Porażka Starmera oznacza, że Wielkiej Brytanii grozi kolejne lata rządów torysów, wzrost ekstremizmu i legitymizacja skrajnej prawicy – obecnie niebezpiecznej siły głównego nurtu w Europie – a także dewastacja naszej planety, pisze Isabel Schatzschneider.
W przeciwieństwie do sloganu użytego z niszczycielskim skutkiem w kampanii reklamowej torysów przeciwko ich rywalom w 1978 r., Partia Pracy teraz działa.
Jej przywódca w rzeczywistości bardzo ciężko pracował – systematycznie marnując najbardziej inspirujące plany Partii Pracy, w tym krajową służbę opieki, likwidację Izby Lordów, podatek od majątku, a ostatnio obietnicę wypłacenia 28 miliardów funtów (€) 32,7 mld) rocznie na zielone inwestycje.
Z kolosalnym brakiem wizji Sir Keir Starmer obwinił inwestycje w ochronę środowiska – słusznie nazwane „matką wszystkich zwrotów” – o brak środków pieniężnych i stwierdził, że na tak zwaną „radykalną” politykę nie można już sobie pozwolić, ponieważ Torysi załamali gospodarkę.
Przenosząc się do centrum, skupiając się na ekonomicznej grze w obwinianie i burząc swoją sztandarową politykę wyborczą poprzez stworzenie pozornie „odpornego na bomby” manifestu, którego celem jest położenie kresu okrutnej władzy torysów bez zrażania brytyjskich wyborców o konserwatywnych poglądach, były prawnik okrada przyszłym pokoleniom nadzieję na lepszą, zrównoważoną przyszłość.
Jego haniebna zmiana polityki nie tylko czyni go bardziej podobnym do Rishiego Sunaka niż Rishiego Sunaka — to także znak, że jest częścią niepokojącego trendu ogarniającego Europę, zgodnie z którym lewicowi i liberalni politycy uginają się pod żądaniami skrajnej prawicy i wycofują się z niej dziesięciolecia ciężko wywalczonej polityki klimatycznej.
Skrajna prawica kooptuje wszystko, żeby tylko pogorszyć sytuację
W UE trend ten został katalizowany przez trwające wyniszczające protesty rolników, które zostały cynicznie przejęte przez wschodzącą skrajną prawicę.
Demonstracje rolników w związku z tym, co uważają za „nadmierne uregulowanie” kluczowych kwestii środowiskowych, w tym stosowania pestycydów, sprawiły, że niegdyś silne przywództwo Europy ustąpiło ich żądaniom i wycofywało się ze swoich obietnic dotyczących rozwiązania problemu zanieczyszczeń przemysłowych – a nawet niektórych celów w zakresie emisji i cele zerowej netto.
Jeśli w USA koszmarny scenariusz przejęcia władzy przez Donalda Trumpa stanie się rzeczywistością podczas tegorocznych kluczowych wyborów, zdepcze on zobowiązania dotyczące ochrony środowiska i zniszczy planetę.
Światowi przywódcy otwieranie drzwi prawicowcom, którzy gardzą nawet koncepcją zmiany klimatu, w obliczu zbliżających się czerwcowych wyborów ogólnounijnych, to ogromny problem nie tylko dla demokracji, ale także dla naszej wspólnej przyszłości.
Właśnie uderzył nas fakt, że średnia globalna temperatura powietrza zaczęła rosnąć powyżej 1,5°C niemal każdego dnia, odkąd zaczęło się naturalne zjawisko ocieplenia klimatu, znane jako El Niño.
Jednak w miarę jak Zachód przygotowuje się do najbardziej kluczowego roku wyborczego w swoim pokoleniu, gdziekolwiek spojrzymy, tracimy zielone przywództwo.
Bezprecedensowe obietnice wymagają bezprecedensowych działań
Ich utrata wizji i haniebne odwrócenie się od zobowiązań kluczowych dla naszej planety jest jeszcze bardziej zdumiewające, biorąc pod uwagę przełomowy postęp poczyniony podczas zeszłorocznej COP28.
