O nas
Kontakt

Europejska demokratyczna farsa

Laura Kowalczyk

Europejska demokratyczna farsa

Latem skład Parlamentu Europejskiego ulegnie istotnej zmianie, wynikającej nie tylko z decyzji wyborców, ale także z manewrów samych grup parlamentarnych.

Chociaż w dyskursie UE często traktuje się grupy partyjne – takie jak Europejska Partia Ludowa (EPL) czy Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D) – jako podmioty jednorodne, w zasadzie pozostają one sojuszami partii krajowych, które mogą ulec zmianie w dowolnym momencie, łatwo zmieniając skład Parlamentu.

Tym razem ta płynność jest najbardziej widoczna wśród skrajnie prawicowych partii w UE, które wydają się przygotowywać do znaczącej rekonfiguracji powyborczej.

Zwykle poza kilkoma ważnymi zmianami pomija się liczbę zmian zachodzących pomiędzy grupami politycznymi w Parlamencie. Weźmy na przykład centroprawicową EPP – największą i pod wieloma względami najlepiej zorganizowaną z tych grup. Według danych Europe Elects, tylko w bieżącym okresie legislacyjnym do EPP przeszło 12 posłów do PE z innych grup politycznych, z czego siedmiu należało wcześniej do jednego z dwóch ugrupowań skrajnie prawicowych. Z drugiej strony ugrupowanie opuściło 19 posłów, w tym 11 eurodeputowanych Fideszu z Węgier, którzy opuścili ugrupowanie w marcu 2021 r., aby uniknąć wyrzucenia.

Wydaje się jednak, że za kilka miesięcy wszystkie obecne partie członkowskie EPP pozostaną w grupie.

Nie można jednak powiedzieć tego samego o liberalnej grupie Renew, która sama w sobie jest sojuszem kilku różnych partii europejskich. Renew jest trzecią co do wielkości grupą w obecnym Parlamencie i często pełni rolę króla. Ale był także rezerwuarem, przyjmującym 10 posłów do Parlamentu Europejskiego z prawie wszystkich innych grup politycznych – w tym Zielonych, S&D, EPP, aż do Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (ECR).

Obecnie Renew debatuje nad wydaleniem Holenderskiej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji – jednego z jej członków założycieli – za zawarcie koalicji ze skrajnie prawicową Partią Wolności Geerta Wildersa.

Z drugiej strony Grupa S&D zakończyła się stratą netto, rekrutując od 2019 r. „tylko” pięciu posłów do Parlamentu Europejskiego z innych grup, tracąc po drodze 13.

Jednak pomimo tego wszystkiego największe zmiany zachodzą w podzielonych grupach partii skrajnie prawicowych w UE.

W dzisiejszym Parlamencie do tych grup należą narodowo-konserwatywna ECR, w której działają Bracia Włoscy premier Giorgii Meloni oraz polska partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS); prawicowa grupa Tożsamość i Demokracja, od populistów po ekstremistów, skupiająca Zjednoczenie Narodowe francuskiej opozycji Marine Le Pen z włoską Ligą i Austriacką Partią Wolności; i wreszcie są niezaangażowane partie skrajnie prawicowe, takie jak Fidesz i Alternatywa dla Niemiec (AfD).

W sytuacji, gdy węgierski premier Viktor Orbán szuka nowego politycznego domu dla swojej partii Fidesz, a także niedawne wydalenie AfD, należy spodziewać się poważnej rekonfiguracji. A to oznacza, że ​​mamy do czynienia z trzema różnymi możliwościami:

Pierwszy to kontynuacja status quo, w którym mandaty zdobywają zarówno ECR, jak i ID, ale wydalenie AfD sprawia, że ​​ECR jest z nich większa. W ramach wysiłków pod przewodnictwem Meloniego i przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen ECR miałaby następnie spróbować współpracować z EPP jako „głównym” partnerem negocjacyjnym, pozostawiając ID na marginesie.

Druga możliwość jest taka, że ​​odnowiona ID połączyłaby się z Fideszem – i potencjalnie PiS z ECR. Choć grupa ta nadal pozostawałaby na marginesie, w tym scenariuszu ID mogłaby przeskoczyć ECR i stać się trzecią co do wielkości grupą w parlamencie. Tymczasem EXR byłby jeszcze bardziej otwarty na współpracę z EEPP.

Wreszcie trzecim scenariuszem byłaby fuzja ECR, ID i Fideszu. Taka skrajnie prawicowa supergrupa z wielkimi namiotami wiązałaby się z ogromnymi różnicami w polityce – zwłaszcza jeśli chodzi o sposób postępowania z Rosją – i jest to deklarowana ambicja Le Pen, którą Meloni rozważa jako opcję. Odbyłoby się to również kosztem ponownego zatrucia ECR, która prawdopodobnie utraciłaby wówczas część swoich bardziej centrolewicowych partii na rzecz EPP. Taka grupa stałaby się drugą co do wielkości w parlamencie – i nie do zaakceptowania jako partner EPP – znacząco zmieniając równowagę sił.

Wszystkie te trzy możliwości ilustrują, jak bardzo różny mógłby wyglądać Parlament w zależności nie tylko od wyborów wyborców, ale także od negocjacji na zapleczu powyborczym. Podkreślają także ważną decyzję, przed którą stanie Meloni – czy przyjąć otwartą dłoń centroprawicy, czy też podjąć próbę zawarcia szerszego sojuszu narodowo-konserwatywnego/populistycznego.

Dla wielu wyborców płynne powiązania z partiami europejskimi sprawiają, że nadchodzące wybory są jeszcze mniej zrozumiałe. Nawet znawcy Brukseli nie są w stanie przewidzieć, do której europejskiej grupy partyjnej po zakulisowym porozumieniu będą należeć największe delegacje narodowe z Francji, Włoch, Węgier, Holandii czy Austrii.

A to pogłębia rozdźwięk między wyborami wyborców a polityką UE.