Brytyjska partia opozycyjna chce naprawić usługi publiczne i zmienić ofertę – nie sięgając zawsze po książeczkę czekową.
LIVERPOOL, Anglia — Keir Starmer stara się stąpać ostrożnie.
Lider Partii Pracy i jego kanclerz cieni Rachel Reeves przybywają w tym tygodniu do Liverpoolu na konferencję partii z jednym zadaniem: przekonać wyborców, że partia jest gotowa rządzić po 13 latach w politycznym dziczy Wielkiej Brytanii.
W miarę jak Starmer zbliża się do władzy, desperacko stara się nie popełnić błędu – i nigdzie nie jest to bardziej oczywiste niż w jego podejściu do finansów publicznych kraju.
Ale ta ostrożność niesie ze sobą ryzyko. Partia Pracy spędzi ten tydzień na konferencji, prosząc wyborców, aby zaufali nieprzetestowanemu przywódcy w kwestii naprawienia niedomagających brytyjskich usług publicznych – bez konieczności sięgania zawsze po książeczkę czekową.
„Od teraz „bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu”” – powiedział jeden z ministrów gabinetu cieni, któremu zapewniono anonimowość, aby mógł szczerze wypowiadać się na temat wewnętrznych dyskusji w partii. „Odpowiadające temu niebezpieczeństwo polega na tym, że ludzie nie mają istotnego powodu, aby wyjść i głosować na nas”.
Przed zeszłym rokiem i katastrofalnym minibudżetem Liz Truss, który wystraszył rynki i poprzedził gwałtowny wzrost kosztów kredytów hipotecznych, konserwatyści niezmiennie w sondażach przewyższali Partię Pracy jako partię, która ma największe zaufanie do kierowania brytyjską gospodarką.
Bez względu na dramaty, jakie mogły spotkać partię torysów, konserwatywni parlamentarzyści zwykle pocieszali się tym, że gdy nadejdzie potrzeba, wyborcy woleliby, aby to oni trzymali za sznurki portmonetkę.
To nastroje nękają Partię Pracy od czasu utraty władzy w 2010 r. To wtedy torysi zaczęli wymachiwać notatką pozostawioną przez ustępującego ministra skarbu Partii Pracy Liama Byrne’a dla jego następcy z Partii Konserwatywnej, która brzmiał: „Obawiam się, że nie ma pieniędzy”.
W ostatnich miesiącach notatka ponownie znalazła się w centrum uwagi przez przewodniczącego Partii Konserwatywnej Grega Handsa, który regularnie publikuje ją w mediach społecznościowych i podczas podróży po kraju zaczął nosić ze sobą kopię.
Taktyka ta budzi zdziwienie parlamentarzystów i komentatorów, którzy uważają ją za beznadziejnie przestarzałą, ale znawcy partii torysów upierają się, że jest nadal aktualna.
„To przypomnienie, że kiedy Partia Pracy kieruje sprawami, robi to źle” – powiedział doradca Partii Konserwatywnej.
Niezależnie od tego, czy wyborcy ulegną wpływowi, czy nie, ciągłe rozpowszechnianie tej notatki pokazuje, że konserwatyści w dalszym ciągu uważają rozrzutne wydatki publiczne za piętę achillesową Partii Pracy.
Podjęta w zeszłym tygodniu decyzja Rishiego Sunaka o zamknięciu północnego odcinka kosztownego projektu kolei dużej prędkości 2 i zamiast tego przeznaczeniu 36 miliardów funtów na inne projekty transportowe, zastawia kolejną pułapkę na Partię Pracy. Rzecznik torysów otwarcie przyznał: „Jeśli stawia to Partię Pracy w trudnej sytuacji, jest to oczywiście miłe”.
W zeszłym tygodniu Starmer powiedział ITV, że Partia Pracy będzie kontynuować ogłoszone projekty, zamykając się w planie, którego nie wymyślił.
W tej sytuacji Starmer nie zamierza ryzykować. Jego partia przez ostatni rok próbowała wbić w pamięć przesłanie dotyczące dyscypliny fiskalnej – nawet jeśli w odniesieniu do kluczowych aspektów planu dla rządu pozostają duże znaki zapytania.
Reeves, który byłby najwyższym ministrem finansów w rządzie Starmera, wydał edykt do gabinetu cieni przeciwko obietnicom dotyczącym niewykorzystanych środków. A Starmer niedawno wykluczył podwyżkę podatku dochodowego.