Wbrew pozornie niemożliwym do pokonania przeciwnościom losu prawie 200 krajów uzgodniło na szczycie historyczny Konsensus ZEA, dający jasny plan nie tylko utrzymania wzrostu temperatury na świecie poniżej 1,5°C, ale także wyznaczający plan działania dotyczący globalnego odejścia od paliw kopalnych paliw, a także cel polegający na potrojeniu zdolności wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych do 2030 r. oraz zobowiązanie do położenia kresu wylesianiu w tym samym okresie.
Jednak prezydent COP28, dr Sultan Al Jaber, ostrzega teraz przywódców, którzy podpisali porozumienie, aby dotrzymali swoich bezprecedensowych obietnic dotyczących wykorzystania paliw kopalnych, podejmując „bezprecedensowe” działania.
Przemawiając w zeszłym tygodniu w siedzibie Międzynarodowej Agencji Energetycznej w Paryżu, nalegał: „Wszystkie strony, które podpisały Konsensus ZEA, muszą pracować nad zwiększeniem swoich wkładów ustalonych na szczeblu krajowym przed kolejnym cyklem w 2025 r.”.
„Prace te należy rozpocząć już teraz. Muszą przyjąć kompleksowe cele w zakresie redukcji emisji w całej gospodarce, obejmujące wszystkie gazy cieplarniane, zgodne z nauką i utrzymujące się na poziomie 1,5°C”.
Dr Al Jaber nazwał cel 1,5°C wiodącą „gwiazdą północną” celów klimatycznych Konsensusu Zjednoczonych Emiratów Arabskich i ostrzegł, że porozumienie zostało przypieczętowane jedynie dzięki „solidarności” przezwyciężającej „polaryzację” i „wskazywanie palcem”.
Kluczem do konsensusu nie są jedynie słowa nadziei — pokazuje ono dokładnie, w jaki sposób można osiągnąć zrównoważony rozwój.
Potrzebujemy liderów, a nie odwracaczy
Finanse są głównym czynnikiem umożliwiającym działania w dziedzinie klimatu; stwierdza się w nim, że każde źródło finansowania, od publicznych po wielostronne i prywatne, musi zostać wykorzystane do walki z ekstremalnymi zmianami pogody.
Dr Al Jaber stwierdził w swoim przemówieniu w Paryżu, że świat musi również zastosować „nowe modele finansowania mieszanego”, które mają możliwość wykorzystania „funduszy preferencyjnych, katalitycznych i inwestycyjnych, aby zapewnić, że postęp klimatyczny w pełni obejmie Globalne Południe”.
Jego mieszanki przesłań nadziei z praktycznymi i wizjonerskimi rozwiązaniami jest to, czego brakuje w retoryce i planach Starmera – a raczej tego, co z nich teraz zostało.
Zamiast osób, które zawróciły, potrzebujemy przywódców, którzy uczynią osiągnięcia COP28 – i wezwanie dr Ala Jabera do działania – swoim światłem przewodnim w zakresie wzywania, planowania, a następnie wprowadzania w życie radykalnej transformacji niezbędnej do walki ze zmianami klimatycznymi.
W obecnej sytuacji osoby takie jak Starmer konsekwentnie zawodzą świat, odwracając się od palących kwestii, w tym zielonych zobowiązań, bez żadnych konsekwencji dla siebie, ale z niszczycielskim skutkiem domina dla planety.
Tak, Partia Pracy musi wygrać następne wybory w Wielkiej Brytanii, ponieważ torysi dawno temu odeszli od swoich zielonych zobowiązań.
Ale Starmer musi także odnieść zwycięstwo w programie znaczących i pełnych nadziei zmian – a nie przyłączać się do globalnej epidemii złamanych obietnic politycznych.
Jeśli mu się to nie uda, Wielka Brytania ryzykuje kolejne lata rządów torysów, wzrost ekstremizmu i legitymizację skrajnej prawicy – obecnie niebezpiecznej siły głównego nurtu w Europie – a także dewastację naszej planety.