O nas
Kontakt

Czy Macron jest zbyt toksyczny, aby wygrać?

Laura Kowalczyk

Czy Macron jest zbyt toksyczny, aby wygrać?

PARYŻ – Poza Francją prezydent Emmanuel Macron uosabia wytwornego, pewnego siebie europejskiego męża stanu. We Francji coraz częściej postrzega się go jako ciężar.

W następstwie zaskakującej decyzji Macrona o rozpisaniu przedterminowych wyborów po fatalnej porażce w wyborach do Parlamentu Europejskiego sojusznicy francuskiego prezydenta obawiają się, że może on doprowadzić ich do katastrofy.

„Nie zobaczycie twarzy Macrona na plakatach mojej kampanii, mogę wam to powiedzieć” – powiedział poseł do parlamentu należący do koalicji francuskiego prezydenta. „Pałac Elizejski tak naprawdę nie zrozumiał «antyprezydentowskich» nastrojów we Francji” – powiedział urzędnik z grupy parlamentarnej „Renesans” Macrona, któremu, podobnie jak innym osobom w tej historii, zapewniono anonimowość, aby omówić drażliwą kwestię.

Sondaże pokazują, że Francuzi postrzegają swojego prezydenta jako pogardliwego i autorytarnego oraz piorunochron dla nastrojów antyelitarnych, które narosły w następstwie licznych kryzysów, takich jak bunt Żółtych Kamizelek i pandemia Covida, które w ostatnich latach nawiedziły Francję. Jego niechęć do zmiany kursu w obliczu powszechnych protestów dotyczących reformy emerytalnej w zeszłym roku utwierdziła w przekonaniu, że jest powściągliwy i oderwany od rzeczywistości, a jego ton może wydawać się arogancki i elitarny.

W niedzielę ten sprzeciw wykrystalizował się przy urnach wyborczych. Skrajnie prawicowy Zjednoczenie Narodowe zajęło pierwsze miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego we Francji, zdobywając 31,4% głosów – ponad dwukrotnie więcej niż 14,6%, jakie uzyskała partia Macrona. Sondaż przeprowadzony w dniu głosowania wykazał, że prawie połowa wyborców miała jeden kluczowy cel: „wyrazić swoje niezadowolenie z Emmanuela Macrona i rządu”.

W odpowiedzi na porażkę Macron zaszokował Europę, rozwiązując francuski parlament i zwołując nowe wybory krajowe, aby przejąć inicjatywę i uciszyć skrajną prawicę. Głosowanie grozi nie tylko wywróceniem do góry nogami francuskiego rządu, ale także wysadzeniem w powietrze polityki europejskiej w krytycznym momencie, gdy wojna Rosji na Ukrainie trwa już trzeci rok.

Ale Macron nie tylko nie jest mile widziany w kampanii swojej własnej partii Renesansu, ale jest także coraz częściej postrzegany jako nieudacznik, w związku z czym krążą oskarżenia, że ​​prezydent stracił kontakt i zwiódł się co do swojego apelu.

Choć Macron postrzega przedterminowe wybory jako jedyny sposób na odwrócenie fali skrajnej prawicy i zjednoczenie za sobą wyborców głównego nurtu wszystkich stron, w jego własnym obozie panuje obawa, że ​​może się zdarzyć coś odwrotnego.

„Jeśli prezydent się zgłosi, wiąże się to z ogromnym ryzykiem” – powiedział Mathieu Gallard, analityk ds. badań w Ipsos. „Pewne jest, że jeśli się w to zaangażuje, zmobilizuje ludzi przeciwko niemu”.

Z wczesnych sondaży wynika, że ​​partia Macrona może ponownie zostać pobita, gdy wyborcy wrócą do urn przed dwuturowymi wyborami parlamentarnymi zaplanowanymi na 30 czerwca i 7 lipca. Wyłania się realna perspektywa, że ​​koalicja prezydencka może zostać nawet zdegradowana do rangi trzeciej siły w wyborach. Francuska polityka, stojąca za skrajną prawicą i potencjalnie lewicą.

Dla wielu sojuszników i byłych zwolenników niezwykła wiara w siebie Macrona zamienia się obecnie w zaprzeczenie rzeczywistości, które czyni go ślepym na wzbudzaną przez niego niechęć.

Choć często zdarza się, że francuscy prezydenci tracą atrakcyjność, oskarża się go o niewłaściwe zarządzanie kolejnymi kryzysami. | Zdjęcie basenu: Gonzalo Fuentes/Getty Images

Decyzja o powrocie do urn to „desperacki akt człowieka, który zostaje znokautowany porażką” – stwierdził jeden z byłych pracowników Elysée.

Napięcia w koalicji popierającej Macrona są tak duże, że przedstawiciele wagi ciężkiej wzywają francuskiego prezydenta do wycofania się o krok. Według centrowego parlamentarzysty François Bayrou, kluczowy sojusznik i jeden z pierwszych zwolenników Macrona, przybył w poniedziałkowy wieczór do Pałacu Elizejskiego, aby przekazać wiadomość, że Macron „nie może zbytnio angażować się w kampanię”. Według prawodawcy, któremu, podobnie jak innym cytowanym tutaj osobom, zapewniono anonimowość, aby mógł szczerze wypowiadać się, Bayrou omawiał nawet ze swoimi parlamentarzystami konieczną „demakronizację”.

