Student dziennikarstwa Simran Kathuria z Indii musiał ukrywać się u przyjaciół przez 14 godzin, ponieważ obawiali się wyjść na ulice w obliczu gwałtownych protestów.
Bycie imigrantem w Irlandii było niebezpiecznym doświadczeniem w czwartkowy wieczór, kiedy Dublin został podpalony przez mężczyzn w czarnych maskach.
Protestujący przeciwko imigrantom zgromadzili się masowo w sercu Dublina, powodując spustoszenie, które stało się koszmarem zarówno dla mieszkańców, jak i obcokrajowców.
Splądrowano sklepy, zdewastowano je, zaatakowano i spalono pojazdy policyjne, obrócono w popiół transport publiczny, podpalono pokoje hotelowe i osiedla imigrantów – wszystko to w ciągu jednego wieczoru.
Tej jednej nocy bycie imigrantem w Dublinie wydawało się zagrażać życiu.
Szaleństwo przetoczyło się przez stolicę Irlandii, a sceny zniszczeń szeroko udostępniano także w mediach społecznościowych.
Wiele osób pospieszyło do domu wcześniej, a wielu utknęło, tak jak ja, z grupą przyjaciół. Utknęliśmy na 14 godzin.
Stojąc w tętniącej życiem dzielnicy handlowej niedaleko strefy zamieszek, pobiegliśmy do pierwszego bezpiecznego miejsca, domu pobliskiego przyjaciela, i schroniliśmy się na noc.
Drogi były zablokowane, ustawiono barykady, na niebie unosił się policyjny helikopter, a policjanci z oddziałów zamieszek stali z pałkami i tarczami, gdy uciekaliśmy w bezpieczne miejsce.
Byliśmy zaledwie kilometr od zamieszek i obawialiśmy się ataków po tym, jak usłyszeliśmy niezliczone syreny policyjne.
Media społecznościowe informowały nas na bieżąco o sytuacji na zewnątrz. Twitter został zalany hashtagami: „Wystarczy”, „Irlandia jest pełna”, „Zamieszki w Dublinie” i „Skrajna prawica”. Zwolennicy obu stron, lewej i prawej, rozpoczęli wojnę na słowa w Internecie.
„Wyjdźcie ludzie, zajmijcie Dublin, walczcie za swój kraj” – napisał na Twitterze jeden z obywateli Irlandii. Tymczasem inny napisał: „To obrzydliwe i szczerze mówiąc, nie sądzę, że tak naprawdę chodziło o antyimigrację, ale ci bandyci szukali po prostu pretekstu do kradzieży, krzywdzenia i powodowania szkód”.
Mówi się, że przyczyną zamieszek był gniew z powodu polityki imigracyjnej irlandzkiego rządu.
Według wściekłych protestujących Irlandia otworzyła swoje drzwi dla obcokrajowców bez żadnych kontroli i ograniczeń. To, ich zdaniem, uczyniło kraj niebezpiecznym.
Irlandia jest tradycyjnie znana ze swojej serdeczności i gościnności wobec obcokrajowców.
Dublin to tętniące życiem miasto, w którym mieszka 17% obywateli spoza Irlandii, pochodzących co najmniej dziesięciu różnych narodowości. Miasto zazwyczaj charakteryzuje się wielokulturowością i różnorodnością, a na ulicy często można usłyszeć języki obce.
Zmieniająca się w ostatnich latach sytuacja demograficzna przyciągnęła imigrantów z całego świata, co napędza irlandzką gospodarkę.
Jednak po wydarzeniach, które miały miejsce w czwartkowy wieczór, obcokrajowcy chcący osiedlić się w Irlandii i zarabiać na życie, mogą teraz wziąć pod uwagę dodatkowy czynnik bezpieczeństwa.