Brytyjska Partia Pracy świętuje miażdżące zwycięstwo.
Partia Keira Starmera ma 411 miejsc, nie licząc miejsca spikera, i znaczną większość w Izbie Gmin. Jego zestawienie obejmuje szereg okręgów „czerwonego muru”, które partia przegrała z konserwatystami w poprzednich wyborach w 2019 r., oraz miejsca, w których Szkocka Partia Narodowa dominowała przez prawie dekadę.
Jednak bliższa analiza liczb wskazuje, że stratedzy Partii Pracy nie powinni spoczywać na laurach.
Partia Reform UK Nigela Farage'a zdobyła pięć miejsc, ale zajęła drugie miejsce w ponad 100 innych okręgach wyborczych. Pod względem udziału w głosach jest obecnie trzecią co do wielkości partią w Wielkiej Brytanii.
Te same udziały głosów malują o wiele słabszy obraz dla Partii Pracy, niż sugerowałaby liczba miejsc. Partia odnotowała wzrost o 200 miejsc — ale jej udział głosów wzrósł tylko o cal.
Konserwatyści stracili 250 miejsc w parlamencie, a ich poparcie spadło z ponad 40 procent w 2019 r. do poniżej 25 procent obecnie.
Zarówno Partia Pracy, jak i Liberalni Demokraci odnotowali znaczący wzrost liczby miejsc w parlamencie, mimo że nie odnotowali praktycznie żadnego wzrostu liczby głosów.
Brytyjski system wyborczy typu first-pass-the-post oznacza, że Partia Pracy zajmie około 60 procent Izby Gmin, z mniej niż 35 procentami głosów. Ten udział głosów jest mniejszy niż ten, który uzyskał były lider Jeremy Corbyn w 2017 r., kiedy przegrał z konserwatystami Theresy May.
Tymczasem partia Reform UK Nigela Farage'a zdobyła pięć miejsc w parlamencie, ale zebrała ponad 14 procent głosów, co dało jej trzecie miejsce pod względem liczby głosów, wyprzedzając Liberalnych Demokratów.
Oczekiwane zwycięstwo Partii Pracy, choć stanowi niezwykły zwrot akcji dla partii, która jeszcze kilka lat temu wydawała się nie mieć szans na wygraną, najwyraźniej nie wzbudziło entuzjazmu wśród wyborców.
Frekwencja szacowana jest na 60 procent, co oznacza, że w ciągu ostatnich 20 lat nie odbyły się żadne wybory, w których udział wzięło mniej wyborców.
Mimo wszystko Partia Pracy poczyniła ogromne postępy w okręgach wyborczych w Wielkiej Brytanii, które były w trudnej sytuacji.
Okręgi te pozostawały w rękach konserwatystów do 1997 r., po czym przeszły na stronę Partii Pracy, a od 2010 r. ponownie na stronę torysów.
Większość z nich ponownie opowiedziała się po stronie Partii Pracy.
Porażkę Partii Pracy w 2019 r. podkreślił upadek „czerwonego muru”, gdy twierdze rozciągające się od Midlands po północną część Anglii wybrały konserwatywnego posła, dla wielu z nich po raz pierwszy.
Jednak kontrola torysów w tych okręgach okazała się krótkotrwała…
Konserwatyści przegrali wybory w 2024 r. w fatalnym stylu, ale to samo można powiedzieć o Szkockiej Partii Narodowej.
Szkocka Partia Narodowa (SNP) sprawuje władzę w Szkocji od 2015 r., kiedy to wygrała niemal we wszystkich szkockich okręgach wyborczych, z których większość wcześniej należała do Partii Pracy.
Ale czwartkowe głosowanie zakończyło passę zwycięstw. Partia straciła około 80 procent miejsc, które miała w 2019 r., a większość przypadła Partii Pracy.
Te wybory radykalnie zmieniły mapę wyborczą Wielkiej Brytanii: morze czerwieni przypominające rok 1997 powoduje, że Partia Konserwatywna się chwieje; kilka kropek jasnoniebieskiego koloru i znaczący udział w głosach oznaczają wejście Reform UK do głównego nurtu polityki brytyjskiej, a Lib Dems mogą cieszyć się powrotem ze względnego zapomnienia z ponad 70 parlamentarzystami, co jest najwyższą liczbą w historii. Tymczasem szokująco słabe wyniki SNP oznaczają koniec ery na północ od granicy.