TylkoGliwice Culture przeprowadza wywiad ze zdobywcą tegorocznej nagrody Lumière: wielkim Wimem Wendersem.
Zespół TylkoGliwice Culture przybywa do dość eleganckiego Club Lounge hotelu Intercontinental.
Mój kolega Fred jest wyraźnie entuzjastycznie nastawiony. Wim Wenders i jego filmy wiele dla nas znaczą, ale wywarły na niego wpływ, którego oglądanie jest poruszające.
Przydzielono nam dziesięć minut ze zdobywcą tegorocznej prestiżowej nagrody Lumière, niemieckim twórcą takich klasyków jak Paryż, Teksas, Skrzydła pragnienia I Klub społecznościowy Buena Vista. Na Festiwalu Lumière prezentowana jest pełna retrospektywa jego twórczości, w tym jego nowy film Idealne dnimiał premierę na Festiwalu Filmowym w Cannes.
Najnowszy film Wendera to porywająca perełka o Hirayamie, starzejącym się sprzątaczu toalet (Kōji Yakusho, zdobywca tegorocznej nagrody dla najlepszego aktora pierwszoplanowego) w Tokio. Wenders i Yakusho łamią ci serce i łączą je z wyjątkową i delikatną mocą. Widzi, jak Wenders czerpie mądrość życiową i przekształca ją w medytacyjną opowieść o radościach życia codziennego. Jakby tego było mało, całe piękne i przejmujące studium postaci jest przerywane dźwiękami Lou Reeda, Patti Smith i Niny Simone. I kocham mnie trochę Nina.
Fred i ja siedzieliśmy obok siebie na pokazie w Cannes i płakaliśmy jak zagubione dzieci. Łzy radości, pamiętajcie.
Nasz krótki przedział czasowy stwarza problem, biorąc pod uwagę wszystko, co chcemy omówić z Wendersem. Bardzo chcę go zapytać o wykorzystanie muzyki w jego filmach, wiedząc, że filmowiec współpracował z Nickiem Cave’em, Ry Cooderem, Eelsem i wieloma innymi osobami… Ale inni dziennikarze są tam, żeby przeprowadzić z nim wywiad, a potem to robimy. Porównujemy przygotowane przez nas pytania, wybieramy te, które będą działać wraz z upływem czasu i Chodźmy.
„On mówi płynnie po francusku” – mówi Fred. „Zróbmy to tym razem po francusku, w końcu jesteśmy na Festiwalu Lumière!”
Oprócz transkrypcji nadal muszę pracować nad tłumaczeniem, ale cholera. „Chodźmy.”
Po kilku rozmowach z uroczą i bardzo przyjacielską żoną Wendera, Donatą, która nam to mówi Idealne dni Dla jej męża był to szczęśliwy powrót do Japonii, któremu producenci pozwolili na filmowanie we własnym tempie, udając się do kącika wywiadów.
Ściskam swoje Klub społecznościowy Buena Vista książeczka winylowa, a Fred oferuje zestaw zdjęć z limitowanej edycji sprzed 30 lat. Jeśli ten wywiad pójdzie dobrze, możemy wrócić do domu z bezczelnym autografem. Przecież nie co dzień spotyka się główną postać nowego kina niemieckiego, tytana w swojej dziedzinie, będącego jednocześnie prezesem Europejskiej Akademii Filmowej.
Szczerze mówiąc, bez ciśnienia. A zegar tyka…
TylkoGliwice Culture: Jest Pan tegorocznym laureatem 15. edycji Nagrody Lumière. To wyróżnienie honorowe i symboliczne, ale jakie znaczenie ma dla Ciebie to wyróżnienie?