David Gauke, były poseł torysów i minister skarbu, twierdzi, że ostrożność Partii Pracy jest uzasadniona: „Konserwatyści będą chcieli ich zaatakować za konieczność podnoszenia podatków… jeśli będą zbyt luźno posługiwać się językiem, będzie to szansa dla ich przeciwników. ”
Partia Pracy zobowiązała się do zaprzestania zwolnień podatkowych dla osób niezameldowanych, podniesienia podatku od czesnego w szkołach prywatnych i zwiększenia podatku od nieoczekiwanych zysków dla firm naftowych i gazowych, ale w obecnej sytuacji nie jest jasne, skąd będą pochodzić dalsze dochody.
Największe jak dotąd wydatki partii to inwestycje kapitałowe o wartości 28 miliardów funtów rocznie mające na celu wsparcie dekarbonizacji Wielkiej Brytanii. Tylko 20 miliardów funtów z tej kwoty to wydatki „dodatkowe” – powyżej kwoty obiecanej przez konserwatystów – i w dalszym ciągu powodują one spadek inwestycji w następnym parlamencie.
Pytanie, w jaki sposób Starmer wywiąże się ze swojej obietnicy „budowania lepszej Wielkiej Brytanii”, pozostaje zatem szeroko otwarte.
„Wskazanie obszaru wymagającego inwestycji jest znacznie łatwiejsze niż opracowanie zestawu spójnych planów ich realizacji” – zauważa Ben Zaranko z Instytutu Studiów Fiskalnych.
Przytacza niedawny, trafiający na pierwsze strony gazet przykład wadliwych budynków szkolnych w całym kraju, argumentując, że chociaż Partia Pracy oskarżyła rząd o niedoinwestowanie w szkoły, sama nie obiecała żadnych dodatkowych inwestycji.
Sekretarz generalny dużego związku zawodowego, któremu zapewniono anonimowość, aby móc szczerze wypowiadać się, wyraził nadzieję, że rozmowa na temat wydatków ulegnie zmianie, jeśli Partia Pracy zdobędzie władzę.
„Nie sądzę, że Partia Pracy będzie miała długi miesiąc miodowy. Przejmą kraj, który jest naprawdę poważnie zniszczony” – mówili.
Choć Starmer próbuje obniżyć oczekiwania dotyczące wydatków, mówi o ambicjach partii dotyczących wzrostu i dogadzania się z sektorem biznesowym.
Jedną z jego pięciu „misji na rzecz lepszej Wielkiej Brytanii” jest zapewnienie najwyższego, trwałego wzrostu w G7 – oczekuje się, że temat ten będzie często pojawiał się w przemówieniach konferencyjnych Starmera i Reevesa.
Zdaniem Zaranko niesie to ze sobą pewne trudności. „Jeśli argument jest taki, że nie możemy sobie pozwolić na podjęcie wszystkich tych zobowiązań w zakresie wydatków, dopóki nie osiągniemy wzrostu gospodarczego – nie jest to coś, co przyniesie rezultaty przez dekadę lub dłużej”.
Zakwestionował to starszy urzędnik Partii Pracy, nieuprawniony do wypowiadania się publicznie. Powiedzieli, że można wprowadzić pewne zmiany – na przykład w notorycznie zaporowym brytyjskim systemie planowania – które zaczną obowiązywać wcześniej.
I, jak podkreśliła ta sama osoba, partia jest otwarta na zwrócenie się do wyborców, aby w dłuższej perspektywie postawili na Partię Pracy. „Jesteśmy z nimi bardzo szczerzy, mówiąc, że naprawienie szkód wyrządzonych w ciągu ostatniej dekady zajmie dużo czasu”.
Niektórzy zastanawiają się, czy to ostrożne podejście doprowadzi do jego ograniczenia, zwłaszcza jeśli sondaże zawężą się zgodnie z oczekiwaniami bliżej wyborów.
„Brakuje im elementu, w przypadku którego muszą podjąć trochę więcej ryzyka, jeśli chodzi o to, w jaki sposób będą w stanie zapewnić wzrost, jakiego nie zapewniłby rząd konserwatywny” – mówi Gauke.
Były minister który doradza Reevesowi, ale nie został upoważniony do wypowiadania się w protokole, powiedział, że obecny schemat holdingowy jest „frustrujący – mamy świetną okazję, aby być bardziej ambitnymi i wiarygodnymi”.
Jeśli Partia Pracy naprawdę może zdobyć władzę, grając ostrożnie, Starmer może nie przejmować się zbytnio deficytem inspiracji.