Jako słuchacz możesz się tym nie przejmować. Jednak dla artysty może być trudna do przełknięcia świadomość, że za sukcesem lub porażką może stać algorytm, a nie ludzkie preferencje, pisze Jonah Prousky.
Neil Young i Joni Mitchell niechętnie zwrócili swoją muzykę do Spotify w zeszłym miesiącu, dwa lata po opuszczeniu platformy w proteście przeciwko największemu podcasterowi, Joe Roganowi.
Według Younga Rogan wykorzystywał platformę do szerzenia dezinformacji na temat pandemii Covid-19.
„Mogą mieć Rogana lub Younga. Nie jedno i drugie” – napisał Young do swojego menadżera w Warner Music Group.
Okazuje się, że Spotify może mieć jedno i drugie.
I niezależnie od tego, co myślisz o proteście Younga (lub o bojkocie czy czymkolwiek innym), jego starcie ze Spotify przypomina, że giganci technologiczni w zabawny sposób zdobywają to, czego chcą, a opór ze strony artystów jest zwykle daremny.
Tantiemy za transmisję strumieniową a gęby do wykarmienia
Wielu twórców od dawna jest sfrustrowanych platformami takimi jak Spotify i YouTube ze względu na stosowane przez nich algorytmy, które po części zwiększają liczbę wyświetleń i transmisji, a co za tym idzie – płacą.
Większość twórców nie ma jednak siły, by stawiać ultimatum, ani pieniędzy, aby opuścić te platformy.
Choć niektórzy artyści w Spotify zarabiają na przyzwoite życie, „jest znacznie, znacznie większa liczba artystów – dosłownie miliony – którzy ledwo wiążą koniec z końcem z tantiem za streaming” – podaje Rolling Stone.
Poza tym artyści, którzy nie mają własnej publiczności, są w dużej mierze zależni od Spotify i YouTube, jeśli chodzi o wyświetlenia.
Według Forbesa Spotify posiada dominujące 30,5% rynku strumieniowego przesyłania muzyki, ponad dwukrotnie więcej niż najbliższy konkurent, Apple Music, który ma 13,7% udziału. YouTube jest praktycznie bezkonkurencyjny.
Kogo to obchodzi, można powiedzieć, że Spotify jest ukochany. I czy firma nie zrobiła zbyt wiele, aby zdemokratyzować muzykę?
Możesz mieć rytm – ale musisz przekonać algorytm
To prawda, że firma wyeliminowała wiele biurokracji związanej z tradycyjnym biznesem muzycznym, zapewniając nowym artystom bezpośrednią linię (i model biznesowy) docierania do słuchaczy.
Etos ten jest nawet zapisany w misji firmy, która brzmi: „uwolnić potencjał ludzkiej kreatywności poprzez umożliwienie milionom kreatywnych artystów czerpania radości ze swojej sztuki, a miliardom fanów możliwości cieszenia się nią i czerpania z niej inspiracji”.
Firma zrobiła wiele, aby przyspieszyć tę misję. Umożliwia rozpoczęcie kariery muzycznej w sposób, który nie byłby możliwy w ciągu ostatnich dziesięcioleci. Transmisje strumieniowe artysty – a co za tym idzie, zarobki – mogą gwałtownie wzrosnąć niemal z dnia na dzień, jeśli jego utwory znajdą się na jednej z najczęściej słuchanych playlist na platformie.
Może to dosłownie oznaczać różnicę między prowadzeniem Ubera i tworzeniem muzyki na boku a zarobieniem 200 000 dolarów (187 880 euro) na tantiemach za transmisję strumieniową.
Dlatego też przy każdej próbie krytyki platformy należy zachować ostrożność w stosunku do niektórych muzyków. Jednak pod wieloma względami algorytm platformy ujednolicił gusta muzyczne niewielkiej liczby czołowych artystów, co utrudnia nowym muzykom zdobycie popularności.
„Algorytmy” – napisał Scott Timberg w felietonie dla Salonu – „mają na celu przybliżanie Cię coraz bardziej do tego, co już wiesz. Zamiast kierować Cię w kierunku tego, czego chcesz słuchać, kierują Cię w stronę niewielkich odmian tego, czego już słuchasz.
To, z czego ludzie już korzystają, to tylko niewielki podzbiór bazy artystów Spotify, których utwory pochłaniają naszą zbiorową uwagę.
„W 2013 roku 1% najlepszych artystów odpowiadał za ponad trzy czwarte wszystkich przychodów ze sprzedaży nagrań muzycznych. W tym roku 20% utworów w Spotify nigdy nie było transmitowanych strumieniowo” – napisał Ludovic Hunter-Tilney dla „Financial Times”.
Zastanawiasz się, może zawsze tak było. To znaczy, każdy, kto widział „X Factor”, wie, że nie każdy artysta jest godny naszej uwagi. Ale decyzja o tym, czego i kogo słuchać, była kiedyś decyzją ludzką.
Czy bojkot jest realną opcją?
Jako słuchacz możesz się tym nie przejmować, zwłaszcza jeśli uważasz, że algorytm dobrze radzi sobie z Twoim gustem. Jednak dla artysty świadomość, że za Twoim sukcesem lub porażką może stać algorytm, a nie ludzkie preferencje, może być trudna do przełknięcia.
Załóżmy, że jesteś muzykiem lub twórcą treści i uważasz, że algorytm potraktował Cię nieprzychylnie. Co zamierzasz zrobić, odejść? Bojkot?
Cóż, niektórzy tak. Rosnąca fala artystów i twórców treści opuszcza Spotify i YouTube, często na rzecz platform takich jak Substack i Patreon, gdzie ich zarobki nie są zależne od algorytmu.
Platformy takie jak Substack i Patreon pozwalają twórcom „posiadać swoją publiczność”, ponieważ zarobki na tych platformach nie są powiązane z wyświetleniami, a raczej widzowie płacą twórcom bezpośrednio, a platformy otrzymują niewielką obniżkę.
Mimo to takie posunięcie jest wykonalne tylko w przypadku uznanych artystów, takich jak Young i Mitchell, którzy mają publiczność.
Jeśli więc dopiero zaczynasz jako muzyk lub twórca treści, naprawdę nie masz innego wyjścia, jak tylko kopać po piętach i mieć nadzieję, że algorytm polubi Twoje rzeczy.