Nie należy lekceważyć zdolności rozwścieczonych mniejszości do działania, ponieważ stwarza to poważne ryzyko polityczne i wyborcze – ostatnich kilka tygodni to udowodniło, pisze Radu Magdin.
Nie trzeba wyrafinowanego obserwatora politycznego ani analityka, aby zauważyć, że bezprecedensowa liczba europejskich rolników wyszła na ulice.
W tym nadwyborczym roku, w którym wybory europejskie zaplanowano na początek czerwca, starają się wykorzystać szansę polityczną.
Ze strategicznego punktu widzenia jest to najlepszy moment na wyrażenie swoich skarg i zmuszenie polityków, aby zwracali szczególną uwagę na to, co mają do powiedzenia.
Rolnicy maksymalizują swoje szanse na sukces, dlatego nie powinniśmy być zbyt surowi w potępianiu ich taktyki, mimo że ich podejście powoduje bóle głowy w wielu europejskich miastach i stolicach.
Błędem byłoby skupianie się wyłącznie na repertuarze protestów i na tym, co rolnicy mogą zrobić, aby ich roszczenia były bardziej przekonujące i żywe dla osób będących świadkami protestów i mniej lub bardziej dotkniętych nimi.
Niezależnie od tego, ile memów można było zobaczyć w mediach społecznościowych lub obrazów wygenerowanych przez sztuczną inteligencję z belami słomy otaczającymi Wieżę Eiffla, jest to coś więcej niż ćwiczenie estetyczne.
Zaproszenie do szczerej dyskusji
Cierpi wielu europejskich rolników, zwłaszcza małych i należących do gospodarstw rodzinnych.
Dla nich ta działalność jest częścią ich tożsamości i coraz trudniej jest im przetrwać ekonomicznie w świecie, w którym każdy wkład jest coraz droższy, co zmusza ich do zmniejszania marż do tego stopnia, że zysk staje się chimerą.
Co więcej, cały ten epizod należy postrzegać jako coś więcej niż próbę negocjacji z pozycji siły pod groźbą, że rolnicy (i ogólnie obszar wiejski) porzucą swoje konserwatywne lub centroprawicowe skłonności do głosowania, aby zwiększyć szanse radykalnego właśnie w tym kolejnym roku.
Zatem w normalnym świecie wydarzenia te powinny być zaproszeniem do uczciwej dyskusji i decyzji, do przyjęcia przemyślanej polityki i do prawdziwego zaangażowania, które wykracza poza sesje zdjęciowe i kopanie puszki do czasu zamknięcia lokali wyborczych .
Patrząc na te protesty, instynktownie podchodzimy do żądań tych ludzi i zastanawiamy się, czy nie jest to częścią szerszego trendu, w którym różne grupy czują się opuszczone i wyobcowane.
Można więc słusznie zadać sobie pytanie, kto będzie następny? Kto będzie wywierał większą presję na elity europejskie i krajowe? To, jak politycy zareagują na trudną sytuację i skargi rolników, w dużej mierze zadecyduje o tym, co się stanie.
Czas na uspokojenie, a nie eskalację
Najwyraźniej racjonalna perspektywa zaczęłaby się od liczb. Zatem, jak wielu już zauważyło, rolnictwo wytwarza zaledwie 1,4% PKB UE, 4,2% zatrudnienia w UE i 14,3% emisji gazów cieplarnianych w UE, a jednocześnie otrzymuje około 30% budżet UE.
W kontekście dążenia UE do neutralności klimatycznej, wdrażania Zielonego Ładu i ogólnie walki ze zmianami klimatycznymi rolnicy nie powinni stanowić większego problemu, przynajmniej biorąc pod uwagę te liczby.
Rzeczywistość jest jednak znacznie bardziej zniuansowana i powinniśmy podejść do tego wszystkiego z innej perspektywy, biorąc pod uwagę nierówności polityczne, responsywność i chęć działania tych, którzy czują się zdradzeni przez swoich przedstawicieli.
Po minipowstaniu rolników widzieliśmy, jak rządy krajowe spieszyły się z przyjęciem polityki przyjaznej rolnictwu, a UE poczyniła poważne ustępstwa, które można postrzegać jako poważne rozwodnienie Zielonego Ładu i strategii „od pola do stołu”.
Nagle w kluczowym roku wyborczym wszyscy decydenci zaczęli unikać ryzyka. Kilka dni temu przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen pochwaliła „niezwykłą odporność” rolników i ogłosiła, że „rolnicy mogą liczyć na europejskie wsparcie”.
Ponadto zainicjowała „dialog strategiczny”, którego celem jest wyjście naprzeciw żądaniom osób pracujących na roli.
Wszystko to są pozytywne zmiany i należy pochwalić przywódców europejskich i krajowych za zrozumienie, jakie jest stanowisko opinii publicznej i że nadszedł czas na negocjacje i uspokojenie, a nie na eskalację.
Sprowadzenie elit na ziemię
Jednocześnie wszystkie te wydarzenia podkreślają bardzo reaktywny establishment polityczny. Zamiast stawiać na brak reakcji rolników i dziwić się, że zastali ich w Brukseli, przed kluczowymi instytucjami Europy, polityk-wizjoner (a nawet nastawiony na reelekcję) byłby w stanie przewidzieć wszystkie te wydarzenia.
Oczywiście nie prosimy polityków, aby przepowiadali przyszłość ani nie stali się superprognozami. Istnieje jednak wyraźna potrzeba lepszego zrozumienia przez nich konsekwencji proponowanych przez nich polityk.
Kluczową lekcją jest to, że ogólne pozytywne skutki regulacji są mniej istotne; mobilizacją i działaniem pobudzają skutki dystrybucyjne, które należy znacznie lepiej oszacować, aby prawdopodobni przegrani otrzymali szybko i odpowiednią rekompensatę.
Nie należy lekceważyć zdolności rozwścieczonych mniejszości do działania, ponieważ stwarza to poważne ryzyko polityczne i wyborcze – udowodniło to ostatnie kilka tygodni.
Dla wszystkich, którzy kochają Unię Europejską, z tych protestów można wydobyć obraz elit politycznych tak bardzo oddalonych od społeczeństwa, że trzeba było je sprowadzić z powrotem na ziemię, aby mogły zrozumieć, co naprawdę dzieje się pod ich okiem.
Prawidłowa diagnoza i lekarstwo, które należy zastosować
Niewystarczająca ocena wpływu, nieuwaga nad konsekwencjami dystrybucyjnymi i brak reakcji to tylko niektóre z patologii politycznych, które obserwujemy obecnie. Miejmy nadzieję, że po postawieniu prawidłowej diagnozy nadejdzie (polityczne) lekarstwo.
Większe skupienie się na drobnych rolnikach, przedsiębiorstwach rodzinnych oraz na tym, jak Europa powinna zachować i zwiększyć swoje bezpieczeństwo żywnościowe, to elementy poważnej dyskusji, która powinna śledzić wydarzenia na głównych ulicach Europy, od Brukseli po Bukareszt, od Paryża po Rzym.
Zanim zaczniemy obwiniać populistów za wykorzystywanie tych wydarzeń, wszyscy powinniśmy przyjąć pewną perspektywę i zadać sobie pytanie, co można zrobić, aby rolnicy i inne podobne kategorie powróciły do normalnej polityki i zgłaszania roszczeń.
Musimy sprawić, że polityka i podejmowanie decyzji stanie się nieco nudniejsze, ale jednocześnie znacznie lepiej dostosowane do potrzeb społeczeństwa.