O nas
Kontakt

Oto, co prezydentura Le Pen naprawdę oznaczałaby dla Francji i UE

Laura Kowalczyk

Oto, co prezydentura Le Pen naprawdę oznaczałaby dla Francji i UE

Mujtaba Rahman jest szefem praktyki europejskiej Grupy Eurasia. Tweetuje o godz @Mij_Europa.

Czy to w Brukseli, czy w jakiejkolwiek innej stolicy europejskiej, nie da się obecnie prowadzić dyskusji na temat Francji bez odniesienia się do ryzyka, jakie w 2027 r. będzie miała prezydentura liderki opozycji Marine Le Pen.

Europeizacja francuskiego środka odstraszania nuklearnego? „Ale czy Le Pen by się na to zgodziła?” Długoterminowe zaangażowanie Francji na Ukrainie? „Czy Le Pen by to poprzeła?” Rozszerzenie? „Sprzeciwiłaby się temu”. Tak jak były prezydent USA Donald Trump był w stanie ustalić parametry amerykańskiej polityki zagranicznej spoza Białego Domu, istnieje ryzyko, że teraz Le Pen będzie mogła zrobić to samo dla Francji – i UE – spoza Pałacu Elizejskiego.

Istnieje kilka powodów, aby sądzić, że Le Pen może zostać prezydentem po czwartej próbie, przy czym pierwsza z nich ma niewiele wspólnego z nią, a wszystko ma związek z kłótliwym i kapryśnym charakterem francuskiego elektoratu.

Wyborcy we Francji lubią wyrzucać urzędników. W 2022 r. prezydent Francji Emmanuel Macron został pierwszym prezydentem V Republiki – pierwszym od 64 lat – który został wybrany ponownie, nie tracąc wcześniej kontroli na rzecz opozycji w wyborach parlamentarnych.

Macron nie może ponownie ubiegać się o urząd, ale do 2027 roku jego centrowy sojusz będzie rządził przez dekadę. Ponadto zarówno lewica, jak i stara centroprawica nie wykazują żadnych oznak wyłonienia wiarygodnego kandydata. Jeśli więc francuski elektorat będzie chciał czegoś nowego – jak to zwykle bywa – Le Pen będzie dla nich jedyną realną opcją.

Co więcej, Le Pen przez ostatnie dwa lata mówiła i robiła jak najmniej, starając się wyglądać na prezydenta – i prawdopodobnie przez następne trzy lata będzie robił to samo. A jej 88 deputowanych do Zgromadzenia Narodowego, którym nakazano wyglądać poważnie i nie mówić nic zbyt radykalnego, nadało jej partii pozory szacunku.

Co więcej, dalszy rozwój jej partii Zjednoczenia Narodowego (RN) nabrał atmosfery nieuchronności. Niewielu młodszych wyborców oburza powiązania jej rodziny i partii z kolaboracyjnym reżimem Vichy w latach 1940–1944.

Do tego dochodzą finansowe i polityczne powiązania Le Pen z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, co byłoby problemem, gdyby wybory odbyły się teraz. I choć w 2027 r. mogą nadal stanowić problem, to nawet teraz nie przeszkodziły jej partii w zdobyciu niemal 10-punktowej przewagi w sondażach przed czerwcowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Wierność francuskiej opinii publicznej idei Europy pozostaje teoretycznie silna, ale pasja i prawdziwe zrozumienie UE są słabe – dlatego de facto polityka Le Pen polegająca na demontażu bloku od wewnątrz jest słabo rozumiana.

„Normalizacja” Le Pen opierała się na skutecznym oszustwie, że jest teraz umiarkowaną osobą, która chce przenieść władzę ekonomiczną i przewagę w stronę zwykłych obywateli. Ale choć jej program gospodarczy nadal jest interwencjonistyczny i lewicowy, jej polityka społeczna, europejska i międzynarodowa pozostaje jak zawsze ultranacjonalistyczna. I chociaż francuski parlament wrogi Le Pen mógłby zablokować wiele jej propozycji, jest mało prawdopodobne, że byłby w stanie zablokować je wszystkie.

Jeśli zostanie wybrana, prezydentura Le Pen doprowadzi w najlepszym przypadku do pięciu lat dryfu i zamieszania w kraju i w stolicy UE. W najgorszym przypadku mogłoby to spowodować usunięcie z zachodniego sojuszu elektrowni jądrowej, członka G7 i stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ, rozpoczynając proces, który mógłby rozbić UE – przynajmniej w jej obecnej formie.

Na przykład Le Pen może i zdystansowała się od Putina od czasu jego napaści na Ukrainę, ale nadal twierdzi, że Francja powinna zmniejszyć swoją „zależność” od Berlina i Waszyngtonu. I choć twierdzi, że pozostanie w NATO, zasadniczo podważyłaby zdolność Ukrainy do przyłączenia się do sojuszu, a także uniemożliwiłaby temu krajowi członkostwo w UE.

Wyborcy we Francji lubią wyrzucać urzędników. Macron nie może ponownie ubiegać się o urząd, ale do 2027 roku jego centrowy sojusz będzie rządził przez dekadę | Aurelien Meunier/Getty Images

Pod rządami Macrona Francja nie wyróżniała się w dostawach broni do Kijowa – jej pomoc gospodarcza była hojniejsza. Ale jeśli wojna będzie trwała kolejne trzy lata pod rządami Le Pena, oba mogą się zakończyć.

Co więcej, prawie cały program gospodarczy Le Pen, a także duża część jej polityki społecznej i migracyjnej opiera się na łamaniu prawa UE – czego ona otwarcie nie przyznaje, zamiast tego liczy na fakt, że wielu Francuzów nie wie, jak działa UE .

Jak już wspomniałem, poprzez zmianę konstytucji Le Pen dążyłaby do umożliwienia dyskryminacji obcokrajowców – w tym mieszkańców UE – w zakresie pracy, opieki społecznej i mieszkalnictwa. Preferowałaby francuski biznes we wszystkich kontraktach rządowych na szczeblu krajowym i lokalnym oraz przyznałaby dodatkowe dotacje francuskim rolnikom. Przywróciłaby kontrole na granicach lądowych Francji z Belgią, Luksemburgiem, Włochami i Hiszpanią. Wszystkie te polityki złamałyby przepisy UE dotyczące swobodnego przemieszczania się i wolnego handlu, grożąc zniszczeniem jednolitego rynku UE.

Le Pen zapowiada także, że wstrzyma część wkładu Francji do budżetu UE. Jednak zgodnie z prawem UE są to pieniądze europejskie, a nie francuskie. A jeśli zostaną wdrożone, polityka ta pociągnie za sobą działania prawne i odwet finansowy ze strony Brukseli i sądów krajowych, co spowodowałoby kryzys w UE o historycznych rozmiarach.

Znajdująca się w centrum Europy, zarówno pod względem politycznym, jak i geograficznym, pod rządami Le Pena Francja mogłaby znaleźć się w izolacji – lub zostać przywódcą małej grupy krajów dysydenckich, takich jak Węgry. Ale antyunijne Węgry czy Słowacja to odpowiednik skręconego kolana lub łokcia. Francja antyunijna byłaby chorobą w sercu i mózgu Europy.