O nas
Kontakt

Gotowi na zwycięstwo, niemiecka prawica centroprawicowa waha się

Laura Kowalczyk

Gotowi na zwycięstwo, niemiecka prawica centroprawicowa waha się

Brytania poszła w rozsądek; Francja poszła w chaos. Ale obie strony powstrzymały skrajną prawicę — na razie. A teraz, gdy parlamenty obu krajów właśnie zakończyły obrady na wakacje letnie, uwaga Europy przesunie się na jej drugi filar: Niemcy.

Dokładniej rzecz biorąc, wybory 1 września w Turyngii i Saksonii — dwóch krajach związkowych byłego komunistycznego Wschodu — pomogą ustalić, czy zagrożenie ze strony prawicowych populistów nadal rośnie, czy też partie głównego nurtu zaczęły odzyskiwać głosy wyborców.

Podczas gdy okoliczności społeczno-polityczne i systemy wyborcze tych trzech europejskich krajów różnią się, podstawy są takie same i mają szersze zastosowanie w całym świecie zachodnim. Obecnie największą niepewnością ze wszystkich — i taką, która być może przyciągnęła mniej uwagi, niż powinna — jest los umiarkowanego konserwatyzmu.

Na przykład w Wielkiej Brytanii wyborcy wydawali się bardziej zdeterminowani, by zadać konserwatystom historyczne lanie, niż by poprzeć Partię Pracy lub jej lidera, Keira Starmera. Teraz w opozycji konserwatyści są podzieleni na pół: czy powinni spróbować powrócić do swojej starej umiarkowania „jednego narodu”, czy też trzymać się uproszczonej retoryki na temat migrantów, „wojny kulturowej” i innych totemów partii populistycznych na całym świecie?

Les Républicains we Francji stoją przed tym samym dylematem. Partia byłych prezydentów Jacques’a Chiraca i Nicolasa Sarkozy’ego jest teraz cieniem samego siebie, zajmując słabe czwarte miejsce w ostatnich wyborach parlamentarnych w kraju. Połowa jej posłów chce teraz, aby partia współpracowała z prawicowym Zjednoczeniem Narodowym liderki opozycji Marine Le Pen, podczas gdy reszta jest nieugięta, że ​​powinna trzymać się od niej z daleka.

Jeśli chodzi o Niemcy, to ich Chrześcijańsko-Demokratyczna Unia (CDU) musi teraz zmierzyć się z podobnym problemem – choć z innej perspektywy.

Mimo że AfD zajmuje drugie miejsce w sondażach krajowych, obecnie prowadzi zarówno w Turyngii, jak i Saksonii. | Volker Hartmann/Getty Images

Pod rządami Friedricha Merza, cierpkiego byłego finansisty, CDU niemal całkowicie wyretuszowała swoje centrowe dziedzictwo po byłej kanclerz Angeli Merkel. W skali kraju partia ta zajmuje czołowe miejsca w sondażach i przygotowuje się do rządzenia za nieco ponad rok. Co najważniejsze, podczas gdy trzej członkowie koalicji rządzącej — Socjaldemokraci (SPD), Zieloni i liberalni Wolni Demokraci (FDP) — widzą, że ich notowania utknęły w martwym punkcie, CDU wydaje się być jedyną partią głównego nurtu, która mogłaby stawić czoła skrajnie prawicowej Alternatywie dla Niemiec (AfD).

Następne kilka miesięcy wystawi to założenie na próbę. Choć AfD zajmuje drugie miejsce w sondażach krajowych, a poglądy, których nawet Le Pen uważa za nie do przyjęcia, są obecnie na prowadzeniu w Turyngii i Saksonii, a w Brandenburgii, która głosuje zaledwie trzy tygodnie później, jest łeb w łeb.

Jak dotąd Merz przedstawił swoje zadanie w sposób dosadny: CDU, jak twierdzi, jest jedyną niemiecką ostoją przed ekstremizmem — szczególnie na wschodzie. Obwinia również kanclerza Olafa Scholza za złe samopoczucie głównego nurtu, twierdząc, że „nierozwiązane problemy życia codziennego w polityce wobec uchodźców, w szkołach, w firmach i w wielu obszarach… prowadzą do takiego zachowania wyborców”.

„Opozycja nie może zmniejszyć o połowę liczby członków AfD, jeśli polityka rządu podwoi liczbę członków AfD”.

