W związku z tym, że wyborcy idą, aby wybrać nowego prezydenta Iranu, TylkoGliwice przygląda się dwóm kandydatom, z którymi zmierzą się w piątek, oraz głównym obawom wyborców.
Irańscy wyborcy zdecydują w drugiej turze wyborów, kto zostanie numerem jeden w organie wykonawczym kraju.
Nowego prezydenta wybiorą spośród kandydatów zbliżonych do dwóch rywalizujących frakcji politycznych – mało znanego reformatora Masouda Pezeshkiana i Saeeda Jaliliego, nieprzejednanego byłego negocjatora w sprawie programu nuklearnego – który zastąpi zmarłego prezydenta Ebrahima Raisiego, który zginął w maju w katastrofie helikoptera.
Niska frekwencja w pierwszej turze i spekulacje na temat ostatecznego wyboru wyborców stały się głównymi tematami rozmów, ponieważ druga tura ma pokazać, w jakim kierunku kraj będzie podążał w przyszłości.
Kim jednak będą dwaj kandydaci, z którymi zmierzą się w piątek i jakie są główne obawy wyborców?
Pezeshkian kontra Jalili: Kluczowe punkty dyskusji
Podczas swojej kampanii Pezeshkian opowiedział się po stronie innych postaci o poglądach umiarkowanych i reformatorskich.
Jego głównym obrońcą był były minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif, który w 2015 r. doprowadził do zawarcia przez Iran porozumienia nuklearnego ze światowymi mocarstwami, na mocy którego zniesiono sankcje w zamian za drastyczne ograniczenie programu atomowego.
Kardiochirurg Pezeshkian powiedział w telewizyjnej debacie we wtorek, że sankcje nałożone przez Zachód poważnie zaszkodziły gospodarce Iranu. Przytoczył 40% inflację w ciągu ostatnich czterech lat i rosnące wskaźniki ubóstwa.
„Żyjemy w społeczeństwie, w którym wielu żebrze na ulicach” – powiedział, dodając, że jego administracja „natychmiast” podejmie działania mające na celu zniesienie sankcji i zobowiązała się do „naprawy” gospodarki.
Nieustępliwy konkurent Pezeshkiana, Jalili, który stanowczo sprzeciwiał się umowie z 2015 r., powiedział podczas wtorkowej debaty, że USA muszą honorować swoje zobowiązania na równi z „zobowiązaniami, które wypełniliśmy”. Potępił swojego oponenta za brak planów zniesienia sankcji i powiedział, że wznowi rozmowy na temat umowy nuklearnej.
Dżalili, znany jako „żywy męczennik” po tym, jak stracił nogę w wojnie iracko-irańskiej w latach 80. XX wieku i zasłynął wśród zachodnich dyplomatów ze swoich agresywnych wykładów i nieustępliwego stanowiska, zobowiązał się również wspierać krajowy rynek giełdowy poprzez ubezpieczanie akcji, a także udzielanie wsparcia finansowego lokalnym przedsiębiorstwom.
Kandyduje na prezydenta po raz czwarty.
Kogo preferuje ajatollah?
Niektórzy analitycy polityczni uważają, że Pezeshkian jest od początku głównym kandydatem reżimu w tych wyborach, ponieważ Teheran chce rozwiązać niektóre ze swoich kryzysów za sprawą prezydentury umiarkowanego reformatora.
Jednakże Abbas Abdi, analityk polityczny, który był jednym z bliskich współpracowników innego reformatora, Masouda Pezikiana, w tych wyborach, powiedział TylkoGliwice, że reżim nie uważa go za zdecydowanego faworyta, ale musi pogodzić się z Pezeshkianem jako prezydentem w trakcie kampanii.
„Uważam, że przyjęli z zadowoleniem wybór Pezeshkiana z powodu braku jednolitej polityki i innych zmian politycznych w Iranie. Ale stwierdzenie, że zdecydowali się na Pezeshkiana jako swojego kandydata, oznacza, że zdecydowanie chcieli, aby został prezydentem. Nie ma czegoś takiego” – wyjaśnił.
Tymczasem dziennikarz Mohsen Sazegara, znana postać opozycji za granicą, jest przekonany, że syn ajatollaha Alego Chameneiego, Modżtaba — uważany za następcę w kolejce do odziedziczenia tytułu najwyższego przywódcy Iranu — od samego początku osobiście wybrał Dżaliliego.
„Mojtaba Chamenei awansował Sa’eda Dżaliliego, a wywiad IRGC (Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej) stoi za Dżalilim i wybiera nawet ministrów do jego rządu” – powiedział Sazegara w wywiadzie dla TylkoGliwice.
Jednak Khamenei Sr może nie być jeszcze w pełni przekonany i może potrzebować czasu, aby oswoić się z Jalili, wyjaśnił Sazegara. „Prezydentura Jalili jest życzeniem Mojtaby Chameneiego, ale klucz jest w rękach jego ojca”.
