O nas
Kontakt

Wielka Brytania i USA uderzają w cele Houthi w Jemenie

Laura Kowalczyk

This image provided by the U.S. Navy shows an aircraft preparing to launch from USS Dwight D. Eisenhower (CVN 69) during flight operations in the Red Sea, Jan. 22, 2024.

„Naszym celem pozostaje deeskalacja napięć i przywrócenie stabilności na Morzu Czerwonym” – oznajmiło sześć państw sprzymierzonych stojących za atakami na grupę rebeliantów.

W poniedziałek siły zbrojne USA i Wielkiej Brytanii rozpoczęły ataki na wiele celów wykorzystywanych przez grupę rebeliantów Houthi w Jemenie.

Obaj sojusznicy uderzyli w osiem miejsc w całym kraju, uderzając w możliwości wspieranej przez Iran grupy w zakresie wystrzeliwania rakiet i nadzoru powietrznego.

Huti atakują statki na Morzu Czerwonym, które według nich są powiązane z Izraelem i Zachodem wspierającym Palestyńczyków.

Siły brytyjskie i amerykańskie użyły okrętów wojennych, rakiet Tomahawk wystrzeliwanych z łodzi podwodnych i myśliwców do niszczenia magazynów rakiet Houthi, dronów i wyrzutni.

Według urzędników wojskowych Australia, Bahrajn, Kanada i Holandia wniosły wkład w misję, obejmując wywiad i obserwację.

„Naszym celem pozostaje deeskalacja napięć i przywrócenie stabilności na Morzu Czerwonym, ale powtórzmy nasze ostrzeżenie skierowane do przywódców Houthi: nie zawahamy się bronić życia i swobodnego przepływu handlu na jednej z najważniejszych dróg wodnych na świecie w regionie w obliczu ciągłych zagrożeń” – stwierdziło sześć państw sojuszniczych we wspólnym oświadczeniu.

Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych pokazuje samolot startujący z USS Dwight D. Eisenhower (CVN 69) podczas operacji lotniczych na Morzu Czerwonym, 22 stycznia 2024 r.
Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych pokazuje samolot startujący z USS Dwight D. Eisenhower (CVN 69) podczas operacji lotniczych na Morzu Czerwonym, 22 stycznia 2024 r.

Sekretarz obrony Wielkiej Brytanii Grant Shapps powiedział, że strajki „miały na celu degradację potencjału Houthi” i „zadałyby kolejny cios ich ograniczonym zapasom i zdolności do zagrażania światowemu handlowi”.

Wspólna operacja ma miejsce około 10 dni po uderzeniu sił amerykańskich i brytyjskich w ponad 60 celów Houthi w 28 lokalizacjach.

Była to ich pierwsza odpowiedź wojskowa na ciągłą kampanię ataków dronów i rakiet Houthi na statki handlowe, do których w październiku doszło między Izraelem a Hamasem.

Strajki Zachodu nie powstrzymały Houthi

Chaotyczna fala ataków nie powstrzymała Houthi od kampanii przeciwko żegludze na Morzu Czerwonym, jednocześnie przybliżając region do konfliktu zbrojnego.

Huti, zaopatrzeni, przeszkoleni i doradzani przez Iran, dali jasno do zrozumienia, że ​​nie mają zamiaru ograniczać swojego ataku.

„Ameryka i Wielka Brytania niewątpliwie będą musiały przygotować się na zapłacenie wysokiej ceny i poniesienie wszystkich straszliwych konsekwencji tej rażącej agresji” – powiedział Hussein al-Ezzi, urzędnik Houthi w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, po pierwszych strajkach USA i Wielkiej Brytanii.

Uderzenie statków izraelskich lub płynących do Izraela sprawiło, że Houthi stali się popularni w kraju, gdzie wielu Jemeńczyków walczyło pod ich brutalnymi rządami.

Są także popularni w szerszym świecie arabskim, ponieważ Houthi twierdzą, że wspierają Hamas jako część wspieranej przez Iran „Osi oporu” przeciwko Izraelowi.

Od miesięcy Huti atakują statki na drogach wodnych regionu, które ich zdaniem są albo powiązane z Izraelem, albo zmierzają do izraelskich portów. Jednak w miarę kontynuowania ataków wszelkie takie powiązania ze statkami będącymi celem ataków rebeliantów stawały się coraz słabsze.

Mówią, że ich ataki mają na celu położenie kresu izraelskiej ofensywie powietrzno-naziemnej w Strefie Gazy, w której zginęło ponad 25 000 Palestyńczyków – głównie kobiet i dzieci – a większość z nich obróciła enklawę w ruinę.

W dowolnym momencie przez południowe Morze Czerwone przepływa około 400 statków handlowych.

Trwająca przemoc zmusiła firmy do zmiany trasy swoich statków, wysyłając je zamiast tego dookoła Afryki przez Przylądek Dobrej Nadziei – znacznie dłuższą i mniej wydajną podróż.