O nas
Kontakt

Badacz uwięził ponad 900 metrów w jaskini w południowej Turcji

Laura Kowalczyk

Badacz uwięził ponad 900 metrów w jaskini w południowej Turcji

Eksperci pracują nad dotarciem do mężczyzny, który zachorował 1000 metrów pod ziemią, w ramach ogromnej akcji ratunkowej, która może potrwać od dwóch do trzech tygodni.

Tureccy i międzynarodowi eksperci zajmujący się ratownictwem jaskiniowym pracowali w czwartek, aby dotrzeć do amerykańskiego badacza, który po zachorowaniu został uwięziony w jaskini w południowej Turcji na głębokości ponad 1000 metrów.

Według Europejskiego Stowarzyszenia Ratowników Jaskiniowych Mark Dickey, lat 40, przebywał w jaskini Morca w górach Taurus w południowej Turcji, kiedy doznał krwawienia z przewodu pokarmowego. Jak podaje stowarzyszenie na swojej stronie internetowej, nie był w stanie samodzielnie opuścić jaskini.

Opisano Dickeya jako „wysoko wyszkolonego jaskiniowca i ratownika jaskiniowego”, który jest dobrze znany jako badacz jaskiń, czyli speleolog, dzięki udziałowi w wielu międzynarodowych wyprawach. Jest sekretarzem komisji lekarskiej stowarzyszenia.

Według Yusufa Ogrenecka z Tureckiej Federacji Speleologicznej Dickey brał udział w wyprawie mapującej system jaskiń Morca o głębokości 1276 metrów dla Stowarzyszenia Anatolijskiej Grupy Speleologicznej, kiedy znalazł się na głębokości około 1000 metrów.

Ogrenecek powiedział, że stan Dickeya ustabilizował się i poprawia. Powiedział, że Amerykanin jest w dobrym nastroju i lekarze zadecydują, czy Dickey opuści jaskinię na noszach, czy o własnych siłach.

Turecka agencja pomocy ofiarom katastrof AFAD i zespół ratunkowy UMKE współpracują z tureckimi i międzynarodowymi jaskiniowcami nad planem wyciągnięcia Dickeya z systemu jaskiń, podało stowarzyszenie ratownicze.

W akcji ratunkowej wzięło udział ponad 170 osób, w tym lekarze, ratownicy medyczni opiekujący się Dickeyem i doświadczeni jaskiniowcy, powiedział Ogrenecek, dodając, że akcja ratunkowa może potrwać od dwóch do trzech tygodni.

Obrazy Mithat Unal/Dia za pośrednictwem AP
Akcja ratunkowa trwa.

Zespół ratowników z włoskiego Narodowego Zespołu Ratownictwa Alpejskiego i Speleologicznego miał lecieć do Turcji w czwartkowy wieczór. W piątek wczesnym rankiem przy wejściu do jaskini stanie około 50 ratowników, gotowych wziąć udział w operacji kierowanej przez władze tureckie.

Marton Kovacs z Węgierskiej Służby Ratownictwa Jaskiniowego powiedział, że jaskinia jest przygotowywana do jego bezpiecznego wydobycia. Wąskie przejścia są poszerzane, aby pomieścić nosze, uwzględniono także niebezpieczeństwo spadających kamieni.

Zespoły ratownicze z Węgier, Bułgarii, Włoch, Chorwacji i Polski mają nadzieję, że wydobycie będzie mogło rozpocząć się w sobotę lub niedzielę. Kovacs powiedział, że podnoszenie Dickeya prawdopodobnie zajmie kilka dni i że po drodze przygotowywanych jest kilka punktów biwakowych, aby Dickey i ekipy ratownicze mogły odpocząć.

Jaskinię podzielono na kilka części, za jedną odpowiada ekipa ratunkowa z każdego kraju.

Węgierska Służba Ratownictwa Jaskiniowego, złożona z ochotniczych ratowników, jako pierwsza przybyła na miejsce Dickeya i przeprowadziła awaryjną transfuzję krwi, aby ustabilizować jego stan. Kovacs powiedział, że dodatkowy węgierski zespół składający się z 15–20 ratowników opuści Węgry w czwartek wieczorem samolotem wojskowym dostarczonym przez rząd i dotrze na miejsce akcji ratunkowej w piątek rano.

Do Antalyi, aby pomóc w akcji ratunkowej, wyjechało sześciu ratowników górskich, w tym dwóch medyków – poinformował w środę w Radiu RMF24 szef polskiego pogotowia górskiego GOPR Jerzy Siodlak.

Władze GOPR poinformowały, że gotowych do przyłączenia się do akcji ratunkowej jest także trzynastu innych ratowników z południowej Polski. Siodlak zauważył, że operacja będzie trudna, biorąc pod uwagę stan Amerykanina i konieczność zapewnienia mu sprawności medycznej, aby mógł uczestniczyć w akcji ratunkowej w trudnych warunkach.