W niebieskim rogu… Komisja Europejska. W czerwonym rogu… Parlament Europejski.
Walka!
Obie instytucje UE przygotowują się do batalii prawnej w związku z decyzją Komisji o odblokowaniu ponad 10 miliardów euro z funduszy UE dla Węgier.
Korzenie tej potyczki sięgają grudnia ubiegłego roku, kiedy władza wykonawcza UE pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen zdecydowała, że Budapeszt spełnił rygorystyczne kryteria praworządności określone przez Brukselę w zakresie niezależności wymiaru sprawiedliwości i odblokował transzę pieniędzy, która zostało wstrzymane.
Moment był co najmniej ciekawy, ponieważ nadszedł w przededniu szczytu europejskiego, na którym Węgry groziły wstrzymaniem wejścia Ukrainy do UE, a także ogromnego pakietu finansowego dla Kijowa. Po uwolnieniu unijnych pieniędzy premier Viktor Orbán pewnego dnia ustąpił w sprawie przyłączenia Ukrainy do bloku (wyszedłszy na zewnątrz, podczas gdy inni wyrazili na to zgodę). Jednak posłowie do PE byli wściekli, oskarżając Komisję o zawarcie brudnego układu.
W zeszłym tygodniu prawodawcy z parlamentarnej komisji ds. prawnych utorowali tej instytucji drogę do zaskarżenia Komisji przed Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu w związku z naruszeniem jej obowiązku zapewnienia, aby pieniądze podatników nie były wykorzystywane niezgodnie z przeznaczeniem. To z kolei doprowadziło do tego, że posłowie do PE z rządzącej partii Orbána Fidesz odrzucać posunięcie Parlamentu jako „nonsens prawny”.
Posunięcie to rodzi kilka poważnych pytań prawnych i politycznych. Spróbujmy na nie odpowiedzieć.
Posłowie do PE postrzegają siebie jako ostatnią linię obrony praworządności, ponieważ Komisji nie można ufać.
„To jedyny ruch, jaki możemy wykonać” – powiedział Petri Sarvamaa, fiński centroprawicowy poseł. „Naszym zadaniem jest ochrona budżetu Unii i dbanie o to, aby pieniądze podatników były wydawane zgodnie z przepisami”.
Jeśli posłowie do Parlamentu Europejskiego „nie podejmą działań teraz, za dwa (do) trzech lat będziemy mieli znacznie większy problem” – ostrzegł hiszpański eurodeputowany Adrián Vázquez Lázara, który przewodniczy parlamentarnej komisji ds. prawnych.
Inni wiążą tę decyzję ze zbliżającymi się wyborami do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się w dniach 6–9 czerwca.
„To bardziej sygnał polityczny, broń polityczna Parlamentu Europejskiego, także przed wyborami, niż naprawdę broń prawna” – powiedziała Thu Nguyen, zastępca dyrektora think tanku Jacques Delors Center w Berlinie.
Dodała, że trudno było nie uznać pierwotnego posunięcia Komisji dotyczącego wypłaty środków za także polityczne. „Komisja twierdzi, że nie miała wyboru, ale myślę, że czas i bliskość innych decyzji wskazują, że wzięły pod uwagę względy polityczne” – stwierdziła Nguyen.
Europejska Partia Ludowa nie jest już przyjacielem Orbána, który w 2021 roku opuścił ugrupowanie centroprawicowe w wyniku zaciekłego rozłamu.
Niektórzy postrzegają sprawę sądową Parlamentu – popieraną przez legislatorów EPP w parlamencie, na czele z niemieckim europosłem Manfredem Weberem – jako przykład przyjaznego ognia przeciwko von der Leyen, która startuje jako główny kandydat EPP w czerwcowych wyborach. Pociągnięcie von der Leyen do odpowiedzialności politycznej przed swoją centroprawicową rodziną w parlamencie mogłoby być strategicznym posunięciem. Przecież jeśli ponownie zostanie nominowana przez przywódców UE na stanowisko szefa Komisji, będzie potrzebować ich wsparcia w głosowaniu jeszcze w tym roku.
Sarvamaa odrzuca to. „To w żadnym wypadku nie jest sprawa przeciwko von der Leyen w przededniu wyborów. To nasza kandydatka, która może nadal pełnić funkcję przewodniczącej Komisji, ma nasze pełne poparcie. Te dwie rzeczy nie stoją ze sobą w sprzeczności” – stwierdził. „Przede wszystkim jest to procedura prawna”.
