarności i wspólnych wartości niezbędnych dla całej tożsamości europejskiej.
Nasze zaangażowanie i przeznaczenie leżą w UE, a szybkość naszej podróży do unii będzie miała bezpośredni wpływ na demokrację i poziom życia naszych obywateli.
Bośnia i Hercegowina leży w sercu Europy, a jej należne jej miejsce znajduje się w UE.