O nas
Kontakt

Nadużycia w pracy – czasami przypominające niewolnictwo – wykryte na europejskich statkach rybackich

Laura Kowalczyk

Nadużycia w pracy – czasami przypominające niewolnictwo – wykryte na europejskich statkach rybackich

Badania przeprowadzone przez organizację z siedzibą w Waszyngtonie, która śledzi nielegalne przepływy pieniędzy, wykazały, że szacuje się, że co roku dziesiątki tysięcy pracowników tych łodzi jest uwięzionych w niebezpiecznych warunkach.

Niebezpieczne, przymusowe warunki pracy, czasami przypominające niewolnictwo, wykryto na prawie 500 przemysłowych statkach rybackich na całym świecie, w tym w kilku krajach europejskich.

Jednak ze względu na brak przejrzystości i nadzoru regulacyjnego znacznie trudniej jest, niż można sobie wyobrazić, zidentyfikować osoby odpowiedzialne za nadużycia na morzu.

Tak wynika z nowego raportu przygotowanego przez Financial Transparency Coalition, organizację non-profit z siedzibą w Waszyngtonie, która śledzi nielegalne przepływy pieniędzy.

Badanie, realizowane w ścisłej współpracy z Associated Press, stanowi kompleksową próbę zidentyfikowania przedsiębiorstw obsługujących statki, na których, jak się szacuje, co roku dziesiątki tysięcy pracowników jest uwięzionych w niebezpiecznych warunkach.

Z opublikowanego w tym tygodniu raportu wynika, że ​​jedna czwarta statków podejrzanych o wykorzystywanie pracowników pływa pod banderą Chin, a wiele z nich pływa pod banderą takich krajów, jak Tajlandia, Tajwan i Korea Południowa.

Sytuacja w Europie nie jest jednak dużo lepsza, gdzie statki z Rosji, Wielkiej Brytanii i Hiszpanii są w szczególności oskarżane o złe traktowanie rybaków.

Biorąc pod uwagę, że badania koncentrują się na połowach na pełnym morzu, które tradycyjnie stanowią obszary bezprawne, pozostające poza jurysdykcją żadnego pojedynczego kraju, jasne jest, że ujawnienie tych zbrodni jedynie zarysowuje powierzchnię znacznie szerszego problemu.

„To duży i dobrze udokumentowany problem, przestępstwo, które ma miejsce na całym świecie. Kiedy ma miejsce na lądzie (np. na farmach, w branży seksualnej itp.), jest to szokujące dla lokalnych społeczności i opinii publicznej, ale kiedy dzieje się na otwartym morzu, na pokładzie statku, na którym wszyscy są zamknięci, nie mają dokąd uciec i nie mogą zobaczyć żadnych świadków, wydaje się to odległe”.

Doktor Ioannis Chapsos

Adiunkt bezpieczeństwa morskiego na Uniwersytecie w Coventry

Praca przymusowa w przemyśle owoców morza jest zjawiskiem rzadko spotykanym, ale powszechnym i według autorów raportu coraz częściej uznawanym za „powszechny kryzys praw człowieka”.

Według Międzynarodowej Organizacji Pracy ONZ szacuje się, że w skali globalnej aż 128 000 rybaków grozi przemoc, niewola za długi, nadmierna praca w nadgodzinach i inne warunki wskazujące na pracę przymusową.

Zarówno przedsiębiorstwa europejskie, jak i amerykańskie znajdują się pod coraz większą presją, aby uporządkować łańcuchy dostaw w branżach pracochłonnych, w których powszechne jest wykorzystywanie pracowników.

Grupa Specjalna ds. Przeciwdziałania Praniu Pieniędzy utworzona przez G7 – w skład której wchodzą Francja, Niemcy, Włochy i Wielka Brytania – określiła niedawno nielegalne pozyskiwanie drewna i wydobycie jako główne czynniki prania pieniędzy.

G7 zachęcała także swoich członków do tworzenia publicznie dostępnych baz danych w celu podnoszenia świadomości na temat przepływów finansowych napędzających przestępstwa przeciwko środowisku.

Jednak przemysł owoców morza jak dotąd umykał tej samej kontroli, po części dlatego, że rządom często brakuje narzędzi do regulowania tego, co dzieje się setki mil od lądu.

Koalicja na rzecz przejrzystości finansowej sporządziła listę 475 pojedynczych statków podejrzanych o pracę przymusową od 2010 roku.

Z tej kwoty informacje o flagach były dostępne jedynie w przypadku około połowy całości, co stanowi kolejny dowód na potrzebę większej przejrzystości własności, twierdzi grupa.

