O nas
Kontakt

Zapomnij o skrajnej prawicy. To lewica może przycisnąć Macrona.

Laura Kowalczyk

Zapomnij o skrajnej prawicy.  To lewica może przycisnąć Macrona.

Podczas gdy francuska skrajna prawica znajduje się w centrum uwagi od ściany do ściany od czasu, gdy zajęła pierwsze miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to właśnie lewica może zadać zabójczy cios nadziejom prezydenta Emmanuela Macrona na utrzymanie centrum politycznego.

Macron może być o krok od niemal całkowitej porażki w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Jeśli sondaże okażą się trafne, straty jego koalicji w Zgromadzeniu Narodowym po 7 lipca mogą być tak dotkliwe, że do 2027 r., kiedy zakończy się jego kadencja, pozostanie kulawą kaczką.

Zaledwie 10 dni temu francuska lewica wydawała się nieodwracalnie rozdarta. Nieporozumienia polityczne – od energii nuklearnej po wojny w Gazie i na Ukrainie – wzmocnione osobistym antagonizmem między przywódcami – zakończyły się zaciekłym obrzucaniem błota.

Jednak po ryzykownej decyzji Macrona o rozpisaniu przedterminowych wyborów po miażdżącym zwycięstwie skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego w głosowaniu w sprawie UE partie lewicowe połączyły siły w szybkim mariażu dla pozoru.

Cztery główne siły lewicowe w kraju – Zieloni, Socjaliści, Komuniści i skrajnie lewicowy ruch France Unbowed (LFI) Jeana-Luca Mélenchona, przypieczętowały w czwartek porozumienie za pomocą wspólnego manifestu, aby działać pod jednym sztandarem – Nowym Frontem Ludowym .

Były kandydat na prezydenta Mélenchon i przywódca socjaldemokratów Raphaël Glucksmann bez przerwy atakowali się nawzajem podczas kampanii UE. Teraz wydaje się, że Glucksmann, którego partia zdobyła trzeci co do wielkości głos w wyborach do Parlamentu Europejskiego, posłucha rady, aby uniknąć podziałów w społeczeństwie wynikających z ego i przeważnie pozostawał poza centrum uwagi.

To łagodzenie, niezależnie od tego, jak długo może trwać, jest bardzo złą wiadomością dla koalicji Macrona, która obecnie w sondażach zajmuje odległą trzecią część pod względem zamiarów głosowania i może w rezultacie spaść z 250 do mniej niż 100 w 577-miejscowym zgromadzeniu, według do aktualnych prognoz.

Wybory we Francji odbywają się w dwóch turach – ta odbędzie się 30 czerwca i 7 lipca. W większości przypadków do drugiej tury trafia tylko dwóch kandydatów, co oznacza, że ​​podział głosów w pierwszej turze może prowadzić do eliminacji.

Gdyby partie lewicowe zdecydowały się kandydować oddzielnie, ich szanse na dotarcie gdziekolwiek do drugiej tury byłyby nikłe. Jednak mając pojedynczych kandydatów w każdym okręgu, lewica dała sobie szansę, aby stać się najsilniejszym i głównym pretendentem do Zgromadzenia Narodowego.

Dzielenie lewicy stało się główną strategią koalicji prezydenckiej zmierzającej do krótkiej, intensywnej kampanii.

Stawka nigdy nie była tak wysoka, odkąd Macron wkroczył do Pałacu Elizejskiego w 2017 r.: jeśli ci, którzy głosowali na lewicowych kandydatów w wyborach europejskich, pójdą za ich przywództwem i poprą Nowy Front Ludowy, koalicja pro-Makrona przejdzie do drugiej tury zaledwie za kilkadziesiąt okręgów, z pojedynkami Nowy Front Ludowy kontra Rajd Narodowy niemal wszędzie.

Jeżeli partia opozycyjna zdobędzie większość bezwzględną, prezydent będzie zobowiązany do powołania premiera z partii, która wygrała wybory. Zmusiłoby to Macrona do utworzenia wspólnego rządu, co mogłoby doprowadzić do paraliżu rządzenia na pozostałą część jego kadencji prezydenckiej.

Aby uniknąć takiej klęski, sojusznicy Macrona skupiają swoje ataki na lewicy.

„To żałosne” – powiedział w sobotę minister sprawiedliwości Eric Dupond-Moretti na temat nowego sojuszu, podkreślając absurdalność koalicji wystawiającej trockistowskiego byłego kandydata na prezydenta Philippe Poutou obok byłego socjaldemokratycznego prezydenta François Hollande’a.

Wybory do organów legislacyjnych składają się z 577 oddzielnych wyścigów, więc prognozowanie wyników ogólnokrajowych może być trudne, ponieważ na kształt wyniku wpływają również kwestie lokalne i atrakcyjność poszczególnych kandydatów. Niektórzy wyborcy mogą również zdecydować się nie przyłączać swojej partii do nowego sojuszu.

