O nas
Kontakt

Wybory do Parlamentu Europejskiego rozpoczynają się, gdy wyborcy zmagają się z polikryzysowym światem i złym samopoczuciem gospodarczym

Laura Kowalczyk

European Elections ballots are prepared to be counted in a polling station in Rome, Sunday, May 26, 2019.

Szacuje się, że 360 ​​milionów uprawnionych do głosowania ma wybrać 720 posłów do Parlamentu Europejskiego na następne pięć lat.

Wybory do Parlamentu Europejskiego rozpoczynają się w czwartek, a lokale wyborcze w Holandii zostaną otwarte.

W ciągu najbliższych trzech dni pozostałych 26 państw członkowskich będzie stopniowo podążać ich śladem, tworząc transgraniczne ćwiczenia demokratyczne, których kulminacją będzie w niedzielę wieczorem, kiedy ma się wyłonić obraz nowej sali posiedzeń.

Okazja nadchodzi w niepewnym i niepewnym momencie dla bloku, który w ciągu kilku lat został dotknięty kolejnymi, przełomowymi kryzysami, które głęboko przekształciły jego politykę, przeciwstawiły się jego staroświeckim przekonaniom i pogłębiła swoje lęki egzystencjalne.

Gdy Europejczycy przygotowują karty do głosowania, na Ukrainie, kraju graniczącym z czterema państwami członkowskimi i mającym pewnego dnia dołączyć do unii politycznej, trwa największy konflikt zbrojny na kontynencie od czasów II wojny światowej. To spowodowało, że rządy UE usilnie starały się znaleźć dodatkowe środki pieniężne na zwiększenie swoich zdolności obronnych, a zadanie to było lekceważone przez dziesięciolecia w samozadowoleniu czasu pokoju.

Chociaż możliwość rosyjskiego ataku stanowi coraz większy powód do niepokoju, szczególnie na froncie wschodnim, gdzie wciąż żywe są wspomnienia o sowieckiej okupacji, Europejczycy martwią się przede wszystkim bezpośrednim, namacalnym wpływem, jaki ten i inne kryzysy wywarły na ich codzienne życie zyje.

Wysokie ceny konsumenckie, utrata siły nabywczej, rosnące nierówności społeczne i stagnacja wzrostu gospodarczego to najważniejsze kwestie dla wyborców udających się do urn, które stale zajmują pierwsze miejsca wśród kwestii, które UE powinna potraktować priorytetowo w następnej kadencji.

Jednak inne gorące tematy bezpośrednio mówią o roli UE i rzucają światło na jej odpowiedzialność.

Wzrost liczby wniosków o azyl – około 1,14 mln w 2023 r., najwięcej od siedmiu lat – wywiera presję na nowo zatwierdzoną reformę migracyjną bloku, aby przyniosła szybkie rezultaty, nawet jeśli ustawodawstwo wejdzie w życie za dwa lata. Sprzeciw wobec Zielonego Ładu, najlepiej ujęty w protestach rolników, stoi w sprzeczności z pogarszającymi się skutkami zmian klimatycznych – rok 2023 był najcieplejszym rokiem w historii – oraz złowieszczymi raportami ostrzegającymi, że cel klimatyczny na poziomie 1,5°C nieodwracalnie wymyka się spod kontroli. Utrata konkurencyjności w stosunku do Stanów Zjednoczonych i Chin obnaża niedobory przepływów inwestycyjnych w UE i wywołuje wezwania do wspólnego zaciągania pożyczek, konsolidacji przedsiębiorstw i przeglądu finansów.

Po tych obawach następuje wojna Izrael-Hamas, która wywołała wściekłe sprzeciwy wśród europejskiej młodzieży; zmiany demograficzne, które zapowiadają starzejącą się i kurczącą się siłę roboczą; ciągłe lekceważenie praworządności; zagrożenie obcą ingerencją, dezinformacją i sabotażem; oraz falę szokujących ataków na polityków, w tym zamach na premiera Słowacji.

Eksperci i obserwatorzy powrócili do terminu „polikryzys”, aby zdefiniować niestabilny stan rzeczy w latach dwudziestych XX wieku. Zjawisko, w którym różne kryzysy oddziałują na siebie w taki sposób, że ogólny wpływ znacznie przekracza sumę poszczególnych części, jak ujęło to Światowe Forum Ekonomiczne.

Rosnące napięcia

W tej ponurej sytuacji około 360 milionów uprawnionych do głosowania uda się do urn, aby wybrać 720 posłów do Parlamentu Europejskiego, których kadencja będzie trwać pięć lat i będzie miała wpływ na ustawodawstwo mające stawić czoła narastającym wyzwaniom stojącym przed blokiem.

