Luksusowy domek na drzewie z tajemniczym lasem ukrytym w środku: Mój wymarzony wypoczynek we włoskim kurorcie na drzewie.
Wyznaczam sobie jasne intencje na moje mini wakacje. Jako samozatrudniona przedsiębiorczyni mieszkająca na chaotycznie pięknej Sycylii i matka „energicznego” malucha desperacko potrzebowałam „czasu dla siebie”.
Moja ogromna potrzeba wyłączenia tego wszystkiego, w połączeniu z faktem, że nie jestem na tyle nordykiem, aby wyskoczyć z łóżka i wspiąć się na górę, opłaciła się mi z nawiązką.
Kiedy moje buty turystyczne odpoczęły w moim „Nest Suite”, założyłem pluszowy szlafrok i udałem się prosto do hotelowego spa zadaszonego i odkrytego.
My Arbor – ośrodek odnowy biologicznej z widokiem na otoczone górami miasteczko Bressanone w północnych Włoszech – kryje w sobie sekret poczucia się jak bogini. Jeśli wybierasz się do spa wcześnie rano (kiedy większość gości jest na pieszej wędrówce), masz do dyspozycji sauny, nowe jacuzzi na świeżym powietrzu, basen i mój ulubiony element, „gniazda” tylko dla siebie.
Z tych małych, rozkosznych kołysek roztacza się otoczony drewnianymi ramami widok na zieloną dolinę poniżej i wznoszące się w górze Alpy. Grzejniki na suficie i w samym łóżku otulają Twoje ciało ze wszystkich stron, rozpuszczając wszelkie pozostałości stresu.
Wielozmysłowe doświadczenie w saunie sprawiło, że poczułam się jedwabiście gładka i zrelaksowana
Chcąc spróbować czegoś nowego w My Arbor, pierwszego popołudnia wybrałem bardzo nagą i spoconą saunę.
Dołączyłem do infuzji w saunie o 15:30 i wyglądało to tak: w upale 60 stopni Celsjusza wspaniała kobieta o imieniu Kiki z szerokim uśmiechem i kolorowymi spodniami do jogi z wdziękiem machała do mnie i 10 innych gości różnymi żywymi aromatami.
Następnie przeszliśmy do sauny parowej, gdzie Kiki napełniła nasze dłonie mieszanką soli i oleju kokosowego, którą z wdzięcznością wcierałam w przesłoniętą latem skórę. To wysokie doznanie zmysłowe w buffie sprawiło, że poczułem się jedwabiście gładki i zapragnąłem wypić szklankę chłodnej alpejskiej wody źródlanej.
Może to zabrzmi banalnie, ale chwila spokoju na przemyślenie, jakiego rodzaju naparu chcę spróbować w następnej kolejności, była mile widzianą gratką dla zwykle spieszącej się mamy.
Pojechałem nową gondolą Plose w Alpy
Myślę, że można śmiało powiedzieć, że pierwszego pełnego dnia wypróbowałem każdą saunę, prysznic i zachęcającą, dużą kanapę w My Arbor, jakbym był Złotowłosą wypuszczoną na wolność w jej wymarzonym domu. Kiedy w końcu odkryłam, że niepozornie wyglądające leżaki w słabo oświetlonym pokoju relaksacyjnym to łóżka wodne, na tym zakończyłam popołudnie książką Elif Shafak i było „w sam raz”.
Drugiego dnia nie mogłem już oprzeć się wezwaniu Alp. Wyszedłem z ośrodka pieszo i podczas krótkiego spaceru przez las wdychałem intensywne zapachy sosny i jałowca, aż dotarłem do nowiutkiej gondoli Plose.
Zebrałam się na odwagę (mam lęk wysokości), wzięłam głęboki oddech i wskoczyłam. Szybko dostarczył mnie 1000 metrów do restauracji La Finestra i jej oszałamiającego widoku na Dolomity. Stamtąd wybrałem średnio intensywną wędrówkę do Rifugio Rossalm, który swobodnie znajduje się w chmurach na wysokości 2180 metrów nad poziomem morza.
Moja wędrówka nie była długa, ale drewniane leżaki w restauracji i pokusa schłodzonego Weissbiera w słońcu były dla mnie zbyt trudne, aby się oprzeć. Żałowałem tylko, że nie miałem lepszego wyczucia czasu, bo ich lunch wyglądał, za który można umrzeć, ale właśnie zafundowałem sobie pobłażliwe śniadanie w ośrodku.
Rano jestem prostą kobietą, więc świeżo upieczony chleb pełnoziarnisty w połączeniu z domowym masłem i dżemami to dla mnie łatwe zwycięstwo. Tego ranka jednak nie poprzestałam na chlebie. Spróbowałem także świeżych soków (najbardziej podobały mi się pomarańcze i imbir), domowych kaszek, specjałów z jajkiem w koszulce i szpinakiem, ciastek (kto może oprzeć się maślanemu zapachowi świeżych rogalików?), owoców sezonowych i lokalnego prosecco z północnych Włoch . Nie trzeba dodawać, że mój żołądek nie był już w stanie tego znieść.
Tego popołudnia wróciłem do My Arbor, mając czas, aby przed kolacją wcisnąć „leczniczy maseczkę”. Musiałem zasnąć podczas zabiegu, gdy dźwięk mojej terapeutki Silvii poruszającej zasłonę w dużym oknie sprowadził mnie z powrotem w samą porę, aby przed moim łóżkiem zobaczyć fioletowawy alpejski zachód słońca.
Luksusowy domek na drzewie, w którym ukryty jest tajemniczy las
Jako miłośniczka aranżacji wnętrz, znalezienie drogi do jadalni było prawdziwą przyjemnością, gdy przechodziłam przez rozległe palenisko (recepcję i bar) ozdobione wiszącymi drzewami, które wyglądały, jakby zostały wyrwane tuż z zewnątrz. Cały ośrodek sprawia wrażenie pięciopiętrowego luksusowego domku na drzewie, w którym ukryty jest tajemniczy las.
Jednak pièce de résistance to jadalnia z wirującą drewnianą rzeźbą unoszącą się nad stołami, które pasują do reszty pomieszczenia jak puzzle.
Dzięki mojemu kelnerowi Matthiasowi, który sprawił, że samotne spożywanie posiłków stało się kulinarną przygodą – zapewniając mi zachętę do dalszej podróży podczas moich pięciodaniowych posiłków nocnych – ten pokój stał się moim ulubionym. Szczególnie smażona ośmiornica w puree tajemniczej kremowej dobroci na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Gdy sobie to wszystko przypominam, nagle robi mi się bardzo niedobrze i nie mogę przestać myśleć o tym, jak niedrogi był mój lot z Sycylii do Werony i jak wspaniały był pociąg jadący do Alp. Już kombinuję, jak znaleźć się z powrotem w „gniazdach”.