Wim Wenders: Symbolika jest już zawarta w nazwie – „Światło”. To jest źródło kina. Wynaleźli elektryczność, a 10 lat później pojawiło się kino. To właśnie tworzy projekcję: światło – światło. Robisz filmy światłem. Wynalazek jest lekki, przynajmniej w duchu. Światło jest esencją życia, do tego stopnia, że ta nagroda jest niezwykle symboliczna i sprawia mi większą radość niż jakakolwiek inna nagroda, którą otrzymałam wcześniej. Ponieważ czasami ceny są zobowiązaniami. To wyróżnienia, ale wiele nagród czeka także tych, którzy je wręczają, w zabawny sposób. Ale Nagroda Lumière… Braci Lumière nie ma wśród nas, ale zachowała swoje imię, idealne imię dla wynalazców kina! I teraz czuję, że wpisuję się w tę tradycję – pomagania w wynalezieniu kina.
Często bracia Lumière kojarzyliśmy z filmami dokumentalnymi, ale wiemy, że w ich twórczości jest też sporo fikcji, ingerencji w rzeczywistość, jeśli kto woli. Eksperymentowałeś także z tymi dwoma wymiarami kina, podejmując refleksję nad obrazem – fotograficznym i kinematograficznym. Czy w związku z tym sądzi Pan, że kino ma władzę, ostateczniereprezentować wszystko – świat, nas, nasze człowieczeństwo?
Kino ma wielką moc zachowywania i pielęgnowania rzeczy. Ludzie też – istoty, twarze… Kino może zachować. Fikcja – dość zaawansowana – jak Skrzydła pragnienia, który jest filmem niemal fantastycznym, z aniołami stróżami, co jest czystą fikcją… A cóż jest, jeśli nie najdoskonalszym dokumentem miasta, którego już nie ma? Tego Berlina już nie ma. Tych Niemiec już nie ma. Ale zostało zachowane w filmie fikcyjnym.
Gdybym miała komuś tłumaczyć, dlaczego kocham San Francisco, nie pokazałabym mu żadnych zdjęć ani filmów dokumentalnych. Pokazałbym im zawrót głowy, bo to jest esencja tego miasta. Fikcja i kino fabularne mają dziwną moc zachowywania i definiowania tego, czym coś jest, czym jest miasto, krajobraz, postać…
Kręciłeś zdjęcia w Europie, Stanach Zjednoczonych i kilka razy w Japonii – szczególnie w przypadku Twojego najnowszego filmu. Idealne dni, zaprezentowany w tym roku w Cannes. Czy możemy nazwać Cię filmowcem? bez limitów – filmowiec bez granic?
To zabawne. Nikt mi nigdy nie podsunął takiego pomysłu, filmowiec bez granic… Nakręciłem film dla Lekarzy Bez Granic i to jeden z filmów, który sprawił mi najwięcej radości. To film o przemocy wobec kobiet, który nakręciłem w Kongo. To było dla Lekarzy bez Granic, aby mogli wykorzystać to do edukacji, ale także do mówienia o tej okropnej chorobie, jaką jest przemoc wobec kobiet, która staje się bronią we wszystkich wojnach światowych. Widać to teraz na Ukrainie, a w ostatnich dniach w Palestynie. Przemoc wobec kobiet stała się bronią. A ten film, który nakręciłem dla Lekarzy bez Granic, był niezwykle wyzwalającym doświadczeniem i znalazłem się na swoim miejscu. Dlatego określenie „filmowiec bez granic” napawa mnie teraz wielką radością. Postaram się to zapamiętać i ci zacytować!
Jeśli chodzi o nastroje europejskie i Twój film Anzelma, usłyszałem taki cytat od Anselma Kiefera, który powiedział: „Lubię być w domu, ale lubię też być wszędzie w Europie. » Czy masz to samo uczucie?
