Holenderski przywódca skrajnej prawicy Geert Wilders wygrał zeszłoroczne wybory dzięki kampanii, która obiecała rozwiązanie problemu niedoboru mieszkań w kraju.
Teraz, gdy jego partia ma wkrótce utworzyć rząd pod przewodnictwem populistów, pojawia się pytanie, czy środki proponowane przez jego koalicję rozwiążą problem.
Według Organizacji Narodów Zjednoczonych Holandia boryka się z „ostrym” kryzysem mieszkaniowym. Kraj boryka się z niedoborem około 390 000 domów. Istniejące mieszkania stały się zbyt drogie. W okresie poprzedzającym listopadowe wybory w kraju kwestia ta była głównym problemem.
Dla Wildersa była to także okazja, aby przypomnieć o swoim ulubionym problemie: imigracji.
W ramach swojej kampanii wyborczej Partia Wolności Wildersa stwierdziła, że zaległości Holandii w budowie domów „po prostu nie dorównują polityce otwartych granic i ogromnemu wzrostowi liczby ludności” oraz że Holendrzy, „którzy muszą wydawać coraz więcej czasu na liście oczekujących (mieszkania socjalne), są silnie dyskryminowane”.
Konkurencja między imigrantami a tubylcami to narracja „chętnie wykorzystywana przez wiele stron” – powiedział Mathijs ten Broeke, rzecznik organizacji praw lokatorów Woonbond. Dodał jednak, że jest to „fałszywa sprzeczność”.
„Osoby, które od dawna znajdują się na liście oczekujących na mieszkanie socjalne, rzeczywiście stanowią konkurencję dla osób ubiegających się o azyl, którym przydzielono tu dom” – stwierdził. Problemem są jednak podstawowe niedobory spowodowane sprzedażą zasobów mieszkaniowych za poprzednich rządów.
Podczas gdy Partia Wolności Wildersa przejęła tekę migracyjną w nadchodzącym rządzie, wygląda na to, że nastroje mieszkaniowe przejdą na stronę Mony Keijzer, czołowej kandydatki w wyborach prawicowego populistycznego Ruchu Rolników-Obywatelów (BBB), jednego z koalicyjnych partnerów Wildersa .
Keijzer – która w poprzednim rządzie pełniła funkcję sekretarza stanu ds. gospodarczych, dopóki nie została zwolniona za krytykę środków wprowadzonych w związku z pandemią – w styczniu opublikowała na Twitterze „krajowy plan awaryjny dotyczący mieszkalnictwa”.
Holandia musiałaby pozbyć się „świętych krów” w ustawodawstwie i szybko wyznaczyć tereny pod budowę – argumentowała. I dodała: „oczywiście migracja (powinna) drastycznie spaść”.
W raporcie z początku tego roku Balakrishnan Rajagopal, specjalny sprawozdawca ONZ ds. odpowiednich warunków mieszkaniowych, napisał, że kryzys w Holandii trwał dwie dekady. Przyczyny, jego zdaniem, mają charakter strukturalny i obejmują brak odpowiednich gruntów pod nowe mieszkania, brak górnych limitów czynszów w sektorze prywatnego wynajmu i spekulację oraz dużych inwestorów na rynku nieruchomości.
Dodał jednak, że „pojawiła się alternatywna narracja”, która wiąże kryzys mieszkaniowy z „napływem obcokrajowców”.
Ta narracja znalazła oddźwięk wśród wyborców, a wielu z nich — w tym studenci — podało kwestie mieszkaniowe jako powód, dla którego poparli Wildersa.
Na ruchliwym placu w południowej dzielnicy Rotterdamu 40-letnia przedsiębiorczyni Laminta van Keeren oświadczyła, że pominęła listopadowe głosowanie, ale poparła Partię Wolności Wildersa.
Jako samotna matka nie miała innego wyboru, jak tylko mieszkać ze swoim byłym, stwierdziła Laminta. Osoby ubiegające się o azyl „wszyscy otrzymali domy… ale ja, która mieszkam tu przez całe życie, nie mogę dostać domu z dziećmi” – poskarżyła się.
Szerokie porozumienie koalicji, przedstawione w maju, obejmowało proponowany zakaz preferencyjnego traktowania osób ubiegających się o azyl w zakresie mieszkalnictwa socjalnego, a także przydział większej ilości gruntów pod budownictwo mieszkaniowe oraz środki ułatwiające procedury wydawania pozwoleń.
Stowarzyszenie budownictwa mieszkaniowego WoningBouwersNL stwierdziło, że jest „zachwycone” kandydaturą Keijzer, argumentując, że jest ona doświadczonym politykiem, który nie boi się wprowadzić poważnych zmian niezbędnych do zbudowania o milion domów więcej do 2030 roku.
Ten Broeke powiedział, że chociaż nowe budownictwo jest ważne, rząd ryzykuje utratę z oczu innych części problemu, w tym przystępności cenowej i jakości mieszkań.
Ryzyko, jego zdaniem, polega na tym, że rząd „w zasadzie nie zmieni wiele w kwestii mieszkalnictwa – poza zmniejszeniem liczby miejsc dla migrantów i bardzo niewielkimi interwencjami w polityce czynszów”.
Dla wielu wyborców może to nie mieć znaczenia, powiedział Kristof Jacobs, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie Radboud, który analizował holenderskich wyborców.
Migracja, a nie mieszkalnictwo, jest głównym przedmiotem troski zwolenników Partii Wolności Wildersa.
„Załóżmy, że jako rząd nie ograniczycie migracji, ale rozwiążecie kryzys mieszkaniowy” – powiedział. „W takim razie istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że ci wyborcy będą niezadowoleni”.