Wojna na Ukrainie, pandemia Covid-19, zmiany klimatyczne. Jeśli chodzi o ważne wydarzenia międzynarodowe, często słyszymy o problemach i wyzwaniach stojących przed Globalnym Południem.
Termin „Globalne Południe” pojawił się ponad pół wieku temu, ale rozpowszechnił się dopiero po upadku Związku Radzieckiego w 1991 r.
Niektórzy badacze uważają, że termin ten zastąpił termin „kraje Trzeciego Świata”, nie tylko ze względu na poprawność polityczną.
Z geograficznego punktu widzenia Globalne Południe jest pojęciem względnym, ponieważ wiele spośród wspomnianych państw obejmuje państwa z półkuli północnej, takie jak Indie i Meksyk. Kiedy ludzie mówią o Globalnym Południu, mają na myśli przede wszystkim gospodarki wschodzące.
„Tak naprawdę coraz częściej słyszymy o Globalnym Południu, także w debacie na temat tego, czy termin ten ma prawo istnieć. Wydaje mi się, że tak. Faktem jest, że jest on bardzo często używany w samych krajach Globalnego Południa Tam cieszy się największą popularnością – mówi Jan Lesser, wiceprezes German Marshall Fund.
Według Lessera Globalne Południe to „kod dla bardzo różnych krajów, krajów rozwijających się, które starają się wyrazić własne rozumienie stosunków międzynarodowych i strategii, które nie zawsze muszą być rozwijane tylko na Północy”.
Debata w środowisku akademickim na temat użycia tego terminu toczy się od dawna. Niektórzy eksperci uważają, że przy jego stosowaniu należy unikać nieuzasadnionych uogólnień.
„Należy go używać z pewną ostrożnością. Nie ma wątpliwości, że termin „Globalne Południe” jest ważnym hasłem jednoczącym i wyraża poczucie niezadowolenia z ustalonych instytucji międzynarodowych, które odzwierciedlają interesy geopolityczne i gospodarcze krajów zachodnich.
„Ważne jest to jednoczące hasło, ale problem w tym, że jest to bardzo ogólne sformułowanie obejmujące ponad 130 różnych krajów na całym świecie, które nie odzwierciedla dokładnie heterogeniczności i różnorodności krajów objętych tą definicją” – Patrick Stewart, specjalista ds. starszy pracownik Carnegie Endowment, powiedział TylkoGliwice.
Przy umownym podziale krajów świata na globalną Północ i Południe można śmiało powiedzieć, że Północ ma swój własny, nieformalny klub międzynarodowy – G7. Na corocznych szczytach G7 uzgadniane jest wspólne podejście do bieżących problemów międzynarodowych. Czy Globalne Południe ma swój własny klub?
„Mają tak zwany BRICS, sojusz Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Republiki Południowej Afryki. Nie można jednak powiedzieć, że jest to jakaś wzorcowa kombinacja krajów. Z różnych powodów tak nie było nawet w mniej napiętych czasów. Jednak grupa ta utrzymała dynamikę, wzbogacając się właśnie o sześciu kolejnych członków. Obecnie stała się znacznie bardziej zróżnicowana, nie tylko geograficznie, ale także politycznie, pod wieloma innymi względami. To naprawdę, w szerokim znaczeniu , reprezentuje Globalne Południe” – mówi Jan Lesser.
Kolejnym z tych „klubów” jest Grupa 77 (G77). To największa międzypaństwowa organizacja krajów rozwijających się, działająca w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych i broniąca interesów Globalnego Południa.
Jednocześnie eksperci zauważają, że na południu często nie ma konsensusu w najważniejszych kwestiach globalnych. W szczególności dotyczy to rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
„Część krajów należących do Globalnego Południa potępiła inwazję Rosji na Ukrainę. Istnieje jednak szereg państw, które zajęło neutralne stanowisko. Można powiedzieć, że duże kraje, takie jak Indonezja, Indie czy Brazylia, wolałyby nie opowiadać się po żadnej ze stron. kraje Globalnego Południa są bardzo zróżnicowane. Są wśród nich takie państwa, jak Urugwaj, który ma niemal doskonałą historię demokracji, Syria i Sudan Południowy, gdzie liczby są pod tym względem absolutnie zatrważające” – stwierdził Stewart.
Eksperci zauważają, że niektóre kraje próbują wykorzystać Globalne Południe dla własnych interesów, aby zwiększyć swoje wpływy na arenie międzynarodowej.
Na początku 2023 r. w Indiach odbył się wirtualny szczyt „Głos Globalnego Południa”, w którym uczestniczyli przedstawiciele ponad 120 państw.
Tymczasem Chiny od dawna inwestują w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej.