Marsz byłego prezydenta w kierunku nominacji Republikanów sprawił, że przeciwnicy mieszkający za granicą przygotowują się do walki o demokrację.
Donald Trump zmierza w stronę nominacji Republikanów, a jego rywale usiłują przełamać jego poparcie, a wybory prezydenckie w USA trwają, a wielu Demokratów martwi się o pozycję wyjściową Joe Bidena.
Ryzyko dla Demokratów polega na tym, że bez prawdziwie konkurencyjnej prawyborów, które mogłyby aktywować bazę, Biden będzie miał trudności z pełnym zaangażowaniem współczujących wyborców aż do znacznie późniejszej części cyklu wyborczego. Tymczasem Trump formalnie prowadzi kampanię reelekcyjną od ponad roku i oprócz postępowań cywilnych i karnych ma niewiele innych żądań w stosunku do swoich zasobów.
Ta rozbieżność w czasie kandydatów i entuzjazmie ich wyborców budzi obawy wielu Demokratów, że latem będą musieli nadrabiać zaległości w staraniach o reelekcję prezydenta, którego oceny w sondażach pozostają zniechęcające. A główna część walki polega na mobilizowaniu głosów za granicą.
Ugruntowana zagraniczna operacja partii, Demokraci Abroad, ma oddziały w ponad 100 krajach. Jego długa historia pokazała, że setki tysięcy amerykańskich wyborców mieszkało za granicą.
Mogą głosować zarówno w prawyborach, jak i w wyborach powszechnych, a w tych ostatnich ich głosy liczą się na szczeblu stanowym – co oznacza, że mogą stanowić decydujący blok w wyścigach prezydenckich, w których czasem liczy się zaledwie dziesiątki tysięcy głosów.
Tak było w 2020 r., kiedy zwycięstwo Bidena zależało od ultracienkich marż w kilku kluczowych stanach. Z bieżących sondaży wynika, że Biden będzie walczył o utrzymanie się w wielu tych samych miejscach, a głosy wysyłane z zagranicy mogą zapewnić mu przewagę, której potrzebuje.
Na całym świecie
W obecnej sytuacji Partia Demokratyczna prowadzi bardziej zaawansowaną i złożoną działalność poza Stanami Zjednoczonymi niż Partia Republikańska. Zdaniem Angeli Fobbs, rzeczniczki Demokratów za Granicą w Niemczech, istnieje „ogromna różnica” pomiędzy sposobem, w jaki dwie główne partie USA podchodzą do kampanii za granicą.
Podczas gdy republikańskim odpowiednikiem jest komitet działań politycznych, który zasadniczo prowadzi samodzielną kampanię, Demokraci za Granicą są pełnoprawnym składnikiem Partii Demokratycznej, co oznacza, że jej powiązania z członkami są znacznie głębsze.
„Nasza organizacja ma reprezentować Amerykanów za granicą” – powiedziała w wywiadzie dla TylkoGliwice – „i pomagać im tam, gdzie mają problemy, takie jak fakt, że musimy składać podatki z zagranicy, że niektórzy ludzie nie mogą otrzymywać świadczeń emerytalnych, jak np. Opieka medyczna lub ubezpieczenie społeczne.
„Możemy faktycznie współpracować z naszymi członkami Kongresu, aby pomóc naszym członkom w rozwiązywaniu ich problemów” – wyjaśnia Fobbs, „co robi ogromną różnicę”.
Ale nie tylko siła organizacyjna może dać przewagę Demokratom z zagranicy: to także konsekwencje, jakie druga prezydentura Trumpa miałaby zarówno dla Amerykanów za granicą, jak i ich rodzin w kraju.
Jak wyjaśnił Fobbs, jedną z najpoważniejszych zmartwień Trumpa jest jego ugruntowana pogarda dla NATO i zobowiązań wojskowych USA w Europie.
„Niemcy są domem dla największej amerykańskiej społeczności wojskowej poza Stanami Zjednoczonymi, w Ramstein” – mówi – „dlatego ludzie mają pewne specyficzne problemy, których inne kraje mogą nie mieć. Jednym z nich jest, szczerze mówiąc, ostatni raz, kiedy Republikanie całkowicie kontrolowali rząd, spędzili dużo czasu na rozmowach o zamknięciu tutejszych baz wojskowych.
Miałoby to wpływ nie tylko na życie tych członków służby i ich rodzin, ale na bezpieczeństwo europejskie jako całość.
Niemiecki rząd, jeden z najważniejszych zwolenników Ukrainy w walce z Rosją, pracuje nad planami awaryjnymi na wypadek ewentualnego wybuchu wojny między Rosją a NATO w ciągu najbliższych dwóch lat.
Plany te opierają się na możliwości, że NATO mogłoby sprawnie rozmieścić setki tysięcy żołnierzy w odpowiedzi na eskalację Rosji – a gdyby Stany Zjednoczone zaczęły wycofywać swoje wojska z Europy, wynikające z tego drenaż zasobów NATO mogłoby dać Rosji poważne otwarcie.
Ręce do pomp
Aby zmaksymalizować swój potencjalny wpływ na wybory, Demokraci muszą wszędzie przekonać Amerykanów, że ich głosy nadal się liczą. Nawet po dramacie ostatnich dwóch wyborów nadal pozostaje wiele do zrobienia, aby w ogóle oddano głosy – nieważne na kogo.
„Czasami ludzie niekoniecznie są świadomi tego, ile osób mieszka poza Stanami Zjednoczonymi i że nadal jesteśmy obywatelami USA” – mówi Fobbs. „Ludzie pytali mnie: «Och, czy nadal jestem obywatelem USA?». Ponieważ mieszkałem poza Stanami Zjednoczonymi”. Odpowiedź brzmi: tak! I nadal przejmuję się tym, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, nie tylko ze względu na kwestie polityczne, ale dlatego, że jest tam moja rodzina.
„Więc ludzie tak naprawdę dopiero uświadamiają sobie, że istniejemy i że jesteśmy prawdziwym elektoratem rządu USA”.
Dla Fobbsa, podobnie jak dla wielu innych osób w USA i poza nią, druga administracja Trumpa sama w sobie jest głęboko przerażającą perspektywą.
Słowo „faszyzm” jest częściej niż kiedykolwiek używane do opisania jego programu i postaw wśród jego zwolenników, a zdaniem Fobbsa niebezpieczeństwo, jakie stwarza ruch byłego prezydenta, wykracza daleko poza Stany Zjednoczone.
„Tak jak Ameryka” – mówi z Niemiec – „tak samo idzie świat”.