„Jesteśmy samowystarczalni”: prezydent Malediwów twierdzi, że wyspy-fortece pomogą zapobiegać migracji klimatycznej.
Podnoszący się poziom mórz grozi zalaniem Malediwów, a w archipelagu na Oceanie Indyjskim nie ma już wody pitnej. Nowy prezydent twierdzi jednak, że porzucił plany relokacji obywateli.
Zamiast tego prezydent Mohamed Muizzu obiecuje, że nisko położony naród odepchnie fale poprzez ambitną rekultywację gruntów i budowanie wyższych wysp.
Organizacje zajmujące się ochroną środowiska i prawami człowieka ostrzegają, że może to nawet zwiększyć ryzyko powodzi.
Malediwy znajdują się na pierwszej linii frontu kryzysu klimatycznego
Malediwy, ekskluzywne miejsce na wakacje, słyną z plaż z białym piaskiem, turkusowych lagun i rozległych raf koralowych. W ostatnich latach łańcuch 1192 maleńkich wysp znalazł się na pierwszej linii frontu kryzysu klimatycznego, walcząc o przetrwanie.
Były prezydent Mohamed Nasheed rozpoczął swoją administrację 15 lat temu, ostrzegając obywateli, że mogą stać się pierwszymi na świecie uchodźcami ekologicznymi potrzebującymi relokacji do innego kraju.
Chciał, aby Malediwy zaczęły oszczędzać na zakup ziemi w sąsiednich Indiach, na Sri Lance, a nawet daleko w Australii.
Jednak 45-letni Muizzu, prosząc o prawie 500 milionów euro w postaci finansowania zagranicznego na ochronę wrażliwych wybrzeży, powiedział, że jego obywatele nie będą opuszczać swojej ojczyzny.
„Jeśli będziemy musieli zwiększyć powierzchnię mieszkalną lub inną działalność gospodarczą, możemy to zrobić” – powiedział Muizzu agencji prasowej AFP, przemawiając z zatłoczonej stolicy Male, otoczonej betonowymi ścianami morskimi. „Jesteśmy samowystarczalni, jeśli chodzi o samoopiekę”.
Czy mieszkańcy Malediwów będą zmuszeni do relokacji?
Maleńki naród Tuvalu podpisał w tym miesiącu porozumienie zapewniające obywatelom prawo do życia w Australii, gdy ich ojczyzna na Pacyfiku zaginie pod morzami.
Muizzu powiedział jednak, że Malediwy nie pójdą tą drogą.
„Mogę kategorycznie powiedzieć, że zdecydowanie nie musimy kupować ziemi ani nawet dzierżawić jej od żadnego kraju” – powiedział Muizzu.
Mury morskie sprawią, że obszary ryzyka będą mogły zostać „zaklasyfikowane jako bezpieczna wyspa” – dodał.
Ale 80 procent Malediwów leży poniżej poziomu morza. I choć przypominające fortece mury otaczające ciasno zabudowane osiedla mogą powstrzymać fale, los wysp plażowych, do których przybywają turyści, jest niepewny.
Według Banku Światowego turystyka stanowi prawie jedną trzecią gospodarki.
Poprzednik Nasheeda, Maumoon Abdul Gayoom, jako pierwszy zasygnalizował możliwą „śmierć narodu”, ostrzegając Organizację Narodów Zjednoczonych w 1985 r. przed zagrożeniem, jakie stwarza podnoszący się poziom mórz w związku ze zmianami klimatycznymi.
Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC) ONZ ostrzegł w 2007 r., że podniesienie się poziomu gleby z 18 do 59 centymetrów sprawi, że do końca stulecia Malediwy staną się praktycznie niezdatne do zamieszkania.
Kontrolki ostrzegawcze migają już na czerwono.
Strach Gayooma, że w jego kraju zabraknie wody pitnej, już się spełnił, ponieważ rosnący poziom soli przedostaje się do lądu, zanieczyszczając wodę pitną.
„Na każdej wyspie na Malediwach zabrakło słodkiej wody” – powiedziała 38-letnia Shauna Aminath, minister środowiska do zeszłego tygodnia, kiedy władzę objął rząd Muizzu.
Prawie wszystkie ze 187 zamieszkałych wysepek archipelagu są uzależnione od drogich zakładów odsalania – powiedziała AFP.
„Znalezienie sposobów ochrony naszych wysp stanowiło ogromną część naszych prób dostosowania się do tych zmian” – powiedział Aminath.
Czy mury morskie i projekty rekultywacji mogą uratować Malediwy?
Stolica Male, gdzie jedna trzecia z 380 000 obywateli kraju jest wciśnięta na maleńką wyspę, jest „jednym z najgęściej zaludnionych kawałków ziemi na świecie” z 65 700 mieszkańcami na kilometr kwadratowy, według ministerstwa środowiska.
Miasto otacza już gigantyczny mur morski, ale Muizzu twierdzi, że istnieje potencjał do ekspansji w innych miejscach.
W ciągu ostatnich czterdziestu lat projekty rekultywacyjne zwiększyły powierzchnię kraju o około 10 procent dzięki wykorzystaniu piasku wpompowanego na zanurzone platformy koralowe o łącznej powierzchni 30 kilometrów kwadratowych.
Muizzu, inżynier budownictwa lądowego z wykształceniem brytyjskim i przez siedem lat były minister budownictwa, odegrał w tym kluczową rolę, nadzorując rozbudowę sztucznej wyspy Hulhumale.
Połączone ze stolicą zbudowanym w Chinach mostem o długości 1,4 km, z wieżowcami wznoszącymi się wysoko nad błękitnym morzem, Hulhumale zajmuje powierzchnię dwukrotnie większą niż Male i jest domem dla około 100 000 ludzi.
Organizacje zajmujące się ochroną środowiska i prawami człowieka ostrzegają jednak, że chociaż rekultywacja jest konieczna, należy ją przeprowadzać ostrożnie.
Projekty rekultywacji Malediwów często ignorują przepisy dotyczące ochrony środowiska
W niedawnym raporcie organizacja Human Rights Watch (HRW) oskarżyła władze o niezastosowanie się do własnych przepisów dotyczących ochrony środowiska, twierdząc, że projekty rekultywacji „często były realizowane w pośpiechu” i brakowało im odpowiednich polityk łagodzących.
Podał przykład lotniska w Kulhudhuffushi, gdzie „zakopano” 70 procent namorzynów na wyspie, oraz projekt rekultywacji w Addu, który spowodował szkody w rafach koralowych, na których polegał rybak.
„Rząd Malediwów zignorował lub podważył przepisy dotyczące ochrony środowiska, zwiększając ryzyko powodzi i innych szkód dla społeczności wyspiarskich” – stwierdziła HRW.
Ahmed Fizal, który stoi na czele grupy prowadzącej kampanię na rzecz ochrony środowiska Marine Journal Maldives (MJM), wyraził obawę, że politycy i biznesmeni postrzegają płytkie laguny jako potencjalne miejsca rekultywacji, które mogą przynieść szybki zysk.
„Trzeba zadać sobie pytanie: jaki jest limit, jaki jest rzeczywisty koszt rekultywacji?”, powiedział.