PARYŻ — Po niepowodzeniu wyborczej gry Emmanuela Macrona dwaj sojusznicy francuskiego prezydenta starają się wykorzystać chaos i ugruntować swoją pozycję następców swojego szefa.
Ustępujący premier Gabriel Attal i minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin walczą o resztki obozu Macrona, który stracił ponad jedną trzecią reprezentacji w Zgromadzeniu Narodowym w przedterminowych wyborach, które w niedzielę zakończyły się katastrofą dla prezydenta.
Każda ze stron liczy na zdobycie wystarczającego poparcia, aby utworzyć koalicję rządową po głosowaniu, w którym lewicowy Nowy Front Ludowy niespodziewanie zdobył pierwsze miejsce, ale żadna partia nie zbliżyła się do uzyskania bezwzględnej większości.
Darmanin, uczeń byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, który zaczynał jako młody aktywista w szeregach francuskich sił konserwatywnych, koncentruje swoje wysiłki na budowaniu sojuszu z centroprawicą. Attal, były socjalista, który wdrożył kluczowe prawicowe polityki, będąc w rządzie, sygnalizuje chęć współpracy z partiami lewicowymi.
Jeśli któremuś z nich się to uda, zwiększy to jego szanse na reprezentowanie obozu Macrona w wyborach prezydenckich w 2027 r.
Sam Macron zobaczył, że jego przywództwo zostało zakwestionowane w niespotykanych dotąd kategoriach w okresie poprzedzającym i następującym po dwurundowym głosowaniu. Kandydaci otwarcie unikali lidera, którego uważali za zbyt toksycznego, by wygrać, a rządowi potentaci, tacy jak Attal, dystansowali się od decyzji o ogłoszeniu przedterminowych wyborów.
35-letni Attal został mianowany na to stanowisko na początku tego roku i prowadził intensywną kampanię na rzecz swojej partii, odbywając liczne podróże w celu wsparcia kandydatów, a także pojawiając się w mediach, aby bronić swojego obozu.
Jednak otwarcie odrzucił nieoczekiwaną decyzję Macrona o rozwiązaniu parlamentu w noc wyborów.
„Nie zdecydowałem się na rozwiązanie parlamentu, ale odmówiłem pozostania biernym” – powiedział Attal.
Waleczny duch szefa rządu zjednał mu sympatię pozostałych parlamentarzystów renesansu, co umożliwiło mu wybranie go na przewodniczącego swojej grupy parlamentarnej — ku wielkiemu niezadowoleniu francuskiej prezydencji, która czuje się zagrożona wzrostem jego popularności.
Tymczasem Darmanin był jednym z nielicznych ustępujących członków gabinetu, którzy poparli decyzję prezydenta o ogłoszeniu nowych wyborów. Rozglądając się za sposobem na wyjście z rządu, pochwalił „odwagę” Macrona, argumentując, że decyzja o ogłoszeniu przedterminowych wyborów była zgodna z duchem jednego z ojców Piątej Republiki Francuskiej, Charlesa de Gaulle’a.
Minister spraw wewnętrznych jest znany ze swoich nieustępliwych stanowisk w kwestiach imigracji i bezpieczeństwa. Darmanin wzywał do rządzenia „po prawej”, jednocześnie naciskając na ochronę bardziej lewicowej polityki redystrybucji społecznej we Francji. „Jutro zwycięży stanowcza linia w kwestiach sprawiedliwości, imigracji i przestępczości oraz opieki społecznej” – powiedział podczas kampanii.
Darmanin teraz dąży do zbudowania koalicji z konserwatywną grupą republikańską w Zgromadzeniu Narodowym. Jednak Laurent Wauquiez, prezes nowo utworzonej grupy republikańskiej, natychmiast odrzucił wszelkie perspektywy koalicji.
Attal z kolei preferuje „pluralistyczne zgromadzenie”, w którym prawodawstwo jest tworzone niezależnie od partii, z udziałem wszystkich, poza najbardziej radykalnymi siłami lewicowymi i prawicowymi.
„Jestem głęboko przekonany, że istnieją republikańskie siły polityczne po prawej, środkowej i lewej stronie, które mogą zjednoczyć się wokół interesów narodu francuskiego” – powiedział Attal.
Choć w niedzielę centrowcy uzyskali lepszy wynik, niż oczekiwano — zdobywając wystarczająco dużo miejsc, by pokonać skrajnie prawicowy Narodowy Zjazd, który większość sondaży typowała na pierwsze miejsce — ruch ten wciąż traci poparcie i członków.
Wielu zastanawia się, czy ich przyszłość leży w partii Macrona, Renaissance, skoro nie jest już ona główną siłą w parlamencie. Ustawodawca Sacha Houlié, jeden z pierwszych zwolenników prezydenta, ogłosił, że nie będzie już częścią Renaissance, mając na celu zbudowanie własnej grupy, która mogłaby obejmować prawodawców „od prawicy społecznej do socjalistycznej lewicy”.
Lojaliści Darmanina chcą narzucić swoją linię, odrzucając wszelkie pomysły współpracy nie tylko z radykalną lewicową France Unbowed, od dawna znienawidzoną przez centrystów, ale także z francuskimi Zielonymi. Maud Bregeon, parlamentarzystka renesansu bliska Darmaninowi, oskarżyła liderkę Zielonych Marine Tondelier o „przyzwolenie na użycie koktajli Mołotowa przeciwko siłom bezpieczeństwa” podczas protestu w sprawie zbiorników wodnych w zeszłym roku.
Jedno jest jasne: obietnica Macrona, że „przezwycięży” podział lewica-prawica podczas swojej pierwszej kampanii prezydenckiej, jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czy on — lub ktokolwiek inny — zdoła zjednoczyć coraz bardziej rozbite centrum, pozostaje niewiadome.
W liście opublikowanym w środę Macron wezwał „wszystkie siły polityczne, które utożsamiają się z instytucjami republikańskimi, rządami prawa, parlamentaryzmem, orientacją europejską i obroną niepodległości Francji, do podjęcia szczerego i lojalnego dialogu w celu zbudowania solidnej większości”.
Co dalej?
Lewicowy sojusz New Popular Front naciska na Macrona, aby wezwał ich do utworzenia rządu, z jednym z nich jako premierem. Do przyszłego czwartku, 18 lipca, zostanie wybrany nowy prezydent Zgromadzenia Narodowego, co sygnalizuje, czy osiągnięto jakieś porozumienia.