Amerykański badacz Mark Dickey został uwięziony w jaskini w południowej Turcji po tym, jak doznał krwawienia z przewodu pokarmowego na głębokości 1000 metrów. Międzynarodowe ekipy ratownicze wciąż próbują go ratować.
Eksperci ratunkowi z całego świata kontynuują wysiłki, aby uratować amerykańskiego badacza, który został uwięziony na głębokości 1000 metrów po zachorowaniu w jaskini w południowej Turcji.
Doświadczony jaskiniowiec Mark Dickey, lat 40, źle się poczuł podczas zejścia do jaskini Morca w górach Taurus.
Nie mogąc samodzielnie opuścić jaskini, Dickey przekazał wiadomość wideo, w której pochwalił pracę ekip ratowniczych.
„Jak widać, nie śpię, jestem przytomny, rozmawiam. Ale wewnętrznie nie jestem jeszcze uzdrowiony, więc będę potrzebować dużo pomocy, żeby się stąd wydostać. Często się to zdarza. w świecie jaskiń to świetna okazja, aby pokazać, jak dobrze potrafi współpracować świat międzynarodowy” – powiedział.
Komunikacja trwa około pięciu do siedmiu godzin i jest realizowana przez biegaczy, którzy udają się z Dickey do obozu pod powierzchnią, gdzie została uruchomiona łączność przewodowa umożliwiająca komunikację z powierzchnią.
Zespoły ratownicze zgłosiły, że w jaskini panowała niska temperatura wynosząca 4–6°C. Eksperci twierdzą, że akcja ratunkowa może potrwać dni, a nawet tygodnie, w zależności od warunków.
Na miejscu pracują ekipy ratownicze z Bułgarii, Chorwacji, Węgier, Włoch, Polski i Turcji. Jaskinię podzielono na kilka części, za jedną odpowiada ekipa ratunkowa z każdego kraju.