Postępowcy usilnie starają się nie tylko zmobilizować obywateli do ruchów, które mogą skutecznie odeprzeć rosnącą falę prawicowego populizmu, ale także wygrać. Mar Garcia Sanz pisze, że przejście w stronę finansowania przez społeczność mogłoby zapewnić im potrzebną amunicję.
Jesteśmy u progu małej rewolucji darczyńców w polityce i społeczeństwie obywatelskim.
Finansowanie kampanii, niegdyś będące własnością państwa i garstki zamożnych osób, obecnie w coraz większym stopniu opiera się na płatnościach oddolnych – począwszy od jednorazowych wpłat w wysokości odpowiadającej cenie kawy, aż po regularne zlecenia stałe na wsparcie cele polityczne lub szersze przyczyny społeczne.
Ta zmiana, wywołana pojawieniem się mediów społecznościowych i innych narzędzi cyfrowych, poszerza zaangażowanie obywatelskie w określone cele lub kampanie o charakterze politycznym, a także ma tę dodatkową zaletę, że zapewnia grupom darczyńców szybszą i bardziej szczegółową informację zwrotną na temat inicjatyw, które chcą forsować .
W Europie wykorzystanie zaangażowania darczyńców masowych jako narzędzia kampanii jest wciąż w powijakach – szczególnie w porównaniu z działalnością związaną ze zbieraniem funduszy i ruchami grup politycznych w USA.
Aby dać wyobrażenie o skali, w latach 2018–2021 drobne darowizny na rzecz europejskich ugrupowań partyjnych stanowiły mniej niż 1% wszystkich darowizn.
W podziale na grupy stanowili oni zaledwie 11% całkowitych wpływów odpowiednio grup Europejskiego Chrześcijańskiego Ruchu Politycznego, 2% organizacji Odnów Europę i 1% grup Wolnego Przymierza Europejskiego, Europejskiej Partii Zielonych oraz grup Tożsamość i Demokracja.
Po drugiej stronie Atlantyku obraz jest znacząco inny. Małe, jednoosobowe datki oddolne, które wkraczają obecnie w trzydziestą rocznicę istnienia ruchów politycznych, w przypadku niektórych kampanii stanowią dziś aż 78% środków.
Sprawa szumu wśród amerykańskich obywateli
Przełomowy moment w USA nastąpił prawdopodobnie w 2012 r., kiedy Barack Obama zebrał 23 000 drobnych datków w ciągu pierwszych 24 godzin swojej kampanii reelekcyjnej.
Tendencja ta nabrała tempa cztery lata później wraz z kampanią naziemną Berniego Sandersa. Podczas swojej kadencji senator ze stanu Vermont zebrał 1,5 miliona dolarów (1,39 miliona euro) w formie mikrodarowizn pierwszego dnia swojej kampanii, a następnie zgromadził aż 73 miliony dolarów (67,7 miliona euro) rocznie od drobnych darczyńców.
Poza głównymi statystykami każdej kampanii, ukazała się fundamentalna rzeczywistość: darczyńcy i wolontariusze nie byli ze sobą wyłącznie związani ani też bezpośrednio ze sobą nie konkurowali.
Pula zaangażowania obywatelskiego jest głębsza, niż wielu przypuszczało, a małych darczyńców można wykorzystać, aby zapewnić nowy impuls i dotrzeć do osób dzwoniących, pukających do drzwi lub organizujących wiece.
Jak ujął to Patrick Frank, który pracował nad kampanią Obamy w 2012 roku, a obecnie kieruje platformą zbiórki pieniędzy Lunda w Europie: „Nie chodzi tylko o pieniądze”. Kiedy w kampaniach prosi się o datki, „proszą nas o pomoc… abyśmy mogli pozytywnie wpłynąć na otaczający nas świat”. Chodzi o włączenie ludzi w kampanię, niezależnie od tego, czy są tam fizycznie, czy nie.
Oddolne zamieszanie wokół kampanii Sandersa było przykładem siły zmiany głównego nurtu debaty politycznej za pośrednictwem ruchu oddolnego.