Nie jest niespodzianką, że główną narracją tego cyklu wyborczego była dominacja partii skrajnie prawicowych, ponieważ siły te dzięki swoim radykalnym, nieprzetestowanym propozycjom zwykle prosperują w czasach niepokoju i rozpaczy. Francuskie Zgromadzenie Narodowe, włoscy Bracia Włosi, holenderska Partia Wolności, belgijska Flamandzka Interes i austriacka Partia Wolności należą do tych, które według przewidywań osiągną dobre wyniki i zwiększą swoją reprezentację w Brukseli.

Ponieważ liberałowie i Zieloni stracą mandaty, a socjaliści zachowają swój obecny udział, tendencje zapowiadają zwrot w prawo na następnej sali posiedzeń, co utrudni lub uniemożliwi powtórzenie ambitnego nacisku legislacyjnego z ostatnich pięciu lat .

Jednak nie wiadomo, jak duży wpływ będzie miała skrajna prawica.

Wykluczenie Alternatywy dla Niemiec (AfD) ze skrajnie prawicowej grupy Tożsamość i Demokracja (ID) w Parlamencie Europejskim, spowodowane stwierdzeniem przez jej głównego kandydata, że ​​nie wszyscy członkowie SS są przestępcami, obnażyło pęknięcia wśród frakcji nacjonalistycznych, które: pomimo wspólnych poglądów na temat Zielonego Ładu i migracji, nadal nie zgadzają się w innych kluczowych kwestiach, takich jak Ukraina, Rosja, NATO i Chiny.

W następnym Parlamencie Europejskim zasiadać będzie 720 prawodawców, w porównaniu z 705 obecnie.

Klęska AfD wywołała falę spekulacji na temat tego, jak partie radykalnie i skrajnie prawicowe zreorganizują się w nadchodzącej kadencji, a wszyscy patrzą na włoską premier Giorgię Meloni jako wszechpotężnego pośrednika władzy. Francuska Marine Le Pen i węgierski Viktor Orbán lobbują u premiera, aby utworzył szerszą grupę sił nacjonalistycznych i eurosceptycznych, która z łatwością mogłaby stać się drugą co do wielkości.

Rosnący wpływ Meloni przeniknął również do głównego nurtu. Ursula von der Leyen, która ubiega się o drugą kadencję na szczycie Komisji Europejskiej, publicznie zabiegała o względy włoskiego przywódcy, aby zapewnić jej eurodeputowanym głosowanie na prezydenta. Ta uwertura może jednak przynieść odwrotny skutek, ponieważ zniechęca partie centrowe, które do tej pory popierały program von der Leyen – i których potrzebuje ona do ponownej nominacji.

Manewry Von der Leyen mogą być w rzeczywistości prawdziwym tematem tego cyklu wyborczego.

Jej rodzina polityczna, centroprawicowa Europejska Partia Ludowa (EPP), stopniowo zbliżała się do niektórych stanowisk skrajnie prawicowej mniejszości, przede wszystkim po to, by złagodzić, a nawet obniżyć regulacje dotyczące ochrony środowiska. Postępowcy są oburzeni tym zbliżeniem, które ich zdaniem normalizuje reakcyjną politykę, demontuje kordon sanitarny i podcina filary założycielskie związku.

O ile oczekuje się, że tradycyjna „wielka koalicja” partii proeuropejskich zachowa swoją większość rządzącą, EPP, jako największa formacja, może w pojedynkę wykoleić to trwałe porozumienie, dostosowując się do prawicowych partii w poszczególnych przypadkach podstawa. W zeszłym miesiącu EPL odmówiła podpisania wspólnej deklaracji potępiającej przemoc polityczną, która zawierała zobowiązanie, aby nigdy nie współpracować z „partiami radykalnymi na jakimkolwiek szczeblu”. Kilka tygodni później liberałowie, którzy poparli to oświadczenie, popadli w chaos, gdy ich koledzy w Holandii zawarli porozumienie o podziale władzy ze skrajną prawicą Geerta Wildersa.

Wydarzenia te zaogniły napięcia w okresie poprzedzającym wybory, wywołując gorzkie oskarżenia i wytykanie palcami rywali. Napięcie osiągnie punkt kulminacyjny, gdy von der Leyen stanie przed (potencjalnym) przesłuchaniem w sprawie zatwierdzenia we wrześniu, co będzie pierwszym sprawdzianem politycznym dla nowego Parlamentu Europejskiego, prawdopodobnie najbardziej awanturniczym w historii bloku.

Ale zanim to wszystko nastąpi, Europejczycy muszą głosować.