BRUKSELA – Oczekiwano, że belgijscy wyborcy wydobędą kulę burzącą w niedzielę. Zamiast jednak całkowitej rozbiórki nakazali wielką przebudowę państwa i jego finansów.
Flamandzki prawicowy Sojusz Nowej Flamandzkiej (N-VA) i frankofoński liberalny Ruch Reformatorski (MR) to dwaj zwycięzcy niedzielnych potrójnych wyborów, w których wyborcy wybrali nowych członków parlamentu krajowego, regionalnego i europejskiego.
Wyniki sprawiły, że ankieterzy drapali się po głowach. Przez wiele miesięcy oczekiwano, że skrajnie prawicowy separatysta Vlaams Belang odniesie zwycięstwo w północnym regionie Flandrii, co umożliwi mu przejęcie kontroli nad utworzeniem rządu. Ale partia osiągnęła słabsze wyniki, kończąc za N-VA.
W południowym regionie Walonii, a także w Brukseli liberalny MR pokonał wszelkie przeciwności losu i zwyciężył, zadając potężny cios Socjalistom (PS), którzy przez dziesięciolecia mocno trzymali się władzy.
„To wyniki wyborów pokazują wolę zmian i reform” – powiedział bojownikom partii przewodniczący partii MR Georges-Louis Bouchez.
Zarówno N-VA, jak i MR prowadziły kampanię na platformach opowiadających się za centroprawicową reformą gospodarczą w celu ograniczenia spiralnie rosnącego deficytu budżetowego kraju.
N-VA ma jednak inne żądanie: przeniesienie większości kompetencji państwa federalnego do regionów Flandrii i Walonii. Jeśli zostanie to wykonane, w kraju pozostanie minimalny rząd federalny odpowiedzialny za politykę obronną i zagraniczną.
„Flandria bardziej niż kiedykolwiek wybrała większą autonomię” – powiedział przewodniczący N-VA Bart De Wever podczas swojego zwycięskiego przemówienia w niedzielny wieczór.
Na początku kampanii odrzucił plan skrajnej prawicy dotyczący jednostronnego wymuszenia podziału Belgii, proponując zamiast tego mniej radykalny sposób zreformowania struktur państwowych.
Dla ustępującego premiera Alexandra De Croo wybory były katastrofą.
Jego Otwarta Flamandzka Partia Liberałów i Demokratów (Open VLD) zdobyła 8,7 procent flamandzkich głosów w wyborach federalnych, co oznacza spadek o 4,8 punktu procentowego w porównaniu z 2019 rokiem.
„Przegraliśmy” – powiedział kibicom w emocjonalnym przemówieniu w niedzielny wieczór. W poniedziałek partia ogłosiła, że będzie szukać nowego prezydenta.
De Croo złożył rezygnację z funkcji premiera na rzecz króla Filipa. Jest to krok proceduralny, po którym król spotyka się z przywódcami największych belgijskich partii: w pierwszej kolejności De Weverem z N-VA, w drugiej kolejności Tomem Van Griekenem z Vlaamsa Belanga i Bouchezem z MR. Następnie król powoła negocjatorów, którzy mają rozpocząć rozmowy w sprawie rządu koalicyjnego.
Wszystkie 3 lata 2 lata 1 rok 6 miesięcy
Gładki Kalman
Utworzenie belgijskiego rządu federalnego jest niezwykle trudne. Kraj ten jest rekordzistą świata w najdłuższym okresie bez rządu, kiedy to w latach 2010–2011 potrzebował na to 541 dni.
Partie będą musiały utworzyć regionalne koalicje rządzące, a także koalicję federalną. Negocjacje toczą się równolegle i istnieje ryzyko wzajemnego zakłócania się, jeśli strony w trakcie konfliktu się zderzą.
Jednak ku zaskoczeniu wszystkich, tym razem rozmowy mogą potoczyć się znacznie płynniej, niż oczekiwano.
Na kilka dni przed wyborami lider MR Bouchez powiedział już, że widzi siebie współpracującego z N-VA De Wevera. W niedzielny wieczór Bouchez powiedział, że jego partia zwróci się do frankofońskich centrystów z Les Engagés jako do „uprzywilejowanego partnera” – partii, która – co jest kolejną niespodzianką – podwoiła swój wynik w wyborach w 2019 r., zdobywając ponad 20 procent głosów w Walonii.
Dla De Wevera koalicja centroprawicowa może oznaczać przełamanie uścisku frankofońskiej PS w całym kraju. Na ostatnim etapie kampanii starał się zostać kolejnym premierem, który stanął na czele rządu skupionego w pierwszej kolejności na naprawieniu finansów Belgii. Przewiduje się, że deficyt budżetowy Belgii wzrośnie w przyszłym roku do 4,7 procent PKB, czyli znacznie powyżej obowiązującego w Unii Europejskiej limitu 3 procent.
„Jesteśmy w niewiarygodnie złym stanie i będziemy musieli wdrożyć politykę naprawczą” – powiedział De Wever w debacie telewizyjnej w wieczór poprzedzający wybory. Dodał: „Nie da się uporządkować tego kraju strukturalnie, jeśli nie spojrzy się także na kwestie instytucjonalne”.
Vlaams Belang miał nadzieję, że zajmie pierwsze miejsce, co zapewniłoby im kontrolę nad negocjacjami rządowymi po stronie flamandzkiej.
Zajęcie drugiego miejsca wydawało się porażką – nawet jeśli partia zdobyła mandaty na szczeblu federalnym i regionalnym, a nawet zdobyła większość głosów w głosowaniu do Parlamentu Europejskiego.
Impreza planowała imprezę w Londerzeel, na północ od Brukseli. Przy wejściu zaparkowane były ciągniki z napisami „ratujmy naszych rolników”. Wewnątrz pracownicy otwierali butelki szampana, aby poczekać na pojawienie się pierwszych wyników.
Tłum ucichł, gdy pierwsze oficjalne wyniki pokazały, że partia nie spełniła wygórowanych oczekiwań, jakie budziły sondaże.
„Mieliśmy ambicję stać się największą imprezą w całej Flandrii. Nie udało nam się to” – powiedział w niedzielę przed godziną 21:00 przewodniczący Vlaams Belang Tom Van Grieken.
Krótko po przemówieniu Van Griekena bojownicy wyszli, a ekipa wypełniła scenę.
Partie Zielonych we Flandrii i Walonii również poniosły poważne porażki, spadając do 7,5% głosów flamandzkich i 7% głosów walońskich.
Jednak największa zmiana nastąpiła w Walonii, gdzie zwycięstwo MR oznacza poważną porażkę dla PS i jej lidera Paula Magnette, który przed niedzielnym głosowaniem nadal był głównym kandydatem na kolejnego premiera.
PS sprawuje władzę we francuskojęzycznej części kraju od dziesięcioleci i jest głęboko osadzona w rządach na wszystkich szczeblach.
Na początku kampanii obawiała się, że główne wyzwanie rzuci jej lewicowa Partia Robotnicza (PTB-PVDA). Ale to MR i jego bezwstydni, prawicowi, liberalni wyborcy strącili socjalistów z tronu.
W siedzibie MR kibice pękali z radości. Członek partii Gjergj Dodaj powiedział TylkoGliwice: „Duża różnica między PS a MR polega na tym, że MR głosi pracę, a PS lenistwo”.