O nas
Kontakt

Niemieckie firmy obawiają się, że sukces skrajnej prawicy odstraszy tak bardzo potrzebnych pracowników

Laura Kowalczyk

Niemieckie firmy obawiają się, że sukces skrajnej prawicy odstraszy tak bardzo potrzebnych pracowników

Przełomowe zwycięstwo skrajnej prawicy w regionalnych wyborach w Niemczech, które miało miejsce w zeszły weekend, nie było tylko policzkiem dla rządu federalnego w Berlinie: było katastrofą dla świata biznesu i finansów, który próbował powstrzymać kryzys gospodarczy Niemiec.

Skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD) wygrała wybory powszechne w kraju związkowym Turyngia i zajęła drugie miejsce w sąsiedniej Saksonii. Partia prowadziła kampanię na zaciekle antyimigracyjnej platformie, pobudzona masowym atakiem nożem w zachodnioniemieckim mieście Solingen w sierpniu, w którym 26-letni syryjski uchodźca zagrożony deportacją zabił trzech miejscowych. Państwo Islamskie później wzięło odpowiedzialność za atak.

Publiczne oburzenie, które nastąpiło później, wywołało nowy pakiet środków mających na celu rozprawienie się z nielegalną migracją, podczas gdy urzędnicy ze wszystkich partii rzucili się, aby mówić twardo w tej sprawie. Ale to nie wystarczyło, aby powstrzymać postępy AfD.

Istnieje ryzyko, że politycy zapożyczą teraz więcej pomysłów i retoryki AfD na temat imigracji, aby nie tracić więcej wyborców. Jednak podczas gdy niemieccy politycy mogą swobodnie zmieniać swoje stanowisko, aby zapewnić sobie reelekcję, biznes i finanse nie mają magicznych remediów na problemy, które to spowoduje.

Bundesbank, którego prezes Joachim Nagel był głośnym i pełnym pasji orędownikiem imigracji, wielokrotnie podkreślał potrzebę zajęcia się alarmującym spadkiem liczby pracowników w Niemczech. Bank szacuje, że do 2026 r. Niemcy będą tracić więcej pracowników na emeryturze każdego roku, niż zyskają dzięki imigracji, nawet przy obecnym wysokim tempie.

Marcel Fratzscher, prezes berlińskiego think tanku DIW, zauważył, że zmiana retoryki od czasu wydarzeń w Solingen świadczy o poważnym dysonansie poznawczym.

„Twierdzenie, że jesteśmy teraz przytłoczeni i musimy deportować na dużą skalę, a jednocześnie mówienie, że potrzebujemy imigracji, jest fundamentalną sprzecznością” – powiedział Fratzscher. „Nic dziwnego, że ludzie już nie wierzą politykom”.

Bundesbank ma być neutralny, ponad podziałami partyjnymi. Ale to nie powstrzymało Nagela przed wielokrotnym wypowiadaniem się na temat imigracji — i wrogości wobec imigrantów. Oprócz suchej analizy statystycznej, wyraźnie wziął udział w jednej z serii demonstracji w całych Niemczech przeciwko prawicowemu ekstremizmowi na początku tego roku.

Nagel — członek Socjaldemokratycznej Partii Kanclerza Olafa Scholza (SPD) — określił swoje działania jako kwestię konstytucyjną, a nie partyjną i powtórzył to stanowisko we wtorek w wywiadzie dla Frankfurter Allgemeine Zeitung, mówiąc, że jest „bardzo zaniepokojony” wynikami weekendowych wyborów.

„Demokracja, wolność, otwartość na ludzi z innych krajów — to są wartości centralne” — powiedział Nagel. „Jeśli zostaną one zakwestionowane, to my jako Bundesbank nie możemy tego ignorować: musimy jasno się ustawić”. Bundesbank odmówił dalszego komentowania tego artykułu na temat rozwijającej się debaty politycznej.

Nagel ma wielu sojuszników, szczególnie w kręgach biznesowych. Jego blue chipy, na czele z Deutsche Bank, Siemens i BASF, poparły ogólnokrajową kampanię pod nazwą „Stanowimy wartości” przed tegorocznymi wyborami do Parlamentu Europejskiego, zaniepokojone sygnałami, że wzrost skrajnej prawicy odstraszy zarówno pracowników, jak i inwestorów.

Prezes Deutsche Banku Christian Sewing powiedział wówczas, że „inwestorzy patrzą na to, co dzieje się w Niemczech, z coraz większym sceptycyzmem” i że coraz częściej musi odpowiadać na pytania o stabilność niemieckiej demokracji.

