TylkoGliwice Culture rozmawiało z legendarnym Nilem Rodgersem w Davos 2024, gdzie rozmawialiśmy o jego organizacji non-profit, sztucznej inteligencji i ewoluującym krajobrazie przemysłu muzycznego.
Niezwykły producent muzyczny. Czarodziej gitary. Mistrz kompozytor. Filantrop i mistrz opowiadania historii. Nile Rodgers to definicja żywej legendy.
Jako współzałożyciel niezwykle wpływowej grupy disco i funk Chic oraz twórczy geniusz stojący za hitami zdobywającymi pierwsze miejsca na listach przebojów, takimi jak „Madonna”Jak dziewicaDiana Ross Wychodzę i Davida BowiegoZatańczmyRodgers ukształtował brzmienie końca lat 70. i początku 80.
W sumie napisał, wyprodukował i wystąpił na płytach, które sprzedały ponad 500 milionów albumów i 75 milionów singli na całym świecie.
Jednak w wieku 71 lat jego muzyczna podróż jeszcze nie osiągnęła szczytu. Tylko w zeszłym roku Rodgers zdobył dwie nagrody Grammy, w tym pierwsze w historii wyróżnienie za całokształt twórczości i uznanie za pracę z Beyoncé nad jej utworem „CUFF IT”.
Oprócz osiągnięć muzycznych jest także dumnym współzałożycielem Fundacji We Are Family, założonej w 2002 roku wraz ze swoją partnerką Nancy Hunt. Fundacja angażuje się w promowanie różnorodności kulturowej i wzmacnianie pozycji młodych ludzi na całym świecie.
Spotkaliśmy tego człowieka osobiście na dorocznym spotkaniu Światowego Forum Ekonomicznego, gdzie przygotowywał się do przyjęcia prestiżowej nagrody Crystal Award.
Przeczytaj całą naszą rozmowę poniżej:
TylkoGliwice Kultura: Co Cię motywuje w życiu?
Nile Rodgers: O mój Boże. Tak wiele rzeczy. Oczywiście moja praca – muzyka. Ale fundament też. Współpraca z Fundacją We Are Family to turbosprężarka w moim silniku. Być w pobliżu tych inspirujących dzieci – i proszę, wybacz mi, że nazywam je dziećmi, ponieważ zaczynaliśmy, a oni byli bardzo młodzi, teraz są dorośli – i mają zapał i determinację, które przychodzą tylko wtedy, gdy jesteś młody. Inspirują mnie do codziennego wstawania.
Czego możemy się od Ciebie spodziewać w przyszłości?
Właśnie skończyłem film z Johnem Malkovichem. Właśnie skończyłem film z Matthew Vaughnem, który jest niesamowitym reżyserem. Pracuję także nad występem Blues Brothers na West Endzie z Barbarą Broccoli, Johnem Landisem, z którym występowałem podczas „Coming to America”, i Danem Aykroydem, który grał w oryginalnym Blues Brothers.
W 2023 r. zostałaś pierwszą laureatką nagrody Grammy za osiągnięcia, a także zapewniła sobie kolejne wyróżnienie za swój obecny dorobek. Jakie to uczucie?
To był niesamowity moment. Nigdy nie wszedłem w ten biznes, żeby zdobywać nagrody. Chciałem tylko nagrać jeden hit. Fakt, że zdobyłem tak wiele nagród, jest dla mnie niezwykły.
Z jakiego muzycznego momentu jesteś najbardziej dumny?
Miałem ich tak dużo, że naprawdę trudno powiedzieć. Zdobywanie nagród i tym podobne rzeczy to wielka sprawa. Myślę, że najbardziej poczułem się, gdy zdobyłem po raz pierwszy złotą płytę. Powodem, dla którego muszę to powiedzieć za pierwszym razem, jest to, że może to obrócić się przeciwko tobie. Ponieważ zaczęliśmy dostawać ich tak dużo, że przyzwyczailiśmy się do tego i pomyśleliśmy: „Och, daj spokój, naprawdę, w tym tygodniu znowu musimy zabrać te rzeczy do domu”. Podobnie jak na początku mojej kariery, wydawało się, że jak co drugi tydzień zdobywamy złotą, platynową płytę, a może nawet podwójną platynę. To było śmieszne. I szczerze mówiąc, przez połowę czasu zostawialiśmy ich w biurze. Zatem ta pierwsza złota płyta była po prostu niesamowita. Nie sądziliśmy, że coś takiego jest możliwe.
Co sądzisz o sztucznej inteligencji w muzyce? Czy jest to ekscytujący postęp, czy może oznacza to śmierć przemysłu muzycznego?
Dlatego uważam, że używanie wokalu generowanego przez sztuczną inteligencję do kopiowania dźwięku innej osoby jest okropne, ale używanie sztucznej inteligencji do artystycznego wyrażania siebie i tworzenia lepszej muzyki, moim zdaniem, jest fantastyczne. Chcę spojrzeć na sztuczną inteligencję z pozytywnej strony. Chcę na to patrzeć jak na kolejny kolor na Twojej palecie.
