O nas
Kontakt

Niemcy zastanawiały się, jak powstrzymać rozwój AfD

Laura Kowalczyk

Niemcy zastanawiały się, jak powstrzymać rozwój AfD

Awans skrajnej prawicy wywołuje falę szoku w krajobrazie politycznym kraju.

W Niemczech niemal co tydzień pojawiają się informacje o pozornie niepohamowanym wzroście prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD). Ale obecnie nie dotyczy to tylko notorycznie przyjaznych AfD państw we wschodnich Niemczech, ale rozprzestrzenia się także dalej na zachód.

W Saksonii, Turyngii i Brandenburgii AfD osiąga obecnie znacznie powyżej 30 procent. Partia zyskuje na popularności także w byłych zachodnioniemieckich krajach związkowych, Hesji i Bawarii, gdzie oczekuje się, że w niedzielnych wyborach osiągnie poziom około 15 procent.

Kiedyś etykietowana jako atrakcyjna jedynie dla marginalnej skrajnej prawicy, dziś AfD stała się akceptowalna dla znacznie większej liczby wyborców. I chociaż sondaże nie są wynikami wyborów, wywołują falę szoku w niemieckim krajobrazie politycznym.

Na poziomie regionalnym i lokalnym coraz trudniej jest obecnie skutecznie tworzyć koalicje przeciwko kandydatom AfD. W Sonnebergu, dystrykcie w południowej Turyngii, kandydatowi AfD udało się pokonać zjednoczony front Lewicy, Socjaldemokratów, Zielonych, Liberałów i Chrześcijańskich Demokratów (CDU) i zdobyć mandat w radzie okręgu. Podobnie w Raguhn-Jeßnitz, 9-tysięcznym mieście w Saksonii-Anhalt, prawicowy kandydat zwyciężył nad wspólnym kandydatem, popieranym przez wszystkie inne partie, i został wybrany na burmistrza.

Wydaje się, że im bardziej partie lewicy AfD łączą siły, tym mniej można je wyróżnić. A to z kolei podsyca narrację AfD, że jest to jedyna autentyczna opozycja i że wyborcy powinni odwrócić się od starych, ugruntowanych partii.

Okazuje się też, że utrzymanie tzw. „firewallu” przeciwko AfD – czyli politycznej izolacji prawicy – ​​jest trudnym zadaniem, gdyż silna reprezentacja AfD w parlamentach krajowych utrudnia sprawowanie rządów przeciwko niej.

Przykładowo w Turyngii, gdy niedawny wniosek CDU o obniżenie podatku od przeniesienia własności gruntów został poparty przez AfD i tym samym zdobył większość głosów, konserwatystom zarzucono współpracę z partią skrajnie prawicową. CDU znalazła się w dylematach: czy w ogóle jest sens nie wprowadzać rozsądnego projektu ustawy tylko dlatego, że miałby poparcie AfD? Takie posunięcie drastycznie ograniczyłoby pole działania którejkolwiek ze stron – ale zwłaszcza CDU.

Jako partia politycznie najbliższa AfD sytuacja ta miała dramatyczne konsekwencje dla konserwatystów. Choć za cel głosili zmniejszenie poparcia dla AfD o połowę, skrajnie prawicowa partia niemal podwoiła liczbę elektoratów od ostatnich wyborów federalnych w 2021 r., osiągając w całym kraju odsetek wynoszący około 20% – obecnie CDU wynosi w najlepszym przypadku 30%.

Ale CDU nie tylko nie osiągnęła swoich celów, ale także jest coraz bardziej zdezorientowana, jak zareagować.

Ilekroć partia opowiada się za stanowiskami, które AfD wykorzystuje także w swoich kampaniach, niemal wszystkie pozostałe partie natychmiast wskazują na jej rażące nieprawdziwe stanowisko. Tak było w przypadku migracji, zmiany klimatu i edukacji – czyli dokładnie tych kwestii, które zwykle pojawiają się na pierwszym planie, gdy wyborcy są pytani o ich główne obawy. Podczas gdy inne partie idą moralnie wysoko i dystansują się od AfD – która szczególnie dobrze współpracuje z bazą wyborczą Zielonych i w mniejszym stopniu Socjaldemokratów – CDU musi jeszcze znaleźć sposób na poruszanie się w tym toksycznym środowisku i wygląda na słabego i niezdecydowanego.

Jednak konsekwencje awansu AfD mają ogromne konsekwencje nie tylko dla Niemiec, ale także dla Unii Europejskiej. Jeśli partii uda się utrzymać obecną dynamikę w przyszłym roku, prawdopodobnie osiągnie dobry wynik w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2024 roku.

AfD jest jednak głęboko eurosceptyczna – żeby nie powiedzieć wręcz wroga UE. Partia wybrała niedawno Maksymiliana Kraha na swojego głównego kandydata w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Krah uważa, że ​​Europę należy przekształcić w „twierdzę” przeciwko migrantom i że należy zlikwidować 80 proc. unijnej biurokracji. Jest także zdecydowanie prorosyjski i ostro krytykuje skupienie się bloku na kwestiach klimatycznych.

Zdaniem Björna Höcke, przewodniczącego grupy parlamentarnej AfD w Turyngii, „Ta UE musi umrzeć, aby mogła żyć prawdziwa Europa”. A silna AfD niemal na pewno zaryzykuje zepchnięcie prawicowej frakcji w Parlamencie jeszcze bardziej na margines i zakłócenie polityki w Brukseli.