O nas
Kontakt

Niemcy próbują powstrzymać demonstrantów pro-life nękających kobiety pragnące aborcji

Laura Kowalczyk

Protestors at a demonstration against the US Supreme Court decision to overturn Roe v. Wade in front of the Brandenburg Gate near the US embassy in Berlin in July 2022.

W miarę jak rośnie liczba czuwań w obronie życia przed niemieckimi ośrodkami i klinikami planowania rodziny, kraj stara się, aby te miejsca nie stały się sceną wojny o prawa do aborcji na wzór amerykański.

Był marzec 2017 r., kiedy Claudia Hohmann, dyrektor centrum planowania rodziny Pro Familia we Frankfurcie, po raz pierwszy zobaczyła, jak demonstranci antyaborcyjny pojawili się przed drzwiami jej miejsca pracy ze znakami i ulotkami.

„Ruch pro-life nazywa je czuwaniami, ponieważ ich celem jest zapobieganie aborcji i „ratowanie” dzieci” – powiedziała TylkoGliwice. „Od tego czasu czuwania przed naszym ośrodkiem odbywają się dwa razy w roku przez czterdzieści dni”.

Centrum Pro Familia, którym kieruje Hohmann od dziewięciu lat, znajduje się w cichej, bogatej dzielnicy zachodniego Frankfurtu, w pobliżu miejskiego ogrodu botanicznego. Zdjęcia z ostatniego czuwania, które odbyło się przed ośrodkiem we wrześniu, przedstawiają grupę pro-life trzymającą zdjęcia płodów i Matki Boskiej, co jest dziwnym widokiem w tej spokojnej okolicy.

Choć demonstracje antyaborcyjne są w USA powszechne, w ostatnich latach czuwania takie jak to, które w październiku i listopadzie ubiegłego roku organizowało 40 dni stowarzyszenie Euro Pro Life we ​​Frankfurcie, stały się coraz częstsze w całej Europie i Niemczech.

Dlatego 24 stycznia niemiecka minister rodziny Lisa Paus ogłosiła projekt ustawy, która zapobiegnie zbliżaniu się demonstrantów antyaborcyjnych i nękaniu ich w promieniu 160 km od klinik aborcyjnych i ośrodków planowania rodziny w kraju.

Zakazane będzie także umieszczanie ulotek i plakatów antyaborcyjnych w tej samej odległości od tych instytucji. Jeśli okaże się, że ktoś naruszył to prawo, może zostać ukarany karą grzywny do 5000 euro.

Paus, członkini Partii Zielonych, stwierdziła, że ​​ustawodawstwo jest konieczne, aby kobiety nie spotkały się z „nienawiścią i wzburzeniem”, szukając porady w potencjalnie delikatnym i trudnym momencie. Powiedziała niemieckiemu nadawcy ZDF, że projekt zapewnia równowagę między wolnością słowa a prawem do zgromadzeń.

Czuwanie w obronie życia przed ośrodkiem planowania rodziny w Pensylwanii w ramach kampanii 40 dni za życie w marcu 2010 r.
Czuwanie w obronie życia przed ośrodkiem planowania rodziny w Pensylwanii w ramach kampanii 40 dni za życie w marcu 2010 r.

Rosnące wpływy ruchu pro-life w Europie

Choć niewielka grupa demonstrantów stojących przez 40 dni przed ośrodkiem planowania rodziny może wydawać się niewielkim problemem, zwłaszcza dla kraju tak dużego jak Niemcy, Hohmann stwierdziła, że ​​w kraju rosną wpływy organizacji antyaborcyjnych.

„​Scena antyaborcyjna jest bardzo aktywna i powiązana ze skrajnie prawicową polityką oraz ruchem antyqueerowym i przeciw edukacji seksualnej” – powiedziała Hohmann. „(W ostatnich latach) mieliśmy czuwania w Wiesbaden, Pforzheim i Monachium, Tysiące Marszów Krzyżowych w Berlinie i innych miastach, a także demonstracje tak zwanych „zmartwionych rodziców”.

Pomysł zorganizowania 40-dniowej demonstracji, co od lat organizuje we Frankfurcie niemieckie stowarzyszenie antyaborcyjne Euro Pro-Life, nie jest specjalnie oryginalny. W rzeczywistości pochodzi z USA

„40 Dni dla Życia” to oddolny ruch, który powstał w 2004 roku w Teksasie i od tego czasu rozszerzył się na ponad 60 krajów na całym świecie, z których wiele znajduje się w Europie, w tym w Niemczech, Hiszpanii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Włoszech i Chorwacji , Węgry, Rumunia i Czechy.

