Głośnik Kevin McCarthy został we wtorek usunięty ze stanowiska w wyniku niezwykłego starcia, pierwszego w historii Stanów Zjednoczonych. Głosowanie 216 do 210, wymuszone przez kontyngent skrajnie prawicowych konserwatystów, wprawia Izbę i jej republikańskich przywódców w chaos.
Główny rywal McCarthy’ego, republikanin Matt Gaetz z Florydy, przedstawił „wniosek o opuszczenie parlamentu”, skupiając ponad garstkę konserwatywnych republikańskich krytyków mówcy i wielu Demokratów, którzy twierdzą, że jest on niegodny przywództwa.
Dalsze kroki są niepewne, ale nie ma oczywistego następcy, który przewodziłby większości Republikanów w Izbie Reprezentantów.
Los republikanina McCarthy’ego jest głęboko niepewny, gdy spotyka się z tak zwanym „wnioskiem o opuszczenie urzędu” złożonym przez republikanina Matta Gaetza z Florydy, zaciekłego krytyka sprzymierzonego z Donaldem Trumpem. Aby usunąć McCarthy’ego ze stanowiska mówcy, gdyby Demokraci głosowali za przyjęciem parlamentu wraz z konserwatywnymi rebeliantami, wystarczyłoby poparcie zaledwie garstki Republikanów z jego niewielkiej większości.
„Gdybym liczył, ile razy ktoś chciał mnie znokautować, już dawno by mnie nie było” – powiedział McCarthy wcześniej na Kapitolu po prywatnym porannym spotkaniu.
Na Kapitolu zarówno Republikanie, jak i Demokraci spotkali się prywatnie za zamkniętymi drzwiami przed historycznym popołudniowym głosowaniem.
Według pewnego republikanina obecnego na spotkaniu McCarthy otrzymał trzy owacje na stojąco – jedną, gdy podszedł do mikrofonu, aby zabrać głos, drugą podczas swoich przemówień i ostatnią, gdy skończył, jak powiedział republikanin obecny na spotkaniu i zapewnił anonimowość w celu omówienia tej kwestii.
W pewnym momencie nastąpiło podniesienie rąk w ramach poparcia dla McCarthy’ego, co było „przytłaczające” – powiedział republikanin Ralph Norman, RS.C., członek Klubu Wolności Izby Reprezentantów.
Gaetz był obecny, ale nie przemówił do sali.
Po drugiej stronie Kapitolu Demokraci ustawili się w kolejce do długiej dyskusji i zjednoczyli się wokół jednego wspólnego punktu: McCarthy’emu nie można ufać, stwierdziło kilku prawodawców obecnych na sali.