Tak, dla mnie kino nigdy nie było historią narodową. Odkryłem to w Paryżu. Chciałem zostać malarzem, odkryłem kino i to zmieniło moje życie. Urodziłem się w 1945 roku i nie było Europy. Europa była terytorium wojennym, historią wielu wojen między Francją a Niemcami. Kiedy rozpoczęła się przyjaźń francusko-niemiecka, był to ważny dzień w moim życiu: kiedy De Gaulle i Adenauer uścisnęli sobie dłonie, zalałem się łzami. Dla mnie to była przyszłość, niesamowita przyszłość, to była utopia. Byłem tam i dla mnie był to bardzo wzruszający moment. Jestem zdruzgotany tym, co zrobili z tym pomysłem. Zrobili z tego pomysł ekonomiczny, skupiony całkowicie na finansach. Nigdy nie stworzyli Europy idei, marzeń ani kultury. Zawsze to przytaczają, gdy Europa ma problem, ale nie posługują się pomysłami. Nigdy nie stworzyli Europy należącej do Europejczyków.
Jestem zdeklarowanym proeuropejczykiem. Pomysł ten wywołał największe emocje w moim życiu: Europę, w której zawsze będzie pokój, bez wojen, w której zostawimy za sobą nacjonalizm. Niestety, zbyt wielu ludzi ma tego zapominalskiego wirusa, którzy o tym wszystkim zapomnieli i obiecują nowy nacjonalizm w każdym kraju europejskim. I widzieliśmy, do czego to prowadzi. To ogromna katastrofa, ta utrata pamięci…
Fred i ja byliśmy bardzo zdenerwowani Idealne dni kiedy widzieliśmy to w Cannes. Uderzyła nas poezja, która potępia ten film. To tak, jakbyśmy zapełniali pustkę historią empatycznego człowieka, który służy dobru wspólnemu i innym. Czy to część twojej pracy: wypełnianie pustki czymś, czego brakuje?
Poczułem się tak, kiedy w końcu mogłem wrócić do Japonii z tym niejasnym pomysłem. Być może po to, aby nakręcić kilka krótkich filmów dokumentalnych o architektach i ich pracach publicznych związanych z projektem społecznym dotyczącym toalet. I wtedy odkryłam to poczucie dobra wspólnego, które jest bardzo silne w Japonii, a także zamiłowanie do szczegółów. Podczas tego wszystkiego w Europie było bardzo smutno, że wielką ofiarą pandemii było wyraźnie poczucie dobra wspólnego. Chciałem więc porozmawiać o tym, dlaczego według mnie Japonia reprezentuje tak wiele dobrych idei społecznych dotyczących wspólnego życia i przyszłości ludzkości. W zabawny sposób opowiedzieliśmy bardzo naiwną historię. To bardzo proste i trochę utopijne. I zdaliśmy sobie sprawę, że nawet podczas kręcenia byliśmy naprawdę zadowoleni z naszej postaci. Bardzo go kochaliśmy i zdaliśmy sobie sprawę, że wiele naszych pragnień znalazło odzwierciedlenie w jego życiu, jego rutynie i sposobie, w jaki żył na co dzień – cieszyć się tym, co miał i tym, jak mało zrobił. w jego codziennym życiu. To było odurzające. Chciałeś to zrobić.
Robiąc film, chciałem zastosować jego metodę i usunąć wszystko, co było dla mnie ciężarem. I w końcu, aby być szczęśliwym, potrzebujesz znacznie mniej tego, co faktycznie masz. Największą chorobą, na którą obecnie wszyscy cierpimy, jest to, że mamy za dużo tego, co kochamy. Kochamy kino, ale filmów jest za dużo. Kocham muzykę, ale jest jej za dużo do słuchania. Uwielbiam czytać, ale mam zbyt wiele książek, których nie przeczytałam, których nie byłam w stanie przeczytać. Wszystkiego jest za dużo i wcale mnie to nie cieszy. To czyni mnie nieszczęśliwym. A gdybym mógł ograniczyć wszystko, byłbym szczęśliwszym człowiekiem.
Dowiedziałem się tego przez pomyłkę, z samego filmu, z naszej własnej historii. A ta fikcyjna postać wiele nas nauczyła. Wszyscy zaangażowani w film wiele się od tego fikcyjnego mężczyzny nauczyli, do tego stopnia, że stał się bardzo, bardzo realny i ostatecznie prawie nakręciliśmy o nim film dokumentalny.
Wim Wenders – zdobywca nagrody Lumière 2023.