Po grudniowym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ostatnią rzeczą, jakiej chcą FIFA i UEFA, jest fragmentacja miniregulacji narzucanych przez sądy w całej UE, pisze dr Assimakis Komninos.
„Ukryty w bajkowym Wielkim Księstwie Luksemburga”, jak to ujął kiedyś komentator, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) jest cichym bohaterem integracji europejskiej.
Jeśli chodzi o sport, TSUE jest jak śpiący gigant. Co trzy dekady sąd obudzi się i wywróci do góry nogami sposób, w jaki gramy i cieszymy się naszymi ulubionymi sportami. Następnie nastąpi okres hibernacji, aż do następnej erupcji.
Poprzedni szok miał miejsce 15 grudnia 1995 r., kiedy TSUE przyjął orzeczenie w sprawie Bosmana, które zmieniło europejski futbol – moim zdaniem na najgorsze.
Dwadzieścia osiem lat później, 21 grudnia 2023 roku, przeżyliśmy kolejny szok. Tym razem Trybunał wydał miażdżącą porażkę FIFA i UEFA w sprawie European Super League.
Tego samego dnia zapadły także dwa kolejne wyroki, Royal Antwerp Football Club i International Skating Union, które uzupełniły obraz i obraz ten jest obecnie ponury dla federacji sportowych.
Orzeczenia Trybunału będą miały głębokie konsekwencje dla prawie wszystkich innych sportów i ich organizacji.
Wiele spraw i skarg rozpatrywanych obecnie przez Dyrekcję Generalną ds. Konkurencji (DG COMP) w Komisji Europejskiej nabierze teraz tempa – ku przerażeniu urzędników – i jestem pewien, że nastąpi ogromna fala nowych odesłań wstępnych na podobne pytania dotyczące każdego sportu, jaki możesz sobie wyobrazić.
O co chodzi w tej sprawie?
A tak poważniej, o co chodzi w sprawie Europejskiej Superligi? Trybunał orzekł, że przepisy FIFA i UEFA uzależniające każdy nowy międzyklubowy projekt piłkarski, taki jak Super League, od ich uprzedniej zgody i zabraniające klubom i zawodnikom udziału w tych rozgrywkach, są niezgodne z prawem.
Zasadniczo stawką jest rola i uprawnienia FIFA i UEFA.
TSUE uznał, że należy sprawdzić te uprawnienia. Trybunał uczynił to, opierając się głównie na regułach konkurencji Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE). I stało się to po trzech uderzeniach.
Pierwszym uderzeniem jest dekonstrukcja art. 165 TFUE o specjalnym statusie sportu.
Trybunał zasadniczo orzekł, że art. 165 nie ma „zębów” i nie może usprawiedliwiać zachowań sprzecznych z konkurencją lub zasadami czterech wolności.
Zatem ci, którzy postawili na ten przepis, wprowadzony przez traktat lizboński właśnie po to, by zadowolić organizacje sportowe, będą rozczarowani.
Drugim uderzeniem jest stwierdzenie, że FIFA, UEFA i ich stowarzyszenia członkowskie są „przedsiębiorstwami” w tym sensie, że prowadzą działalność gospodarczą polegającą na organizacji i marketingu międzyklubowych rozgrywek piłkarskich oraz wykorzystywaniu praw medialnych.
W związku z tym podlegają one regułom konkurencji i, nie zapominając, FIFA i UEFA posiadają pozycję dominującą, a nawet monopol, w tej działalności gospodarczej, co jest „niepodważalne”, według słów Trybunału.
Z dużą mocą przychodzi duża odpowiedzialność
Trzecim i najpoważniejszym uderzeniem jest traktowanie przez Trybunał FIFA i UEFA jako podmiotów quasi-państwowych.
Opierając się na orzecznictwie odnoszącym się do przedsiębiorstw posiadających specjalne lub wyłączne prawa przyznane przez państwa członkowskie, TSUE w rzeczywistości stwierdził, że FIFA i UEFA różnią się od innych organizacji prywatnych.
