Akcje Lyft podskoczyły o 62% po wtorkowym dzwonku na zamknięcie, częściowo dzięki literówce w komunikacie o wynikach spółki przewożącej pasażerów, która najwyraźniej wywołała szaleństwo zakupów wśród algorytmów automatycznego handlu inwestorów – czyli „botów”.
W raporcie Lyft za czwarty kwartał początkowo przewidywano, że kluczowy wskaźnik zysku wzrośnie o 500 punktów bazowych, czyli 5% w 2024 r. Jednak około pięć minut po pierwszej publikacji firma poinformowała inwestorów, że w tym raporcie jest o jedno zero za dużo. i skorygował ją do 50 punktów bazowych, co stanowi znacznie bardziej realistyczne 0,5%.
Akcje spadły po korekcie, ale pozostały wyższe o ponad 37% – do 16,69 dolarów (15,57 euro) na akcję – w środę na początku notowań, ponieważ spółka przekroczyła większość oczekiwań Walla.
Rezerwacje brutto Lyft przekroczyły prognozy z Wall Street, zwiększając się o 17% rok do roku, do 3,7 miliarda dolarów. Wytyczne Lyft dotyczące rezerwacji w pierwszym kwartale na kwotę od 3,5 do 3,6 miliarda dolarów również były wyższe niż oczekiwano.
W tym okresie spółka z San Francisco zarobiła 19 centów na akcję, czyli ponad dwukrotnie więcej niż 8 centów oczekiwanych przez analityków branżowych.
Wydawało się, że Lyft zmienił sytuację od ostatniego kwartału 2022 r., kiedy odnotował ogromną stratę w wysokości 76 centów na akcję. W ciągu kolejnych czterech kwartałów 2023 r. Lyft z łatwością przekroczył swoje docelowe zyski, dwukrotnie odnotowując zyski, podczas gdy Wall Street spodziewała się strat.
Firma od dawna grała na drugim miejscu w stosunku do rywala Ubera, który złagodził spadający popyt na przejazdy w czasie pandemii, szybko rozszerzając działalność na dostawę żywności.
Miara zysku, która zawierała literówkę we wtorek, nazywa się skorygowaną EBITDA (zysk przed odsetkami, podatkami, amortyzacją) wzrostem marży i jest obliczana jako procent rezerwacji brutto, według Lyft.
Dzięki środowemu wzrostowi akcje Lyft są obecnie zielone na rok 2024, co oznacza wzrost o ponad 11% w porównaniu do poprzedniego roku.