Taktyka opracowana przez Sandersa i innych postępowców, w tym Alexandrię Ocasio-Cortez, jest obecnie szeroko stosowana w wyścigach każdej wielkości i pomaga kandydatom i ruchom, które w przeszłości mogły napotykać bariery finansowe – w tym te, na których czele stały kobiety, osoby kolorowe, członkowie społeczności LGBTQ+ i Amerykanie o niskich dochodach.
Istnieje szansa na powtórzenie tego w Europie
Rozwój sytuacji w USA ukazuje możliwości, jakie istnieją w Europie w zakresie porównywalnej działalności.
Z publicznych źródeł wynika, że przed szeregiem ważnych głosowań, w tym wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu, w ubiegłym roku na rzecz grup ogólnoeuropejskich przekazano zaledwie 31 mikrodarowizn.
To rozczarowująca liczba, która pokazuje, jak daleko europejskie partie są od swoich wyborców. Dotyczy to również poszczególnych państw członkowskich, gdzie w obliczu rosnących wyzwań politycznych postępowcy walczą o to, aby nie tylko zmobilizować obywateli do ruchów, które mogą skutecznie odeprzeć rosnącą falę prawicowego populizmu, ale także odnieść zwycięstwo.
Przejście w kierunku finansowania przez społeczność mogłoby zapewnić im amunicję, której potrzebują w tym zakresie, i wprowadzić tak potrzebną dawkę demokracji do naszych systemów politycznych.
Zachęcanie do małych i regularnych datków stwarza możliwość zaangażowania i przyciągnięcia większej liczby obywateli do namiotu postępowego w dłuższej perspektywie.
Takie posunięcie zapewniłoby partiom siłę w walce ze skrajną prawicą, zarówno na szczeblu krajowym, jak i na szerszym szczeblu europejskim, i ostatecznie pomogłoby im kształtować i prowadzić zwycięskie kampanie dotyczące kluczowych kwestii, takich jak sprawiedliwość społeczna, zrównoważony rozwój środowiskowy i równość ekonomiczna .
Wszystko zależy od wpisowego
Było już kilka przypadków, które świadczą o potencjale politycznego finansowania społecznościowego.
Na przykład we Włoszech niegdyś dominujący Ruch Pięciu Gwiazd w demokracji bezpośredniej odepchnął swoich politycznych rywali i zgromadził około 1 mln euro finansowania wspólnotowego na drodze do objęcia urzędu w 2018 r.; w Hiszpanii w 2023 r. przełomowa partia Sumar, którą pomogliśmy wspierać, osiągnęła cel swojej kampanii, jakim było zebranie 100 000 euro w ciągu miesiąca od jej powstania, a średnie darowizny wynosiły 30 euro; a w Wielkiej Brytanii ruch Momentum, który starał się odciągnąć Partię Pracy z powrotem do korzeni, na lewicy politycznej, w dużej mierze zawdzięczał swój sukces skutecznej kampanii terenowej, w wyniku której liczba jej członków podwoiła się w ciągu 12 miesięcy.
Problem polega na tym, że gdy patrzymy na zbliżającą się „walkę wartości” zarówno w poszczególnych państwach członkowskich, jak i w całej UE 27, problem polega na tym, że prace te w dalszym ciągu mają spazmatyczny charakter – jest to coś, czym postępowcy będą musieli się zająć, jeśli mają odnotować ożywienie przy urnie wyborczej.
Prawda jest taka, że musimy zrobić więcej, aby zaangażować obywateli w naszą demokrację. Energia i kampanie postępowej lewicy w USA pokazują, co jest możliwe, gdy istnieje powszechne poparcie dla określonej sprawy.
Dobrze byłoby, gdybyśmy odnotowali i zintegrowali niektóre z tych praktyk z modelami naszych partii tutaj, w Europie, jeśli poważnie myślimy o budowaniu ruchów, które mogą przynieść pozytywne zmiany.