Niejednoznaczne wybory krajowe oznaczają, że monarcha będzie miał trudności z wyborem swojego kandydata na premiera.
Nie zawsze dobrze jest być królem.
Hiszpański monarcha, Filip VI, zwykle żyje w dyskretnym luksusie w pałacu Zarzuela na obrzeżach Madrytu — od czasu do czasu odbiegając od rutyny, by inaugurować imprezy, jeździć na nartach lub uczestniczyć w międzynarodowych zawodach sportowych.
Jednak rozdrobniony krajobraz polityczny Hiszpanii zmusza króla do coraz częstszego przerywania swojego harmonogramu i pełnienia roli neutralnego arbitra w coraz bardziej spolaryzowanym kraju.
W poniedziałek monarcha znajdzie się w centrum uwagi narodu, gdy spotka się z przywódcami grup politycznych reprezentowanych w hiszpańskim parlamencie, zanim zdecyduje, kogo nominuje na kolejnego premiera.
Ta misja może wydawać się prosta, ale po niejednoznacznych wyborach krajowych w zeszłym miesiącu żaden z przywódców partii nie uzyskał zwykłej większości głosów potrzebnej do utworzenia rządu, a to oznacza, że król będzie musiał dokonać wyboru między dwoma czołowymi kandydatami.
Przywódca konserwatystów Alberto Núñez Feijóo twierdzi, że skoro jego Partia Ludowa zdobyła najwięcej głosów, powinien uzyskać zgodę króla na utworzenie rządu. Ale PP nie udało się zapewnić liczby miejsc w parlamencie potrzebnych do rządzenia, a nawet przy wsparciu skrajnie prawicowej partii Vox, Feijóo nie będzie w stanie pokonać sprzeciwu większości hiszpańskich parlamentarzystów.
Wydaje się, że socjalistyczny premier Pedro Sánchez ma lepszą pozycję do pozostania na stanowisku, ale nie jest też jasne, czy ma wymaganą liczbę głosów, aby to zrobić. Jego lewicowi sojusznicy kontrolują tylko 171 z 350 miejsc w parlamencie, co oznacza, że aby utworzyć rząd, będzie musiał przekonać do głosowania na niego kilku posłów należących do katalońskiej separatystycznej partii Junts.
Ale Junts, kontrolowany przez byłego prezydenta Katalonii, który sam się wygnał, Carlesa Puigdemonta, uzależnia swoje poparcie dla Sáncheza od udzielenia amnestii dla wszystkich zamieszanych w nieudane referendum niepodległościowe w Katalonii w 2017 r., a także zgody Madrytu na przeprowadzenie nowego głosowania o samostanowieniu. Socjaliści twierdzą, że oba żądania są wykluczone, ponieważ naruszają hiszpańską konstytucję, ale separatyści nie chcą ustąpić.
Agustín Ruíz Robledo, profesor prawa konstytucyjnego na Uniwersytecie w Granadzie, powiedział, że sytuacja stawia Filipa VI w trudnej sytuacji.
„Misją króla jest zidentyfikowanie kandydata, który z największym prawdopodobieństwem uzyska niezbędne głosy, aby odnieść sukces w jego staraniach o utworzenie rządu” – powiedział Robledo. „Jeśli Sánchez może udowodnić, że uzyskał wymagane poparcie, byłby oczywistym wyborem, ale co, jeśli nie może pokazać, że jest zamknięty w tych głosowaniach? W takim przypadku byłoby logiczne, gdyby król poprosił Feijóo o utworzenie rządu — nawet jeśli ta oferta jest skazana na niepowodzenie — ponieważ w tej chwili to on ma największe poparcie”.
Robledo powiedział, że poproszenie Feijóo o utworzenie rządu może ostatecznie sprzyjać Sánchezowi. To dlatego, że dałoby to Sánchezowi więcej czasu na negocjacje z katalońskimi separatystami, zanim sam ubiegałby się o stanowisko premiera po tym, jak Feijóo został odrzucony przez parlament.
Ana Romero, doświadczona hiszpańska dziennikarka, która spędziła dziesięciolecia relacjonując dwór królewski, powiedziała, że król będzie narażony na ostrą krytykę bez względu na to, co zdecyduje.
„Jeśli pójdzie z Feijóo, lewica oskarży go o bycie konserwatywnym sympatykiem i marnowanie kandydatury parlamentu na kandydaturę, która nigdy się nie wydarzy” – powiedziała. „Z drugiej strony, jeśli bezpośrednio nominuje Sáncheza, prawica oskarży go o brak kręgosłupa i uginanie się przed lewicowcami i separatystami, którzy chcą zniszczyć kraj… Jest przeklęty bez względu na to, co zrobi”.
Romero powiedział, że król, który wstąpił na tron w 2014 roku po tym, jak jego ojciec, Juan Carlos I, nagle abdykował pośród osobistych skandali i oskarżeń o niestosowność finansową, został przeklęty panowaniem w cieniu niestabilności politycznej.
„W ciągu ostatniej dekady Hiszpania przeszła od systemu dwupartyjnego do bardziej dojrzałej – ale także znacznie bardziej kruchej – monarchii parlamentarnej” – powiedział Romero. „Staje się to oczywiste, gdy zauważysz, że Juan Carlos I przeprowadził tylko 10 z tych konsultacji w celu utworzenia rządu podczas swoich 38 lat na tronie, a Felipe VI musiał przeprowadzić dziewięć z nich od 2014 roku”.
W przeciwieństwie do swojego ojca, Felipe VI był również narażony na zewnętrzną presję ze strony konserwatywnych i skrajnie prawicowych grup, które starały się powiązać hiszpańską monarchię ze swoimi ultranacjonalistycznymi ideałami.
Zarówno Santiago Abascal, lider skrajnie prawicowego Vox, jak i Isabel Díaz Ayuso, populistyczna przewodnicząca Partii Ludowej regionu Madrytu, często w swoich przemówieniach odwołują się do króla i zestawiają integralność monarchii z rzekomą dekadencją lewicy Sáncheza -skrzydłowy rząd koalicyjny.
W felietonach prawicowych gazet konserwatywne postaci, takie jak Carmen Lomana, domagały się od króla „wetowania” Sáncheza i odmawiały mu możliwości utworzenia rządu, który zależałby od „poparcia uciekiniera takiego jak Puigdemont… terrorystów ETA… i innych, których jedynym powodem istnienia jest zniszczenie Hiszpanii i jej konstytucji”.
Profesor prawa konstytucyjnego Robledo powiedział, że ta presja była bez wątpienia irytująca dla rodziny królewskiej zdeterminowanej, by pozostać ponad owczarnią.
„Królowie Hiszpanii należą do dynastii Burbonów i kiedy przekraczali swoją rolę i bezprawnie ingerowali w sprawy demokratyczne, powiedzielibyśmy, że byli Borboneando– powiedział Robledo.
„Ale ostatnim, który zaangażował się w tę działalność, był dziadek obecnego monarchy, Alfonso XIII, który poparł dyktaturę wojskową iw rezultacie stracił tron, gdy Hiszpania stała się republiką w 1931 roku”.
„Felipe VI zagra bezpiecznie i pozostanie neutralny” — dodał Robledo. „Rzeczy mają się źle dla hiszpańskich królów, którzy bawią się w politykę”.