Liczba ta przekracza poprzednią najwyższą wartość podczas kryzysu migracyjnego w 2006 r., kiedy na Wyspy Kanaryjskie przybyło 31 678 migrantów.
Hiszpańskie Wyspy Kanaryjskie ustanowiły nowy rekord liczby nielegalnych przybyszów na archipelag – jak dotąd w tym roku ponad 32 000 migrantów odbyło niebezpieczną podróż statkiem.
Większość z nich pochodzi z Senegalu.
Wyspy położone w pobliżu kontynentu afrykańskiego od dziesięcioleci służą jako odskocznia do Europy. Chociaż większość przypływów pochodzi z Senegalu, są też łodzie wypływające z Gambii, Mauretanii, Maroka i Sahary Zachodniej.
Według danych opublikowanych przez hiszpańskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i lokalne służby ratunkowe od stycznia do listopada tego roku na wyspy przybyło co najmniej 32 029 osób, co przekroczyło poprzedni rekord ustalony podczas kryzysu migracyjnego w 2006 r., kiedy na Wyspy Kanaryjskie przybyło 31 678 migrantów.
Przemytnicy w Senegalu pakują młodych ludzi szukających lepszych możliwości w Europie do starych, rzemieślniczych łodzi rybackich. Podróż z Senegalu na Wyspy Kanaryjskie zajmuje zwykle tydzień trudnej żeglugi pod wiatr i liczy około 1600 km.
Łodzie z migrantami często rozbijają się lub znikają na Atlantyku.
Aby uniknąć kontroli granicznych wzdłuż wybrzeża, przemytnicy odbywają dłuższe podróże, kierując się najpierw na zachód, na otwarty Atlantyk, a następnie udając się na północ w stronę Wysp Kanaryjskich – objazdem, który sprowadził wielu ludzi na maleńką, najbardziej wysuniętą na zachód wyspę El Hierro, czasami przytłaczając władze lokalne i służby ratunkowe.
Niegdyś latarnia morska stabilności demokratycznej w regionie, Senegal został ogarnięty niepokojami społeczno-politycznymi, które na początku tego roku zakończyły się brutalnymi starciami.
Zmagający się z trudnościami rząd prezydenta Macky’ego Salla rozwiązał popularną wśród młodych wyborców partię opozycyjną Ousame Sonko. Kryzys polityczny w połączeniu z brakiem pracy, rosnącymi cenami żywności i wyczerpującymi się zasobami rybnymi spowodował, że tysiące ludzi opuściło kraj.
W obliczu rekordowej liczby przybyszów minister spraw wewnętrznych Hiszpanii Fernando Grande-Marlaska poleciał w zeszłym tygodniu do stolicy Senegalu, Dakaru, aby wywrzeć nacisk na rząd, aby zrobił więcej, aby powstrzymać wypływanie łodzi.
Grande-Marlaska wezwał swojego senegalskiego odpowiednika Sidiki Kabę, aby „działał szybciej” i unikał większej liczby zgonów. Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji co najmniej 512 osób zginęło w tym roku na tej trasie, choć uważa się, że liczba ta jest znacznie zaniżona.
Hiszpania ma prawie 40 funkcjonariuszy policji i straży cywilnej, cztery łodzie, helikopter i samolot rozmieszczone w Senegalu w celu monitorowania wybrzeża i rozprawiania się z siatkami przemytniczymi we współpracy z władzami lokalnymi.
Madryt twierdzi, że dzięki wspólnym wysiłkom pomyślnie powstrzymano w tym roku 7132 osoby przed opuszczeniem Senegalu.
Podczas „kryzysu na wyspie Cayuco” w 2006 r. – nazwanego na cześć dużych łodzi w kształcie kajaków z Mauretanii i Senegalu, często używanych przez przemytników – Hiszpania podpisała umowy z 10 krajami afrykańskimi, aby przyjmować zawracanych migrantów i powstrzymywać wypływanie nowych łodzi.
W kolejnych latach liczba przyjazdów na Wyspy Kanaryjskie spadła i w dużej mierze była możliwa do opanowania, aż w 2020 r. ponownie wzrosła, między innymi w wyniku wzmożonego nadzoru wzdłuż preferowanego szlaku przez Morze Śródziemne.