Taktyka ruchu polega na tym, aby przez 40 dni stać przed klinikami aborcyjnymi i ośrodkami planowania rodziny, próbując podnieść świadomość na temat tego, co uważa za „tragiczną rzeczywistość aborcji” i wzywając do „pokuty” dla tych, którzy pracują w tych placówkach.

Dzięki temu, że ruch działa na zasadzie franczyzy, pozyskując fundusze od członków z całego świata, którzy płacą za materiały, wsparcie i szkolenia, 40 Days For Life było w stanie dotrzeć tak daleko, jak dotychczas, sprowadzając wojny kulturowe Stanów Zjednoczonych do Europa.

Kara, wstyd i poczucie winy

W Niemczech kobieta w ciąży nie może dokonać aborcji przed wizytą w jednym z takich ośrodków. Dzieje się tak dlatego, że aborcja jest w Niemczech technicznie nielegalna, ale jest możliwa do 12 tygodni po poczęciu, jeśli kobieta w ciąży uzyska zaświadczenie od poradni co najmniej 3 dni przed zabiegiem.

Pro Familia, posiadająca centra na terenie całych Niemiec, posiada uprawnienia do wydawania takich certyfikatów. Dlatego stał się celem działaczy antyaborcyjnych.

Tomislav Čunović z 40 Days For Life powiedział TylkoGliwice, że ustawa zaproponowana przez niemiecki rząd jest „niekonstytucyjna”, jeśli zostanie uchwalona w obecnym kształcie. „To jest antywolnościowe i antydemokratyczne. To wstyd dla międzynarodowej reputacji Niemiec” – powiedział Čunović.

Działacz antyaborcyjny bronił czuwań organizowanych przez jego organizację, twierdząc, że są one „modlitwą za nienarodzone dzieci, które umierają lub którym grozi śmierć w wyniku aborcji, a także za ich bliskich” i utrzymując, że ich motywacja jest „pokojowa i uzasadniona”.

Ale tak nie mówią osoby pracujące w ośrodkach planowania rodziny.

„Demonstranci obserwują naszych klientów, śpiewają, modlą się i pokazują zdjęcia – na przykład dzieci, ciążowych brzuchów lub z wyrażeniami takimi jak: «Dzięki, mamo, że pozwoliłaś mi żyć» lub «Aborcja nie jest rozwiązaniem»” – powiedziała Hohmann, dodając, jak może to głęboko zranić osoby pragnące przerwać ciążę.

„Osoby, które zaszły w niechcianą ciążę, i tak odczuwają wstyd i poczucie winy i potrzebują zrozumienia, zaufania i pocieszenia” – wyjaśniła.

„Ważne jest, aby móc uważnie słuchać i rozumieć informacje przekazywane przez doradcę. Ważne jest także poczucie anonimowości. Osoby stojące przed ośrodkiem celowo zakłócają tę atmosferę i niszczą zaufanie do prawnie zalecanego poradnictwa” – stwierdziła Hohmann. „Badania jasno wykazały, że problemy psychiczne związane z aborcją mają swoje źródło w społecznym kontekście kary, wstydu i poczucia winy”.

„Regularna obecność protestujących przeciwko aborcji poza ośrodkiem poradni jest obciążeniem psychicznym dla naszego personelu” – stwierdziła Beate Martin, szefowa centrum doradczego Pro Familia w Münster.

„Zakłócone jest także samo poradnictwo” – dodała jej koleżanka, doradczyni ds. ciąży Barbara Wittel. „Niechciane kobiety w ciąży i inne osoby szukające pomocy w drodze na sesję doradczą odbierają tę obecność jako niepokojącą i nieprzyjemną. Nie mogą uniknąć wpływu i konfrontacji ze strony działaczy antyaborcyjnych. Nie można już wówczas mówić o neutralnej sytuacji doradczej, do której kobiety mają prawo.”

Zdaniem Hohmanna i Pro Familii konieczne jest wprowadzenie ogólnokrajowego rozwiązania zakazującego tego rodzaju działań.

„Lokalne rozwiązania były wielokrotnie obalane” – powiedziała TylkoGliwice. „Ale prawo musi być jasne i rygorystyczne oraz musi zakazywać wszelkich działań, które mają na celu zniesławienie i zaniepokojenie kobiet w ciąży, lekarzy i doradców, a tym samym poprawę dostępu do najlepszego możliwego poradnictwa i opieki medycznej”.

„Zadaniem polityki federalnej jest ochrona praw osobistych osób poszukujących porady i to na terenie całego kraju” – powiedziała Monika Börding, przewodnicząca władz federalnych Pro Familia.