W tym wydaniu Brukseli, kochanie? rozmawiamy o dyplomacji UE w konflikcie palestyńsko-izraelskim oraz o polityce Hiszpanii po uchwaleniu kontrowersyjnej ustawy o amnestii.
Unia Europejska na Bliskim Wschodzie – miękka siła czy papierowy tygrys?
Podczas gdy Bruksela przygotowuje się do masowej pomocy humanitarnej dla Gazy, przywódcy UE podkreślili potrzebę długoterminowego rozwiązania konfliktu Izrael-Hamas. Nie obejmuje to ponownego okupacji ani przymusowego wysiedlenia.
Podkreślili także, że Autonomia Palestyńska powinna przejąć kontrolę w Gazie, dążąc jednocześnie do rozwiązania dwupaństwowego.
Unia Europejska robi na Bliskim Wschodzie to, co potrafi najlepiej: finansowanie projektów. Wydaje się, że jest to jedyna rzecz, w której 27 rządów może się zgodzić.
W rezultacie Unia Europejska często sprawia wrażenie zaradnego obserwatora, a nie potężnego mediatora w tym odwiecznym konflikcie.
O wpływie UE (lub jego braku) na Bliskim Wschodzie rozmawialiśmy z Kait Bolongaro, redaktor naczelną „Europa” w MLex, Svenem Biscopem, dyrektorem programu „Europa na świecie” w Królewskim Instytucie Stosunków Międzynarodowych Egmont i profesorem na Uniwersytecie w Gandawie oraz Sandra Pasarić, specjalistka ds. projektu w Martens Center for European Studies.
Paneliści mieli nieco odmienne wyobrażenia na temat tego, co powinno oznaczać wsparcie Europy dla Izraela:
„Długoterminowa strategia Izraela okazała się całkowitą porażką, ponieważ zachowuje się jak potęga kolonialna” – stwierdził Biscop. „Belgia, mój kraj, była potęgą kolonialną. Zrezygnowaliśmy z naszych kolonii, ponieważ w końcu zdaliśmy sobie sprawę, że możemy je utrzymać jedynie w fazie ciągłej wojny. Należy to również jasno powiedzieć Izraelowi”.
„To był bardzo dobry znak, że Roberta Metsola i Ursula von der Leyen były jednymi z pierwszych światowych przywódców, którzy odwiedzili kibuc położony najbliżej granicy z Gazą” – powiedziała Pasarić.
„Unia Europejska jednomyślnie zdecydowała się stanąć po stronie Izraela. Izrael ma prawo się bronić”.
Paneliści omówili także sytuację polityczną w Hiszpanii po powrocie Pedro Sáncheza do władzy dzięki porozumieniu między jego socjalistami a katalońskimi separatystami.
Jego decyzja o spełnieniu niektórych żądań partii niepodległościowych wywołała głębokie podziały.
Uzależnili swoje poparcie dla jego nowego rządu od amnestii dla setek osób biorących udział w nielegalnym referendum w sprawie odłączenia się od Hiszpanii.
Krytycy – ostro – twierdzą, że rząd Sáncheza będzie teraz zdany na łaskę zdrajców kraju.
Konserwatywna opozycja w Madrycie głośno krzyczała – podobnie jak setki tysięcy ludzi na ulicach.
Czy posunięcie Sáncheza stanowi zagrożenie dla praworządności?