LONDYN — Tyle o lecie.
Nowo wybrany premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer porzucił plany urlopowe po tym, jak kraj ogarnęły zamieszki skrajnej prawicy.
Rzecznik Starmera, który objął urząd kilka tygodni temu, potwierdził w poniedziałek, że premier rzeczywiście odwołał plany przerwy, unikając w ten sposób nieuniknionej reakcji po zamieszkach.
Zamiast tego, jak powiedział rzecznik, Starmer „będzie pracował w tym tygodniu pomiędzy Downing Street i Chequers”, nawiązując do oficjalnego wiejskiego miejsca wypoczynku brytyjskiego premiera.
„Premier nie jest w tym odosobniony. Widzieliśmy wiele osób w ciągu weekendu i w związku z zamieszaniem, których urlopy zostały anulowane, aby zapewnić nam możliwość reagowania na zamieszanie” – dodał rzecznik.
Plan udania się w stronę słońca po wyczerpującej kampanii wyborczej groził wybuchem gniewu społecznego po kilkudniowych zamieszkach w miastach Anglii i Irlandii Północnej.
Do zamieszek doszło po śmiertelnym pchnięciu nożem trzech dziewcząt na zajęciach tanecznych w nadmorskim miasteczku Southport. Napastnik został fałszywie zidentyfikowany online bezpośrednio po zdarzeniu jako nowo przybyły azylant. W gorących scenach zamieszki starły się z policją, a celem ataków stały się meczety i miejsca zakwaterowania azylantów.
Chociaż bezpośrednie niepokoje osłabły po interwencji policji i akcji kontrmanifestantów, poprzedni brytyjscy ministrowie znaleźli się w tarapatach po przerwie wakacyjnej, gdy w kraju i za granicą wybuchły kryzysy.
Pełniąc w 2011 r. funkcję burmistrza Londynu, Boris Johnson spotkał się z krytyką za to, że zwlekał z powrotem z rodzinnych wakacji w Kanadzie.
„Cieszymy się, że w ten weekend udało się złagodzić napiętą sytuację, ale to nie koniec pracy” – powiedział w poniedziałek rzecznik Starmera.