O nas
Kontakt

Francja znajduje się w historycznym punkcie zwrotnym – i już wcześniej tak było

Laura Kowalczyk

Francja znajduje się w historycznym punkcie zwrotnym – i już wcześniej tak było

W miesiącu między zaskakującym rozwiązaniem Zgromadzenia Narodowego przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona a drugą turą wyborów w kraju wielu obserwatorów spoglądało w przeszłość, aby lepiej rozeznać, co może przynieść przyszłość. Nieuchronnie wielu przywoływało kryzys z 1958 r., który zapoczątkował Piątą Republikę, lub kryzys z 1940 r., kiedy to francuska klęska militarna poniosła klęskę reżimu Vichy.

Istnieje jednak inny historyczny kryzys — sięgający o kilka dekad wstecz — którego obserwatorzy nie zauważyli. A mianowicie kryzys z dnia 16 maja 1877 r.

Ta wcześniejsza sytuacja polityczna, która odzwierciedla obecną, miała sejsmiczny wpływ na bieg historii Francji. Co ważniejsze, wskazuje na to, co może teraz nastąpić we Francji, z perspektywami wcale nie tak ponurymi, jak te najczęściej wspominane.

W 1877 roku Francja dopiero co dochodziła do siebie po traumatycznej katastrofie militarnej z rąk autorytarnego wojska pruskiego, po której nastąpiło krwawe stłumienie Komuny Paryskiej przez republikańską armię francuską. Trzecia Republika, która wyłoniła się z tych katastrof, została z kolei wyzwana przez siły reakcyjne znane jako „Porządek Moralny”, dążące do przywrócenia monarchii. Konflikt ten osiągnął masę krytyczną, gdy duża większość republikańska wkroczyła do Zgromadzenia Narodowego po wyborach ustawodawczych.

Prezydent w tym czasie, były generał bonapartysta Patrice de Mac-Mahon, był jednym z liderów „Porządku Moralnego” i natychmiast rozwiązał nowo wybrany organ ustawodawczy przed ogłoszeniem nowych wyborów. Mac-Mahon był przekonany, że francuski elektorat opamięta się i okazało się, że tak się stało — po prostu nie tak, jak sobie wyobrażał — ponieważ wyborcy ponownie wybrali znaczną większość republikańską.

„Wierzcie mi, panowie” – ostrzegał obóz monarchistyczny genialny trybun republikański Léon Gambetta – „gdy Francja zabierze głos w sprawie swojej suwerenności, będziecie musieli albo stanąć w szeregu, albo ustąpić”.

Ostatecznie Mac-Mahon przyznał się do porażki z siłami republikańskimi i zrezygnował z urzędu prezydenta. Jego całkowita kapitulacja miała głęboki i trwały wpływ na relacje między prezydentem a parlamentem w Trzeciej Republice, ponieważ ten pierwszy nigdy więcej nie rzuciłby temu drugiemu groźby rozwiązania, co umocniło polityczną dominację Zgromadzenia Narodowego aż do upadku republiki w 1940 r.

Dziś trudno jest rozróżnić, co dokładnie dzieje się w szybko zmieniającym się krajobrazie politycznym Francji. Chociaż przymiotnik nieedytowanylub bezprecedensowe, było wykorzystywane i nadużywane w ciągu ostatniego miesiąca, prawda jest taka, że ​​obecna sytuacja jest niezaprzeczalnie nieedytowanyPiąta Republika nigdy wcześniej nie widziała skrajnej prawicy tak blisko władzy, nigdy wcześniej urzędujący prezydent nie był tak blisko bezsilności i nigdy wcześniej nie była świadkiem radykalnej lewicowej koalicji scalonej w takim pośpiechu, a mimo to z tak spektakularnym sukcesem.

Oczywiście, jedną z zasadniczych różnic między wczesną Trzecią Republiką a starzejącą się Piątą Republiką jest to, że tym razem istnieją trzy bloki polityczne i ideologiczne, a nie dwa. Ale podczas gdy partia renesansowa Macrona wypadła lepiej niż oczekiwano — jak donosił Le Monde, premier Gabriel Attal zdołał „sauver les meubles”, albo ocalić, co się dało, z katastrofy Macrona — partia wydaje się skazana na martwe narodziny, a nie odrodzenie.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku pozostałych dwóch bloków.

Choć Zgromadzenie Narodowe nie uzyskało, jak przewidywali ankieterzy, ani bezwzględnej, ani nawet względnej większości głosów, zwiększyło jednak swój udział w głosach, ale takbezprecedensowe wzrosty, od 9 milionów w pierwszej turze do ponad 11 milionów w drugiej. Partia Marine Le Pen ma również więcej niż przelotne podobieństwo do Moralnego Porządku w swojej alergicznej reakcji na ideały 1789 r. — wolność, równość i braterstwo — a także w swojej bonapartystycznej mieszance autorytarnych rządów z demokratyczną patyną poprzez odwołanie się do referendów.

W 1877 roku były generał bonapartysta Patrice de Mac-Mahon rozwiązał nowo wybrany parlament przed ogłoszeniem nowych wyborów i był przekonany, że francuski elektorat opamięta się. | Creative Commons via Wikimedia

Wreszcie — i tu właśnie tkwi kluczowe podobieństwo — Nowy Front Ludowy stoi na progu zwycięstwa, które, podobnie jak republikanie Gambetty półtora wieku temu, ma potencjał, by zmienić bieg francuskiej historii. Mianowicie, może przekształcić to, co w istocie było monarchią republikańską ustanowioną przez Charlesa de Gaulle'a w 1958 r., w republikę parlamentarną, którą Gambetta wyobraził sobie, choć nie w pełni zrealizował w 1877 r.

Niedługo po ogłoszeniu wyników drugiej tury — pierwsze miejsce Nowego Frontu Ludowego zaskoczyło wszystkich, w tym jego własnych liderów i szeregowych członków — Attal oświadczył, że „środek ciężkości będzie teraz bardziej niż kiedykolwiek w rękach parlamentu”. I to właśnie tam cztery partie tworzące koalicję — socjaliści, ekolodzy, komuniści i Defiant France — od dawna twierdzą, że władza należy do nich.

Pozostają jednak potężne siły, zewnętrzne i wewnętrzne, które trzeba pokonać, a obie zaczynają się na literę „M”: Macron z jednej strony wykorzysta swoje uprawnienia — zaczynając od wolności wyboru osób, które chce utworzyć nowy rząd — aby podważyć ten proces. Z drugiej strony nieugięty przywódca Defiant France, Jean-Luc Mélenchon, wykorzysta swoje wpływy, aby zapobiec kompromisom niezbędnym do utworzenia skutecznego rządu.

Stawka nie mogłaby być wyższa. Jak Clémentine Autain, elokwentna była członkini Defiant France — i wybitna krytyczka tendencji Mélenchona do autorytaryzmu — podsumowała wyzwanie, przed którym stoi koalicja: „Nowy Front Ludowy znalazł się teraz pod ścianą i musi się zrestrukturyzować, aby utrzymać nadzieję, którą zainspirował. Jeśli ta koalicja upadnie, nie wywiążemy się z historycznego obowiązku, który nam powierzono”.

Minął prawie tydzień od ostrzeżenia Autaina, ale Nowy Front Ludowy wciąż nie uzgodnił kandydata na premiera. A ponieważ Francja zbliża się do tego historycznego punktu zwrotnego, teraz stoi w obliczu ryzyka, że ​​jej liderzy koalicji nie zwrócą się razem z nią.