Od Niemiec po Szwecję po Wielką Brytanię na początku tego miesiąca Greta Thunberg była obecnie ścigana za hat-tricka w 2023 r. Jej sprawy sądowe wskazują na to, że rządy w coraz większym stopniu ograniczają prawo do protestu, pisze Barney Cullum.
Nazwiska osób nominowanych do Pokojowej Nagrody Nobla są utrzymywane w tajemnicy przez pięćdziesiąt lat na mocy historycznej konwencji.
Mahatma Gandhi, prawdopodobnie najsłynniejszy na świecie pokojowy demonstrant, został pięciokrotnie wyróżniony za pokojowy opór wobec rządów kolonialnych. Indyjskiemu prawnikowi nigdy nie przyznano nagrody, dlatego potwierdzenie jego nominacji udostępniono dopiero po jego śmierci.
Na potwierdzenie, że Greta Thunberg została nominowana za szkolny strajk klimatyczny w 2018 r., musimy poczekać kolejne czterdzieści pięć lat.
Niektórzy uważają, że od tego czasu była nominowana co roku, a to tylko jeden z wielu powodów, dla których powinniśmy zaniepokoić się kryminalizacją jej aktów buntu w tym roku.
Marsz na rzecz zmian klimatycznych jest teraz przestępstwem?
Od Niemiec po Szwecję i Wielką Brytanię na początku tego miesiąca Thunberg była obecnie ścigana za hat-tricka w 2023 r.
Za każdym razem 20-latka spotykała się z krytyką za dalsze podnoszenie świadomości na temat przyczyny, którą cała trójka formalnie uznała za sytuację nadzwyczajną dopiero po tym, jak po raz pierwszy opuściła szkołę, aby w sierpniu 2018 r. trzymać transparent przed szwedzkim parlamentem. Unia Europejska i Stany Zjednoczone Sekretarz Generalny Narodów António Guterres poszedł w jego ślady.
Najpierw Walia, potem Szkocja, a potem Wielka Brytania zapisały się w historii jako rządy zmieniające reguły gry, które ogłaszają kryzys klimatyczny – ponownie dopiero po interwencjach Thunberg i jej okazjonalnych partnerów, Extinction Rebellion – ale Wielka Brytania zaczęła rutynowo uciszać obrońców klimatu w ostatnie tygodnie.
Thunberg reprezentuje jednego z ponad 500 działaczy klimatycznych aresztowanych w Londynie w ciągu ostatniego miesiąca po tym, jak policja zaczęła po raz pierwszy korzystać z nowych uprawnień, określonych przez szefa praw człowieka ONZ jako „niepokojące”.
W jednym ze swoich ostatnich aktów jako ustępująca sekretarz spraw wewnętrznych Suella Braverman niezależnie zatwierdziła odrzuconą wcześniej przez parlament ustawę zwalniającą funkcjonariuszy do zatrzymywania uczestników marszu drogowego.
To właśnie ten akt – powolny marsz – doprowadził do większości zatrzymań.
Demokratyczne prawo i dobry pierwszy krok w kierunku zmian
Pokorny marsz był już wcześniej uznawany w większości cywilizowanych społeczeństw za uzasadnione korzystanie z prawa do wolności słowa. Marsze nie zawsze prowadzą do zmian, ale reforma polegająca na wyjściu z tej formy oporu pojawia się częściej, niż się czasem uważa.
Podczas gdy Wielka Brytania była zajęta aresztowaniami setek demonstrantów w ciągu ostatnich kilku tygodni, w tym samym okresie w Holandii odbyły się nadal legalne pokojowe marsze, których celem było przekonanie polityków do raz na zawsze zniesienia dotacji do paliw kopalnych.
Pokojowe nieposłuszeństwo obywatelskie powoduje zmiany społeczne o wiele bardziej, niż się czasem uważa.
Na początku tego roku w Izraelu co miesiąc setki tysięcy ludzi wychodziło na ulice, aby skutecznie udaremnić proponowaną kastrację Sądu Najwyższego kraju.
Znaczenie tego zwycięstwa dla praworządności będzie można w pełni uświadomić sobie dopiero w nadchodzących tygodniach, gdy kraj będzie przygotowany na „długą wojnę”.
Chociaż przyszłość Bliskiego Wschodu pozostaje niepewna, jasne jest już, czego społeczności międzynarodowe mogą oczekiwać, że inne narody pójdą za Wielką Brytanią w kryminalizacji prawa do protestów, w tym prawa do marszu.
Czeka nas dystopijna przyszłość
Społeczeństwa będą musiały stawić czoła przyszłości, w której wychodzenie na ulice i wyrażanie swojej opinii, czy to w sprawie działań klimatycznych, utrzymywania praworządności, czy nawet opowiadania się za ochroną życia ludzkiego, może potencjalnie stać się wolnością przeszłości.
Francja zdelegalizowała już działalność grupy klimatycznej o nazwie „Powstanie Ziemi”, ruchu liczącego ponad 100 000 członków. Jest to kwestionowane w sądach i jeśli orzeczenie zostanie uchylone, kraj może pójść za Wielką Brytanią we wprowadzaniu przepisów mających w szczególności zapobiegać zakłóceniom na drogach.
Pałac Elizejski pokazał już, że nie boi się narażać na gniew obrońców praw, zakazując wszelkich marszów w związku ze wsparciem dla palestyńskiej ludności cywilnej.
Stanowisko Francji w sprawie zakazania solidarności palestyńskiej zostało opisane przez Amnesty International jako „poważny i nieproporcjonalny atak na prawo do demonstracji”.
W Wielkiej Brytanii Braverman straciła pracę po tym, jak nazwała takie zgromadzenia „marszami nienawiści”, łącząc działania niewielkiej mniejszości z działaniami dążącymi do zawieszenia broni w celu ratowania życia cywilów.
A jednak pomimo odejścia Bravermana rząd Wielkiej Brytanii rozważa obecnie dalsze rozszerzenie uprawnień policji w celu zakazania marszów.
Musimy zachować nasze prawo do obrony słusznej sprawy
Obserwując kontrast obserwowany w niezmiennie liberalnej Holandii z polityką rozgrywającą się we Francji i Wielkiej Brytanii, pokazuje, że Europa jest podzielona co do tego, czy zachować prawo do protestów, czy to w imię ochrony naszego środowiska naturalnego, czy życia ludzkiego – czy obu.
Problem nie ogranicza się jednak do Europy, co uwydatniły ostatnio brutalne represje w krajach od Ugandy po Meksyk.
Niezależnie od tego, jakiej przyczyny społecznej lub środowiskowej broniliśmy podczas tej jesieni aktywizmu, wszyscy musimy walczyć o zachowanie prawa do jej dalszej obrony.
W przeciwnym razie prawo do tego może nam wszystkim zostać odebrane na długo przed tym, jak ostatecznie odkryjemy, ile razy Thunberg była kiedyś nagradzana za swoje akty protestu.