Żaden inny tekst nie oddaje tego lepiej niż paragraf 137 wyroku:
„Wymogi identyczne z tymi (stosowanymi do przedsiębiorców, którzy byli beneficjentami praw specjalnych lub wyłącznych przyznanych przez państwa członkowskie) są tym bardziej konieczne, gdy przedsiębiorstwo zajmujące pozycję dominującą poprzez swoje własne postępowanie, a nie na mocy przyznania mu wyłączności lub wyłączności, szczególnych uprawnień przyznanych przez państwo członkowskie, stawia się w sytuacji, w której jest w stanie odmówić potencjalnie konkurującym przedsiębiorstwom dostępu do danego rynku (…) Może mieć to miejsce w przypadku, gdy przedsiębiorstwo to posiada uprawnienia regulacyjne i kontrolne oraz uprawnienia do nakładania sankcji, które mu to umożliwiają zezwalania na ten dostęp lub kontrolowania tego dostępu, a zatem środka różniącego się od środków normalnie dostępnych przedsiębiorstwom i regulujących konkurencję między nimi na poziomie merytorycznym.
To mówi wszystko: z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. Trybunał postrzegał FIFA i UEFA jako „państwo w państwie” i był dość rygorystyczny. To oczywiście oznacza nowe prawo.
Status quo jest nie do utrzymania
Czego zatem Trybunał Sprawiedliwości żąda od FIFA i UEFA? Pytania wydają się nieszkodliwe, ale rzeczywistość jest taka, że dotyczą samego sedna organizacji obu stron: FIFA i UEFA muszą wdrożyć konkretne środki, które zagwarantują, że nie będzie ryzyka nadużycia pozycji dominującej, oraz całe ramy kryteriów merytorycznych, jak również szczegółowe zasady proceduralne zapewniające przejrzystość, obiektywność, precyzję i niedyskryminację tych kryteriów.
TSUE wyjaśnia również, że status quo jest nie do utrzymania i musi ulec zmianie, ponieważ – jak stwierdził Trybunał – „w obecnym momencie niemożliwe jest zorganizowanie realnych rozgrywek poza ekosystemem (FIFA i UEFA), biorąc pod uwagę kontrolę, jaką sprawują ćwiczenia, bezpośrednio lub za pośrednictwem krajowych związków piłki nożnej będących ich członkami, nad klubami, zawodnikami i innymi rodzajami zawodów”.
Jeśli chodzi o prawa medialne i komercyjne wykorzystywanie praw związanych z rozgrywkami piłkarskimi, Trybunał był również niezadowolony z roli FIFA i UEFA, choć nieco bardziej elastycznej.
W rzeczywistości Trybunał podkreślił, że nie orzekał w sprawie projektu Europejskiej Superligi, ale zastanawiam się, ile pola manewru pozostało obu federacjom piłkarskim.
Wszystkie drogi prowadzą do Brukseli
Oczywiście nie sądzę, że sprawa powinna być pozostawiona hiszpańskim sędziom, którzy otrzymali już orzeczenie.
Wierzę, że najlepszym rozwiązaniem będzie wkroczenie Komisji Europejskiej i wykonanie wyroku Trybunału w kontekście toczących się przed nią spraw – a jestem pewien, że takie są.
Na miejscu FIFA i UEFA działałbym szybko i próbował rozwiązać ten problem centralnie z Komisją Europejską.
Ostatnią rzeczą, jakiej chcą, jest fragmentacja miniregulacji narzucanych przez sądy w całej UE.
Obie organizacje muszą stworzyć nowy system obejmujący niezbędne i proporcjonalne środki, aby chronić swoje uzasadnione cele.
Idealnie byłoby, gdyby Komisja Europejska pobłogosławiła ten nowy system w formie decyzji – co bardziej prawdopodobne, decyzji w sprawie zobowiązań. Czas ucieka.