Lider CDU zwrócił się również do wyborców z innych partii o udzielenie poparcia w tej sprawie — podejście to jest podobne do apelu wydanego przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona po pierwszej turze głosowania we Francji pod koniec czerwca.

Problem polega jednak na tym, że Merz był postacią dzielącą przez całą swoją karierę — zarówno w polityce, jak i poza nią. Jego osobista popularność cierpi z powodu wielu lat spędzonych w biznesie, zwłaszcza jako starszy dyrektor w BlackRock, amerykańskiej korporacji inwestycyjnej, a także dlatego, że jest bezwstydnie bogaty — atrybuty, które Niemcy mają w niskim poważaniu.

Wracając do politycznej walki w 2018 r., Merzowi ostatecznie udało się zdobyć przywództwo CDU w 2022 r. po pięciu próbach. Często przechytrzany i niedoceniany, czy tym razem będzie inaczej dla szefa CDU?

Od czasu objęcia władzy Merz przesunął swoją partię na prawo, mając nadzieję na stępienie ataków AfD. W kluczowej kwestii migracyjnej pozbył się „kultury powitania”, która definiowała erę Merkel, wahając się między próbami inkluzywności a gwizdkami w stylu „wiem, co naprawdę myślisz”. Oskarżony o porywczość i przewrażliwienie, Merz oskarżył kiedyś ukraińskich uchodźców o „turystykę socjalną” — za co później przeprosił — i opisał synów imigrantów jako „małych paszów”.

W niedawnym wywiadzie jednak nalegał, że złagodził swój ton. „Im bliżej wyborów do Bundestagu (jesienią 2025 r.), tym mniej wyborcy widzą we mnie lidera opozycji, a tym bardziej oceniają mnie jako potencjalnego kanclerza” – powiedział. „I dlatego będzie mniej interwencji tego rodzaju, jakie widzieliście w przeszłości”.

Ale taktyka jest bardziej palącą kwestią. CDU zawsze była częścią konsensusu wśród głównych partii niemieckich, aby nie współpracować z AfD na żadnym szczeblu politycznym — a już na pewno nie w żadnej formie koalicji. Jednak ta „zapora” czasami groziła pęknięciem, szczególnie w radach lokalnych.

Pod rządami Friedricha Merza, cierpkiego byłego finansisty, CDU niemal całkowicie wymazała centrowe dziedzictwo po byłej kanclerz Angeli Merkel. | Michele Tantussi/Getty Images

Problem jest najbardziej dotkliwy w Turyngii, gdzie AfD jest klasyfikowana jako organizacja ekstremalna, a jej lider, Björn Höcke, stale ma kłopoty z powodu powiązań z neonazistami. Problem polega na tym, że partia jest niezwykle popularna w regionie, który — bardziej niż jakikolwiek inny — pozostaje pogrążony w żalu Niemiec Wschodnich.

Ponieważ partie koalicji federalnej są tu prawie niewidoczne, CDU będzie musiała współpracować z kimś innym, aby utworzyć realny rząd. Po wykluczeniu współpracy z Partią Lewicy — decyzja, która wzbudziła zdziwienie — jedyną opcją jest Alliance Sahra Wagenknecht (BSW) — nowe ugrupowanie nazwane na cześć swojego założyciela.

Były członek lewicy, Wagenknecht wykonał standardowy ruch podkowy z dalekiej lewicy na daleką prawicę, a BSW ma obecnie około 10 procent poparcia w Turyngii i powyżej 5 procent w całych Niemczech. Ponadto, ponieważ BSW nie dźwiga historycznego bagażu ani piętna AfD, jest postrzegana jako „szanowana” twarz alt-prawicy — co, delikatnie mówiąc, jest dość dyskusyjne.

To ten sam problem, z którym borykają się inne kraje — choć ubrany w inne kolory. Co rodzi pytanie: w którym momencie należy objąć te grupy populistyczne — aby je wchłonąć — i kiedy należy się z nimi zmierzyć, nawet jeśli doprowadzi to do porażki?

Konserwatyści w Wielkiej Brytanii i Francji przygotowują się teraz na długi okres na politycznym odludziu. W Niemczech sytuacja jest odwrotna, CDU niemal na pewno wygra wybory parlamentarne jesienią przyszłego roku — takie jest rozczarowanie Scholzem i jego koalicjantami.

A jednak, będąc tak blisko władzy, nie jest jasne, co reprezentuje CDU.