Nowe sondaże pokazują, że 30 czerwca 25–28 procent prawdopodobnych wyborców poprze Nowy Front Ludowy, w porównaniu z około 31 procentami w Zgromadzeniu Narodowym, podczas gdy Macron i jego sojusznicy pozostają poniżej progu 20 procent. Taka luka mogłaby skutecznie uniemożliwić koalicji prezydenta dotarcie do przeważającej większości okręgów wyborczych.

Upadek obozu prezydenckiego niekoniecznie pchnie lewicę do władzy. „Na tym etapie (wyborcy popierający Macrona) staną się arbitrami w wyścigu pomiędzy lewicą a Zjednoczeniem Narodowym” – powiedział Jean-Yves Dormagen, politolog i szef instytutu wyborczego Cluster17. „Losy wyborów będą zależeć od tego, kogo ci wyborcy wybiorą w drugiej turze… W obecnym stanie rzeczy lewica przegrałaby większość swoich pojedynków z Rajdem Narodowym”.

Główną nadzieją Macrona jest to, że część umiarkowanych wyborców, która poparła socjaldemokratyczną kandydaturę Glucksmanna w wyborach europejskich – prawie 14 procent – ​​nie będzie chciała poprzeć Nowego Frontu Ludowego, który obejmuje bardziej radykalne siły, głównie ruch France Unbowed Mélenchona w swoich szeregach .

Jak dotąd prezydent przedstawiał siebie jako jedyną rozsądną opcję przeciwko dwóm „ekstremistycznym” blokom, ale ataki skupiają się głównie na najbardziej radykalnych elementach lewicy – ​​i na osobie samego Mélenchona.

„Pan. Glucksmann prowadził naprawdę przyzwoitą kampanię… Czy (jego wyborcy) mogą poprzeć sojusz, który z definicji, w przypadku zwycięstwa, zaproponowałby Jeana-Luca Mélenchona na premiera?” – zapytał Macron podczas środowej konferencji prasowej.

Wpływ Mélenchona na jego własny ruch pozostaje wyraźny. 72-latek zapewnił sobie przywództwo we Francji po dobrych wynikach w wyborach prezydenckich w 2022 roku. Jego stanowisko nie ustępuje: LFI odmówiło poparcia pięciu parlamentarzystom, którzy krytycznie odnosili się do przywództwa trzykrotnego kandydata na prezydenta, co krytycy określają jako „czystkę”.

Zwolennik polityki centrolewicowej Glucksmann podczas kampanii europejskiej upierał się, że jego sukces będzie oznaczał koniec wpływów Mélenchona na lewicę.

Teraz, gdy Glucksmann zajął pierwsze miejsce wśród lewicowych kandydatów w wyborach do UE, socjaliści niemal wyrównali szanse. Spośród 546 kandydatów, którzy będą reprezentować nowy sojusz, 229 będzie popieranych przez LFI, wobec 175 dla socjalistów, 92 dla Zielonych i 50 dla komunistów.

Glucksmann spędził tygodnie poprzedzające wybory do Parlamentu Europejskiego, piętnując „brutalność” i powodowanie podziałów Mélenchona, ale po czterech dniach negocjacji socjaldemokrata zgodził się na razie położyć kres podziałom.

„W pewnym momencie każdy mężczyzna i każda kobieta muszą spojrzeć wstecz na historię i dowiedzieć się, jaki jest ich obowiązek” – powiedział w piątek Glucksmann, podkreślając pilną potrzebę zablokowania wzrostu skrajnej prawicy, jednocześnie podkreślając, że Mélenchon nie zostałby premierem, gdyby lewica Sojusz mający na celu zdobycie większości w Zgromadzeniu Narodowym.

Mélenchon twierdzi też, że w imię jedności jest skłonny ustąpić. „Nigdy nie będę problemem” – powiedział w niedzielę. „Jeśli nie chcecie, żebym został premierem, nie będę”.

Były prezydent Hollande, mimo że jest zagorzałym krytykiem LFI, będzie kandydował pod sztandarem Nowego Frontu Ludowego w swojej rodzinnej dzielnicy Corrèze. „Aby zapobiec dojściu skrajnej prawicy do władzy, przychodzi czas, kiedy musimy wyjść poza dzielące nas różnice” – powiedział Hollande.

Jednak najważniejsze pytanie brzmi, czy wszyscy lewicowi wyborcy, podobnie jak ich przywódcy, poprą nowy sojusz, czy też niektórzy będą do tego niechętni. Sondaże pokazują, że choć ponad 85 procent wyborców LFI odda swój głos na Nowy Front Ludowy, od jednej trzeciej do jednej szóstej wyborców Zielonych i Socjalistów mogłoby wybrać inne opcje.