Co niska frekwencja mówi o problemach Teheranu?
Obaj kandydaci mogą mieć jednak problemy z niską frekwencją. W pierwszej turze do urn poszło tylko 39,9% wyborców, a około 4% głosów zostało później odrzuconych, co oznacza, że setki tysięcy osób poszło unieważnić swój głos tylko po to, aby móc powiedzieć, że zagłosowało.
Irańczycy są wściekli z powodu lat ubóstwa, które były wynikiem słabnącej gospodarki i brutalnych represji wobec wszystkiego, co można uznać za antyreżimowe, w tym masowych protestów po śmierci Mahsy Amini w 2022 r., gdy przebywała w areszcie policji moralności.
Napięcia pomiędzy USA i Zachodem w kwestii wzbogacanego uranu oraz trwająca w sąsiedztwie wojna Izraela z Hamasem, która może przerodzić się w otwarty konflikt z Hezbollahem w Libanie, sprawiają, że wyborcy są podzieleni co do tego, kto obejmie władzę, jeśli sytuacja stanie się jeszcze gorsza.
Niektórzy jednak uważają, że powodem, dla którego nie głosują, jest fakt, że prezydent Iranu ma ograniczoną władzę — w każdej kwestii podejmowania decyzji jest zastępcą ajatollaha i chociaż na papierze może wybrać własny gabinet, zwykle nie ma takiej możliwości.
Mówiąc prościej, w Iranie prezydentem jest ktoś, kogo główną rolą jest często spełnianie kaprysów ajatollaha i IRGC – powiedział Sazegara.
„Wielu z tych ludzi twierdzi, że nie ma różnicy między wyborem Pezeshkiana a Jaliliego. Oznacza to, że te wybory nie rozwiążą naszego problemu” – powiedział.
Zamiast tego wyborcy chcą wybrać kandydata, który sam nie pogorszy sytuacji i który będzie w stanie poruszać się w systemie w sposób, który choć trochę poprawi ich życie.
„Moim zdaniem te pseudowybory nie były i nie są w rzeczywistości wyborem między Dżalilim a Pezeshkianem lub jakimkolwiek innym kandydatem. Ta urna wyborcza umieszczona przed narodem jest w rzeczywistości wyborem między wolą narodu a Chameneim jako przywódcą i dyktatorem Iranu”.
„Chamenei zawsze podkreślał, że głos ludu w każdych wyborach jest głosem na system, a system oznacza jego samego” – podsumował Sazegara.
Tymczasem Abdi uważa, że chodzenie na wybory nadal ma znaczenie.
„Faktem jest, że (mówimy o) przyszłości. Nie można z całą pewnością stwierdzić, która decyzja jest słuszna, a która błędna” – powiedział TylkoGliwice.
„Jeśli niektórzy ludzie nie zagłosują, a Jalili zostanie prezydentem, możemy tego później żałować i powiedzieć: »chcielibyśmy zrobić coś, żeby Pezeshkian został prezydentem«. W tym sensie nie możemy powiedzieć na pewno, która decyzja jest słuszna”.
Czy Pezeshkian naprawdę mógłby przeprowadzić reformy w Iranie?
Pezeshkian, faworyt po pierwszej rundzie, jest przez niektórych postrzegany jako ktoś, kto może wyprowadzić Iran z trwającego kryzysu gospodarczego, powstrzymać ucisk kobiet i promować wolność internetową w kraju.
Jednak ani Abdi ani Sazegara nie są optymistami i nie wierzą, że tak się stanie.
„To bardzo ważne i poważne problemy w Iranie. Oczywiście rząd Pezeshkiana z pewnością poprawiłby wolność Internetu. Presja na kobiety prawdopodobnie się zmniejszy” — powiedział Abdi. „Ale nie sądzę, żeby te problemy zostały szybko rozwiązane”.
Sazegara był w swojej ocenie jeszcze surowszy.
„Moim zdaniem, w ramach obecnego systemu oraz wadliwej i skorumpowanej struktury Republiki Islamskiej, nawet Otto von Bismarck nie mógłby poprawić sytuacji gospodarczej Iranu” – powiedział.
„Dlatego dopóki ten system się nie zmieni, dopóki makropolityka rządu się nie zmieni, dopóki koncentracja władzy i bogactwa nie opuści rąk tych, którzy są u władzy, nie ma nadziei na żadną reformę w żadnej dziedzinie”.
Sazegara uważa, że Pezeshkian zdaje sobie z tego sprawę i jego obietnice wyborcze mogą przynieść poważny efekt przeciwny do zamierzonego, powodując, że Irańczycy będą jeszcze bardziej rozczarowani swoimi przywódcami.
„Ktokolwiek obiecuje reformę, wie, że jest to bezużyteczne, ale w rzeczywistości obietnica złożona ludowi jest obietnicą złożoną ludowi” – podsumował Sazegara.