Ustaliły również, że około 22,5% przemysłowych i półprzemysłowych statków rybackich oskarżonych o pracę przymusową w latach 2010–2023 należało do przedsiębiorstw europejskich, a wśród nich plasowały się firmy hiszpańskie, rosyjskie i brytyjskie.

Były rybak-niewolnik, który spędził ponad dwadzieścia lat w Indonezji po tym, jak został zniewolony na tajskich łodziach rybackich, odpoczywa w rządowym schronisku opieki społecznej w Birmie w 2015 r.
Były rybak-niewolnik, który spędził ponad dwadzieścia lat w Indonezji po tym, jak został zniewolony na tajskich łodziach rybackich, odpoczywa w rządowym schronisku opieki społecznej w Birmie w 2015 r.

Życie codzienne na statkach

Nawet jeśli zainteresowani pracownicy nie są Europejczykami, pozbawione skrupułów zachowanie właścicieli tych statków wywołuje efekt domina wśród konsumentów na kontynencie.

„W ramach projektu Outlaw Ocean Project udokumentowano od 2018 r. przymusowy transfer ponad tysiąca Ujgurów i członków innych mniejszości muzułmańskich w odległości 3000 km od ich domów w śródlądowym Xinjiangu do 10 zakładów przetwórstwa rybnego w nadmorskiej prowincji Shandong” – Andrew Wallis, dyrektor generalny firmy Organizacja charytatywna Unseen walcząca z niewolnictwem, mówi TylkoGliwice.

„Niektóre z tych obiektów zaopatrują brytyjskich i europejskich hurtowników owoców morza, którzy z kolei sprzedają je supermarketom, w tym Tesco, Sainsbury’s, Waitrose, Morrisons i innym detalistom; firmy cateringowe zaopatrujące puby, hotele i restauracje, szkoły i uniwersytety; i Narodową Służbę Zdrowia” – dodaje.

Życie na tych statkach jest często ponure.

Doktor Chapsos z Coventry University mówi TylkoGliwice, że statkami zarządzają „siatki przestępczości zorganizowanej, które werbują ludzi podstępem i obiecując im pracę w przemyśle rybnym”.

Na pokładzie „to piekło na ziemi” – mówi.

„Często spotykają się z „potrąceniem wynagrodzeń, pobiciami, konfiskatą paszportów, pozbawieniem żywności i wody pitnej, a nawet śmiercią z powodu zaniedbania lub przemocy” – wyjaśnia Wallis.

„W ramach projektu Outlaw Ocean Project ustalono, że pracownicy łowiący kałamarnice przeznaczone na eksport mogą zostać zmuszeni do pozostania na morzu przez ponad trzy lata, narażając ich na ryzyko chorób takich jak beri-beri, spowodowanych niedoborem witaminy B1 występującej w świeżych owocach i warzywach – prowadząc do niektórych zgonów” – dodaje.

Pracownik Thai Union, międzynarodowego producenta owoców morza i konserw rybnych, przygotowuje w czerwcu sardynki w puszkach w należącej do firmy fabryce konserw rybnych w Peniche
Pracownik Thai Union, międzynarodowego producenta owoców morza i konserw rybnych, przygotowuje w czerwcu sardynki w puszkach w należącej do firmy fabryce konserw rybnych w Peniche

Kim są ludzie stojący za tą branżą?

Wallis mówi TylkoGliwice, że ogólnie rzecz biorąc, winne są „państwo chińskie, pozbawione skrupułów przedsiębiorstwa i praktyki biznesowe, a także przedsiębiorstwa europejskie i zachodnie żądające zbyt dużych zysków ze swoich łańcuchów dostaw”.

Praktyka ta nie jest jednak całkowicie pozbawiona regulacji.

Zarówno w Europie, jak i na świecie floty te prowadzą połowy w tzw. wyłącznej strefie ekonomicznej innych państw przybrzeżnych – legalnie lub nielegalnie.

Każde państwo nadbrzeżne ma obowiązek nadzorowania swojej strefy morskiej i dlatego istnieją regulacje.

„To, że dzieje się to na pełnym morzu, w odległych oceanach, gdzie tego nie widać, nie oznacza, że ​​jest spokojnie i idyllicznie. Suwerenne terytoria państw narodowych rozciągają się poza linię brzegową i obejmują wody terytorialne; wyłączne strefy ekonomiczne przynoszą zasoby, ale także obowiązki”.