Prezes Deutsche Bank Christian Sewing powiedział wówczas, że „inwestorzy patrzą na to, co dzieje się w Niemczech, z coraz większym sceptycyzmem”. | Sean Gallup/Getty Images

Badanie przedsiębiorstw i stowarzyszeń pracodawców przeprowadzone w zeszłym roku przez Instytut Badań Ekonomicznych w Kolonii sugeruje, że zagrożenie to będzie z czasem coraz poważniejsze. Podczas gdy tylko 28 procent respondentów stwierdziło, że silna AfD utrudnia rekrutację zagranicznych wykwalifikowanych pracowników w krótkim okresie, odsetek ten wzrósł do ponad 60 procent, gdy pytanie zostało zastosowane w długim okresie.

„Musimy założyć, że pracownicy ze środowiskiem migracyjnym będą odstraszeni sukcesem wyborczym AfD” – powiedział TylkoGliwice Clemens Fuest, prezes instytutu badawczego Ifo.

A politycy doskonale wiedzą, że znalezienie chętnych pracowników jest już i tak dość trudne.

„Już dziś nie można sobie wyobrazić sektora gastronomicznego i hotelarskiego, domów opieki i szpitali bez pracowników zagranicznych” – powiedział TylkoGliwice Hannes Walter z SPD, wiceprzewodniczący komisji gospodarczej Bundestagu, wskazując, że pod koniec ubiegłego roku prawie jedna na sześć osób płacących składki na niemieckie ubezpieczenia społeczne to obywatele zagraniczni.

Kolega Waltera z komisji, Reinhard Houben z pro-biznesowej Partii Wolnych Demokratów, zgadza się, że „nie ma po prostu innego sposobu niż regulowana migracja” w rozwiązaniu problemu braku wykwalifikowanej siły roboczej.

Problem jest szczególnie dotkliwy we wschodnich regionach Niemiec, gdzie AfD wypadła tak dobrze w weekend, według analityków z Scope Ratings. Szacują oni, że modelując wolniejszą imigrację, populacja w wieku produkcyjnym w Saksonii będzie spadać o około 0,5 procent rocznie do końca tej dekady, podczas gdy w Turyngii będzie się kurczyć o 1,1 procent rocznie, prawie trzy razy szybciej niż średnia krajowa.

AfD z kolei twierdzi, że kraj musi bardziej skupić się na polepszaniu warunków życia rodzimych talentów. Jej rzecznik ekonomiczny Leif-Erik Holm powiedział TylkoGliwice, że co roku Niemcy opuszcza 270 000 wykwalifikowanych pracowników. To punkt, który większość jej przeciwników i Bundesbanku uznaje — po prostu nie traktują tego jako alternatywy dla imigracji.

„Wysoka imigracja nie powoduje automatycznie wzrostu gospodarczego” – powiedział Holm. „Od lat mamy rekordowe liczby imigrantów, ale nasza gospodarka wciąż się kurczy, a niedobór umiejętności we wszystkich zawodach nie został zmniejszony”. Twierdził, że dzieje się tak, „ponieważ duża część tej imigracji trafia do systemu socjalnego, a nie na rynek pracy”.

Część problemu Nagela i Bundesbanku polega na tym, że inne, łatwo rozpoznawalne alternatywy dla załatania luki w sile roboczej po prostu nie są zwycięzcami w głosowaniu. Wydłużenie tygodnia pracy jest sprzeczne z długoletnimi aspiracjami SPD, w szczególności (sondaż opinii publicznej, który mówi, że Niemcy chętnie zmniejszyliby imigrację, pracując dłużej, nie został jeszcze opublikowany). Kolejne rządy zwlekały z podniesieniem wieku emerytalnego, który ma stopniowo wzrastać do 67 lat do 2031 r.

W rezultacie coraz więcej firm po prostu przyznaje się do porażki. Nawet krajowy mistrz produkcji samochodów, Volkswagen, przyznał wcześniej w tym tygodniu, że nie może pogodzić się z kwadraturą koła, zadowalając swoich klientów i niemiecką siłę roboczą, która przyzwyczaiła się do premii za niedobór siły roboczej. Teraz rozważa zamknięcie niemieckich zakładów po raz pierwszy w swojej historii.

Sewing z Deutsche Bank podkreślił tę tezę na konferencji w Brukseli w środę, mówiąc: „Większy wzrost w Niemczech nastąpi tylko wtedy, gdy zmienimy również nasze podejście do pracy; jeśli będziemy gotowi pracować inaczej, ale ogólnie rzecz biorąc, pracować więcej i ciężej”.

Sewing stwierdził, że obywatele UE pracują średnio około 34 godzin tygodniowo, podczas gdy w Niemczech pracuje ich około 28.

„Nie damy rady, mając średnio 28 godzin pracy tygodniowo i emeryturę na poziomie 63 godzin” – powiedział.