Inni prawodawcy, w tym Vázquez Lázara z liberalnej grupy Renew, są bardziej otwarci na pogląd, że EPP może próbować przetestować von der Leyen.
„To nie jest (nie)nieuczciwa interpretacja. Myślę, że zmierzasz we właściwym kierunku” – stwierdził, podkreślając jednak, że głównym celem tej sprawy sądowej było powstrzymanie Komisji od pozostawania w tyle w przestrzeganiu praworządności.
Sarvamaa zwrócił uwagę, że dwóch innych komisarzy, Didier Reynders z Belgii i Nicolas Schmit z Luksemburga, podpisało się pod decyzją o wysłaniu pieniędzy na Węgry.
Schmit kandyduje na głównego kandydata europejskich socjalistów, a Reynders rozgląda się za pracą w Radzie Europy.
„Komisja nigdy, właściwie aż do dzisiaj, nie przekazała nam dokumentacji… na jakiej podstawie podjęła decyzję o uwolnieniu 10,2 (miliarda euro)” – powiedział Sarvamaa.
Rzecznik Komisji Christian Wigand powiedział w zeszłym tygodniu: „Komisja uważa, że działała w pełnej zgodności z prawem UE i będzie bronić swojej decyzji przed sądami UE”.
Giacomo Filibeck, sekretarz generalny Partii Europejskich Socjalistów, powiedział: „W rzeczywistości nie ma podpisu Nicolasa Schmita. To była decyzja kolegialna… Należy poprosić o jasność przewodniczącą Komisji Europejskiej i jej gabinet, ponieważ to ona ponosi za to odpowiedzialność.
„PES przewodziła krytyce antydemokratycznej polityki Viktora Orbana, a nasza rodzina w pełni popiera wysiłki Grupy S&D”.
Tak naprawdę nie wiemy i nawet prawnicy Parlamentu zdają sobie sprawę, że wypływają na nieznane wody.
„Postępowanie prawne[…]podniosłoby kilka kwestii, które nie były wcześniej rozpatrywane przez Trybunał Sprawiedliwości” – wynika z poufnej oceny prawnej Parlamentu z dnia 1 marca, do której dotarło TylkoGliwice. „To sprawia, że trudno przewidzieć z góry, jak Trybunał może orzec w takiej sprawie”.
„W każdym postępowaniu sądowym ciężar dowodu spoczywałby na Parlamencie w celu ustalenia, że Komisja rzeczywiście popełniła błędy”, uznając, że uwolnienie środków jest prawidłowe. W 25-stronicowym dokumencie dodaje się, że „można oczekiwać, że Komisja uruchomi solidną obronę”.
„Jako profesor prawa powiedziałbym, że w najlepszym wypadku jest to 50/50, należy spełnić wyższy standard dowodu” – powiedział René Repasi, niemiecki eurodeputowany z grupy socjaldemokratów.
„Trudno mi powiedzieć, ale nie jestem zbyt optymistyczny (co do szans Parlamentu)” – powiedział Nguyen z Centrum Jacques’a Delorsa.
Po tym, jak większość przywódców ugrupowań – z wyjątkiem prawicowych Europejskich Konserwatystów i Reformatorów oraz skrajnie prawicowej Tożsamości i Demokracji – wyraziła w zeszły czwartek zgodę na kontynuowanie przez Parlament pozwu, instytucja ma zielone światło i nie odbędzie się żadne głosowanie na posiedzeniu plenarnym potrzebne. Według służby prasowej instytucji parlament ma czas do 25 marca na wniesienie sprawy do Trybunału w Luksemburgu.
Repasi powiedział, że decyzja Trybunału może zostać ogłoszona najszybciej w grudniu, czyli mniej więcej w okresie, w którym prawdopodobnie będzie rozpoczynać pracę nowa Komisja Europejska.
Jakakolwiek decyzja będzie ostateczna, ponieważ nie będzie już możliwości odwołania – dodał.
Jeżeli Parlament wygra sprawę, a Trybunał uzna, że pieniądze zostały wydane niezgodnie z prawem, „Komisja będzie zobowiązana je odzyskać, a jeśli Węgry odmówią zwrotu, będą mogły je odliczyć od środków, do których Węgrzy są uprawnieni”. Powiedział Repasi.
Tymczasem pieniądze są stopniowo spłacane w ratach do Budapesztu. Około 20 miliardów euro pozostaje zamrożonych.