Doktor Ioannis Chapsos

Adiunkt bezpieczeństwa morskiego na Uniwersytecie w Coventry

„Pytanie brzmi” – mówi Chapsos – „czy państwo nadbrzeżne ma środki, możliwości i możliwości, aby skutecznie i skutecznie kontrolować swoje wody oraz czy korupcja urzędników polegająca na przymykaniu oczu odgrywa inną znaczącą rolę”.

Jeżeli przestępstwo ma miejsce na otwartych wodach międzynarodowych, ma je regulować Konwencja Narodów Zjednoczonych o prawie morza (UNCLOS).

W statucie znajduje się wiele wzmianek o niewolnictwie na morzu.

Jedno zwraca się do każdego państwa o podjęcie skutecznych środków w celu zapobiegania niewolnictwu i karania go na statkach pływających pod jego banderą, podczas gdy inne zezwala na wejście na pokład statków podejrzanych o handel niewolnikami.

Kwestia często sprowadza się do tego, „który kraj weźmie na siebie odpowiedzialność za wdrożenie tego” – mówi Chapsos.

„To otwarte morze, dlatego musi tego dokonać wspólnie społeczność międzynarodowa, pod przewodnictwem i koordynacją organizacji międzynarodowych, takich jak ONZ, UE, UA, ASEAN” – dodaje.

Okazuje się, że nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Jakie może być rozwiązanie?

Odpowiedź nie jest prosta, mówi Wallis – wydaje się, że problem leży w potrzebie zysku i braku szacunku dla zdesperowanych pracowników.

„Jeśli nie musisz płacić swoim pracownikom i pozostawiasz ich w sytuacji pracy przymusowej i kontroli, obniżasz koszty” – Wallis mówi TylkoGliwice.

Mówi, że społeczność międzynarodowa ma wiele do zrobienia, ale jest to wykonalne – przynajmniej w Europie.

„Wdrożenie obowiązkowych przepisów dotyczących należytej staranności w zakresie praw człowieka, a także ustawy taryfowej uniemożliwiającej wprowadzanie na rynek europejski towarów skażonych pracą przymusową, a także rygorystyczne wdrożenie tego prawa i sankcji, byłoby bardzo pomocne” – dodaje Wallis.

Suszone ryby w fabryce konserw na Isla Cristina w Hiszpanii
Suszone ryby w fabryce konserw na Isla Cristina w Hiszpanii

Chapsos zgadza się z tym, mówiąc, że rządy mogą „wiele” zrobić w zakresie zaostrzenia przepisów dotyczących międzynarodowych wód i działalności.

Pierwszy na jego liście? Zakaz przeładunków na morzu.

Jest to proces, podczas którego statek rybacki regularnie przekazuje swój połów innym statkom na morzu w celu przetransportowania go na miejsce wyładunku, co umożliwia statkom rybackim dłuższe pozostanie na morzu.

„Przeładunki są zwykle sposobem na przeniesienie rybaków będących ofiarami handlu ludźmi na statki i odwrotnie, zatem ograniczenie tej „podaży” pomogłoby poprawić kontrole” – wyjaśnia Chapsos.

Sugeruje także wprowadzenie bardziej rygorystycznych kontroli w miejscach wyładunków, obejmujących ustalenie dokładnego składu załogi każdego statku oraz kontrolę dokumentacji przez władze państwowe.

Jego zdaniem kluczowe znaczenie mają także środki antykorupcyjne, ostrzegając, że „osoby przeprowadzające kontrole mogą być lub stać się skorumpowane”.

Inne sugestie obejmują ustanowienie świadectw połowowych ryb.

Jest to podobna metoda stosowana przez producentów na lądzie – a mianowicie polega na tym, że można sprawdzić, skąd pochodzi mięso kupowane w supermarketach, podając szczegółowe informacje na temat rolnika i skąd ono pochodzi.

„To powinno dotyczyć również ryb zaraz po przybyciu na miejsce wyładunku” – mówi Chapsos.

Choć wydaje się, że daleko jeszcze do wprowadzenia szerokich regulacji rządowych, profesor sugeruje, że nawet świeccy ludzie bez władzy mogą przyczynić się do choćby niewielkiej zmiany w życiu spedytorów.

„Lokalne społeczności przybrzeżne mogą odegrać swoją rolę, zgłaszając wszystko, co podejrzane” – mówi – „zwłaszcza w odległych portach mogą odegrać zasadniczą rolę; znają swoje miejsce lepiej niż ktokolwiek inny, każdy rybak będący ofiarą handlu ludźmi lub zniewolony na pokładzie wyróżniałby się w ich imieniu”.