Partie głównego nurtu są coraz bardziej zaniepokojone wzrostem popularności skrajnie prawicowej AfD, która obecnie prowadzi w sondażach w czterech wschodnich stanach.
BERLIN — Wiadomo, że w Niemczech kipią obawy związane z imigracją i wzrostem popularności skrajnej prawicy, kiedy nawet Zieloni wzywają do rozprawienia się z nielegalnymi osobami ubiegającymi się o azyl.
W niezwykła interwencja w poniedziałek współprzewodnicząca Zielonych Ricarda Lang – której partia jest zwykle znana z opowiadania się za umiarkowanym kursem w sprawie migracji – skrytykowała kluczowych urzędników jej dwóch partnerów koalicyjnych za to, że nie robią wystarczająco dużo, aby zapewnić, że osoby ubiegające się o azyl bez ważnego powodu do pobytu, np. strefie działań wojennych, są odsyłani do swoich krajów.
Nie ma wątpliwości, że temperatura polityczna w Niemczech szybko rośnie. Opublikowany we wtorek sondaż wykazał, że antyimigracyjna partia Alternatywa dla Niemiec stała się najsilniejszą siłą polityczną w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, co czyni ją czwartym krajem wschodnioniemieckim – po Brandenburgii, Turyngii i Saksonii – w którym w sondażach prowadzi skrajna prawica . Jest to szczególnie niepokojące dla partii o ugruntowanej pozycji, ponieważ trzy ostatnie stany pójdą do urn we wrześniu przyszłego roku, co zwiększa prawdopodobieństwo, że AfD może po raz pierwszy zdobyć władzę na szczeblu stanowym.
Lang Partii Zielonych ostro skrytykował minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser z Partii Socjaldemokratycznej (SPD) kanclerza Olafa Scholza oraz specjalnego wysłannika Niemiec do spraw imigracji Joachima Stampa z liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), mówiąc, że muszą „w końcu poczynić postępy w zakresie umów repatriacyjnych” z krajami spoza UE, aby ułatwić deportacje. Rząd musi działać, „aby uniknąć napływu coraz większej liczby ludzi” – powiedział Lang.
Te niezwykłe uwagi wygłoszone przez wysokiego rangą polityka Zielonych pojawiły się po przyjęciu przez FDP ministra finansów Christiana Lindnera w poniedziałek stanowiska, w którym zapowiedział obniżkę świadczeń socjalnych dla osób ubiegających się o azyl. FDP chce także przekonać swoich partnerów koalicyjnych do uznania Maroka, Tunezji i Algierii za „bezpieczne” kraje pochodzenia, co ułatwiłoby odsyłanie do kraju osób ubiegających się o azyl z tych krajów.
Działania te podkreślają stopień, w jakim rządząca w Niemczech koalicja SPD, FDP i Zielonych zaczyna panikować w miarę ciągłego wzrostu liczby migracji – tylko w sierpniu zarejestrowano około 15 100 nielegalnych przekroczeń granicy, co oznacza wzrost o 40% w porównaniu z lipcem – oraz coraz większa liczba Niemców zwraca się w stronę AfD.
Choć AfD nie dokonała przełomu na szczeblu krajowym, po raz pierwszy przejęła władzę w mniejszych okręgach, wygrywając w czerwcu wybory samorządowe w Turyngii i odnotowując zwycięstwo w wyborach na burmistrza Saksonii-Anhalt w lipcu.
Choć AfD buduje poparcie na podstawie wielu czynników – inflacji, wysokich cen energii i złego podejścia rządu do kontrowersyjnej ustawy o ogrzewaniu – to rosnący napływ osób ubiegających się o azyl jest postrzegany jako główny katalizator.
„Taka partia staje się silniejsza, gdy problemy nie są rozwiązywane” – powiedział w zeszłym tygodniu Friedrich Merz, przywódca centroprawicowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), głównej partii opozycyjnej w Niemczech, odnosząc się do debaty o imigracji. Dodał, że miasta i gminy w Niemczech są „beznadziejnie przytłoczone” rosnącą liczbą osób ubiegających się o azyl.
AfD zyskała także na popularności w sondażach ogólnokrajowych – z zaledwie 14 procent na początku roku do 22 procent obecnie, jak wynika ze średniej ogólnokrajowych sondaży opracowanych przez TylkoGliwice Poll of Polls. To plasuje ją na drugim miejscu pod względem popularności w kraju, po konserwatywnym sojuszu CDU z Unią Chrześcijańsko-Społeczną, który ma 27% poparcia. SPD Scholza traci 17 proc.
AfD rośnie także w zachodnich Niemczech, w Hesji i Bawarii, które pójdą do urn za niecałe trzy tygodnie, 8 października.
W Bawarii wzrost popularności AfD jest częściowo hamowany przez popularną prawicową partię Wolni Wyborcy, której udało się nawet zwiększyć swoją pozycję w wpływowym południowym stanie po skandalu związanym z nazistowskimi ulotkami z udziałem jej głównego kandydata Huberta Aiwangera.
Jednak w Hesji skrajnie prawicowa partia osiąga znaczne zyski. Najnowsze sondaże w kraju, w którym znajduje się bankowe centrum Frankfurtu, wskazują, że AfD zbliża się do SPD, co jest szczególnie potępiające, ponieważ socjaldemokraci nominowali Faesera, ministra spraw wewnętrznych, na swojego głównego kandydata w Hesji, mając nadzieję, że że jej pozycja pomoże partii wygrać wybory z urzędującym premierem CDU Borisem Rheinem.
Zamiast tego Faeser jest atakowana w kampanii wyborczej przez skrajną prawicę, która oskarża ją o niepowodzenie na froncie imigracyjnym jako minister spraw wewnętrznych – stanowisko, które Faeser zachowała, gdy kandydowała w Hesji, i które chce zachować na wypadek przegranej wybory stanowe.
Faeserowi nie pomaga to, że nawet powszechnie szanowany były prezydent Niemiec Joachim Gauck krytykował rząd i wzywał do bardziej radykalnych rozwiązań.
„Podjęte dotychczas środki nie były wystarczające, aby zaradzić oczywistej utracie kontroli” – powiedział w niedzielę były prezydent nadawcy publicznemu ZDF.
„Oznacza to, że musimy odkryć marginesy (manewru), które początkowo są dla nas nieatrakcyjne, ponieważ brzmią nieludzko” – dodał były luterański pastor Gauck, opowiadając się za wprowadzeniem „strategii ograniczania” w celu ograniczenia liczby osób ubiegających się o azyl.