„Im więcej on mówi, tym bardziej tracimy punkty (w sondażach)” – powiedział doradca posła z Partii Renesansu Macrona.

Jest to bezprecedensowa zmiana w dynamice partii dla renesansu. Partia francuskiego prezydenta, która wyłoniła się wraz z nim, od dawna była odrzucana jako zwykłe pomieszczenie pogłosowe dla Macrona, który bez niego nie istniałby.

Choć często zdarza się, że francuscy prezydenci tracą atrakcyjność, oskarża się go o niewłaściwe zarządzanie kolejnymi kryzysami, z których część była spowodowana przez jego własny rząd. Nie poruszyły go ubiegłoroczne protesty emerytalne, podczas których setki tysięcy ludzi wyszły na ulice, aby sprzeciwić się podniesieniu wieku emerytalnego. Macron skutecznie zignorował te głosy, wykorzystując konstytucyjne tylne drzwi do uchwalenia ustawy bez głosowania w parlamencie.

Powszechnie postrzega się go także jako prezydenta bogatych, a nie człowieka wybranego spośród Francuzów, by im przewodził. Zanim zajął się polityką, był bankierem inwestycyjnym, a niektóre z jego polityk dotyczących obniżek podatków utwierdziły w przekonaniu, że jego celem jest przede wszystkim pomaganie miliarderom z wielkiego biznesu, takim jak Bernard Arnault, szef LVMH, największej na świecie firmy produkującej towary luksusowe i jednej z najbogatszych ludzie na planecie.

Jest też problem z jego stylem prezentacji. Elokwencja Macrona czasami nie działa na jego korzyść, często sprawiając wrażenie dydaktycznego, profesorskiego lub protekcjonalnego.

Pomimo obaw swojej partii Macron ma własne plany dotyczące przedterminowej kampanii wyborczej. Oczekuje się, że w środę wygłosi ważne przemówienie, które nada ton jego walce ze skrajną prawicą. Według kilku francuskich mediów prezydent planuje nasycić media trzema wystąpieniami tygodniowo.

Choć prezydentura nie jest do przejęcia w wyborach, wiarygodność Macrona już tak. Niemniej jednak odrzucił sugestie, że mógłby odejść, gdyby jego partia doznała kolejnej upokarzającej porażki.

„Idę (do walki), aby wygrać” – powiedział w poniedziałek Magazynowi Figaro.

Ryzyko jest jasne: prezydent był mocno zaangażowany w kampanię przed wyborami europejskimi, która właśnie zakończyła się katastrofalnym skutkiem dla jego partii.

„Renaissance uzyskał katastrofalny wynik pomimo dużego zaangażowania prezydenta i jego premiera Gabriela Attala w kampanię” – powiedział Gallard z Ipsos. „Ich zaangażowanie nie wystarczyło, aby zmobilizować bazę wyborców, ale tym razem stawka jest wyższa, jeśli chodzi o wiarygodność rządu (Zjednoczenia Narodowego) po raz pierwszy” – powiedział.

Macron często lubił podejmować ryzyko w swojej karierze politycznej, niezależnie od tego, czy chodziło o stawienie czoła wrogości, czy wygłaszanie niecałkowicie sfinalizowanych oświadczeń. Jego dojście do władzy, od skromnego doradcy do ministra gospodarki, a następnie prezydenta, to opowieść o szczęściu i ryzyku w odpowiednim momencie.

Jednak Macron poniósł teraz dwie porażki wyborcze z rzędu – w wyborach parlamentarnych w 2022 r. i ponownie w niedzielę – a teraz czeka go kolejna.

Według kilku francuskich mediów prezydent planuje nasycić media trzema wystąpieniami tygodniowo. | Ludovic Marin/Getty Images

„Emmanuel Macron stracił aurę, jaką roztaczał w 2017 r.”, kiedy został wybrany po raz pierwszy, powiedział Gallard, „i wyraźnie widać, że ma trudności z komunikowaniem, dokąd prowadzi kraj” – kontynuował.

Francuski prezydent wziął udział w wyborach europejskich w związku z obchodami D-Day wraz z ukraińskim Wołodymyrem Zełenskim i prezydentem USA Joe Bidenem. „Odurzony własną obecnością” na arenie międzynarodowej, „nieosiągnięcie punktu kulminacyjnego (wyników) mocno go uderzyło” – powiedział ten sam były pracownik Elysée.

Macron swoją decyzję tłumaczył buntem. „Francja potrzebuje zdecydowanej większości w spokoju i harmonii. Być Francuzem oznacza w istocie wybrać pisanie historii, a nie kierować się nią” – powiedział, ogłaszając, że rozwiązuje Zgromadzenie Narodowe.

Co więc się stanie, jeśli przegra?

Skrajnie prawicowe Zgromadzenie Narodowe po raz pierwszy stało się wiodącą siłą we francuskim Zgromadzeniu Narodowym. Koalicja prezydencka Macrona szłaby łeb w łeb z blokiem lewicowym. Dziesiątki jego parlamentarzystów może stracić mandaty.

„Wrzucono nas pod autobus” – powiedział jeden z doradców partii – „z powodu jego błędu”.