Pamiętam, kiedy pojawiły się pierwsze automaty perkusyjne i syntezatory. Ale spójrz, jak fajna była muzyka w latach 80-tych. To było niesamowite. Wielu z tych artystów niekoniecznie umiało grać na perkusji, ale potrafili wymyślić sprytne układy perkusyjne. I pamiętam, że wiele osób pomyślało: „O rany, to nie jest prawdziwa muzyka”. Nie, to była prawdziwa muzyka. I spójrz, byłem jedną z tych osób, ponieważ byłem takim purystą, że kiedy ktoś puścił mi płytę zawierającą automat perkusyjny, pamiętam, jak się z nim kłóciłem i mówiłem, jak bardzo mi się to nie podoba. I w ten sposób zmienili moje zdanie: powiedzieli: „Hej, podoba ci się ta piosenka Sly and the Family Stone „It’s a Family Affair”? Powiedziałem: „Uwielbiam to”. A oni na to: „No cóż, na perkusji gra Maestro Rhythm box”. A potem Prince powiedział do mnie: „To prawdziwy instrument, Nile”. Powiedziałem: „OK, rozumiem”.
Jeśli więc ludzie używają sztucznej inteligencji niemal jak innego instrumentu, myślisz, że to ekscytujące?
Myślę, że to niesamowite. Myślę, że kreatywność pochodzi od artysty. Jeśli masz narzędzie, które pomoże Ci stać się bardziej kreatywnym, nie ma w tym nic złego. Czy ktokolwiek, kto jest teraz gwiazdą popu, byłby gwiazdą popu bez automatycznego dostrajania? I mam na myśli, że jest tak wiele rzeczy, które teraz robią, o których nigdy, przenigdy bym nie pomyślał, kiedy nagrywałem płyty, gdy byłem młodszy. Nawet teraz fascynuje mnie, gdy spotykam ludzi, których tak bardzo szanuję, a oni mówią mi: „O tak, nagrywamy ścieżki kliknięć i nagrywamy pętle”. A ja pytam: „Naprawdę?”
Więc to tylko dlatego, że jestem oldschoolowy. To dlatego, że na początku mojej kariery biłem rekordy. To nie znaczy, że nie mogę nauczyć się pracować z kimś, kto robi rzeczy inaczej. Naprawdę czuję, że to czyni moje życie bardziej ekscytującym. Jeśli więc ktoś może przyjść do mnie z utworem muzycznym stworzonym przez sztuczną inteligencję, o ile rozumiem, że jest to jego dzieło, nie mam nic przeciwko. Podróbki są dla mnie zawsze dziwne. Ale spójrz na hip-hop. To znaczy, opierało się to na korzystaniu z muzyki innych ludzi. Więc to było to, co nazwałem sztuką kolażu. Jedyna różnica polega na tym, że w przypadku kolażu ludzie, którzy faktycznie wykonali wybrane przez artystę dzieła, nie otrzymują żadnego uznania. Wreszcie, jeśli chodzi o muzykę, zdobyliśmy uznanie za to, że ludzie wzięli naszą muzykę i ją tam umieścili.
Co sądzisz o obecnym stanie branży muzycznej? Jak bardzo różni się to od tego, kiedy zaczynałeś?
Jest zupełnie inaczej niż na początku. Kiedy zaczynałem, wszystko było bardzo organiczne i analogowe. Prawie wszystko, co zrobiliśmy, było obejściem tego problemu. A to za sprawą artyzmu. Artysta myśli poza tym, co mogą zrobić rzeczy. I to właśnie sprawia, że jest to wspaniała sztuka.
Tak więc przy mojej pierwszej płycie miałem klawiszowca, który nie mógł zagrać partii, którą napisałem, ponieważ była ona dość skomplikowana. Więc pomyśleliśmy sobie: „Co robimy?”. Jak to naprawić? Inżynier powiedział więc: „Hej, mamy coś, co nazywa się Keypex”. Zapytałem: „Naprawdę, co to jest Keypex?” Mówi: „No cóż, odegraj tę rolę, a my poprosimy go, żeby grał akordy, a to będzie z ciebie kpiło”. Moja pierwsza płyta, „Everybody Dance” – zawiera partię klawiszy, więc jeśli zagrasz na niej solo i jej posłuchasz, będziesz zszokowany. Ale kiedy słyszysz to na płycie, brzmi to dobrze, ponieważ płyta ze mnie kpi i jest tonowana, dlatego nazwali ją Keypex. Mój instrument naciskał na klawiaturze.
Ostatnie pytanie: jaka byłaby Twoja rada dla nowych artystów próbujących włamać się do branży?
Myślę, że jest tak jak zawsze. Trzeba po prostu mieć pasję. Musisz być szczery i zdeterminowany. Nie pozwól, żeby „nie” znaczyło „nie”. Nie, oznacza po prostu „nie teraz”, prawda? Oznacza po prostu „nie dzisiaj”. Gdybym zaakceptował pierwsze 25 „nie”, nigdy bym tego nie zrobił. Ale za tym 26-tym razem, podaję przybliżone liczby, ale mniej więcej o to chodziło, za 26-tym razem, powiedzieli tak. Musieliśmy jednak wymyślić, jak to zdobyć. Nasza strategia nakłonienia ich do powiedzenia „tak” nie była taka sama, jak wtedy, gdy za każdym razem mówili „nie”. To było zupełnie inne. I tak to zrobiliśmy. Musieliśmy to rozgryźć. Gdybyśmy zatem nie zostali odrzuceni, nie bylibyśmy na tyle sprytni, aby znaleźć sposób na podpisanie umowy.