Brytyjska opozycyjna Partia Pracy wygrała dwa wybory uzupełniające nad rządzącymi konserwatystami, wywierając jeszcze większą presję na partię Rishiego Sunaka w obliczu zbliżających się kolejnych wyborów powszechnych.
Brytyjska Partia Pracy zdecydowanie wygrała wybory uzupełniające, zajmując miejsca w parlamencie, które były długimi, solidnymi bastionami konserwatystów.
Partia rządząca, sprawująca władzę od 2010 r., odnotowuje coraz większą utratę poparcia od czasu miażdżącego zwycięstwa w wyborach w 2019 r. przez ówczesnego lidera Borisa Johnsona.
Wyniki nadeszły w piątkowy poranek i pokazały, że wyborcy w Tamworth w środkowej Anglii, a także w Mid-Bedfordshire na północ od Londynu, w niemal bezprecedensowej liczbie zdecydowali się głosować na opozycyjną Partię Pracy, zamiast na Konserwatystów.
Wyniki ugruntowują pozycję Partii Pracy jako faworyta przed wyborami krajowymi, które odbędą się w przyszłym roku.
Lider labourzystów Keir Starmer świętował wyniki, mówiąc, że jego partia „przerysowuje mapę polityczną”.
W Tamworth konserwatyści bronili większości 19 600 głosów, ale kandydatka Partii Pracy Sarah Edwards zwyciężyła z różnicą 23,9 punktu procentowego.
Alistair Strathern z Partii Pracy zajął Mid-Bedfordshire, obalając przewagę torysów wynoszącą 24 664 głosów. Zastępując mocno krytykowaną Nadine Dorries, Strathern osiągnął sukces
największa liczebna większość torysów, jaką kiedykolwiek obaliła Partia Pracy w wyborach uzupełniających od 1945 roku.
Konserwatyści sprawowali wiejską siedzibę w Mid-Bedforshire od 1931 roku.
Eksperci twierdzą, że ogromne zwroty w stronę Partii Pracy można łatwo porównać z załamaniem poparcia konserwatystów pod rządami premiera Johna Majora w latach 90.
Tony Blair, ówczesny przywódca Partii Pracy, odniósł ogromne zwycięstwo w 1997 r.
Inni komentatorzy polityczni twierdzą, że wyniki być może nie wskazują na tak duże poparcie dla Partii Pracy, jak można by przypuszczać.
Frekwencja w czwartkowym głosowaniu była niska, a oba wybory miały charakter dość nietypowy, gdyż odbyły się w celu obsadzenia mandatów posłów, którzy złożyli rezygnację z parlamentu pod chmurką.
Były poseł Tamworth, Chris Pincher, podał się do dymisji po tym, jak parlamentarny organ nadzorujący standardy zalecił mu zawieszenie za „całkowicie niewłaściwe” zachowanie po rzekomym obmacywaniu dwóch mężczyzn w londyńskim prywatnym klubie członkowskim.
Niechęć ówczesnego premiera Borisa Johnsona do nałożenia sankcji na Pinchera, gdy zarzuty przyniosły odwrotny skutek, co stało się jedną z przyczyn, dla których Johnson został w zeszłym roku wyrzucony z najwyższego stanowiska z rąk własnej partii.
Poseł z Mid-Bedfordshire Nadine Dorries zrezygnowała z powodu traktowania Johnsona, które uważała za niesprawiedliwe, a także z powodu własnego niepowodzenia w nominacji na dożywotniego partnera.
Dorries pozostaje silnym sojusznikiem Borisa Johnsona, który głośno krytykuje obecnego premiera Rishiego Sunaka, którego oskarża o odegranie roli w upadku Johsnona.
Po przegranych pojedynkach konserwatyści natychmiast wpadli w szał PR, a przewodniczący partii Greg Hands obwinił za straty „kwestie dziedzictwa” i stwierdził, że ludzie są „zadowoleni z pracy, jaką Rishi Sunak wykonuje na stanowisku premiera”.
Nawet jeśli wyniki nie są tak dobre dla Partii Pracy, jak się spodziewają, z pewnością wywrą jeszcze większą presję na partię rządzącą, która przegrała kilka wyborów uzupełniających od czasu objęcia urzędu przez Sunaka niecały rok temu.
Zastąpił Liz Truss, która niecały rok temu ogłosiła swoją rezygnację po zaledwie 49 dniach na stanowisku.
Twierdzi, że została wypchnięta ze stanowiska po tym, jak jej plan niefunduszowych obniżek podatków wywołał zamieszanie na rynkach finansowych i wstrząsnął gospodarką.
Siedem tygodni Truss sprawowała urząd po tym, jak wygrała konkurs na przywództwo partii, aby zastąpić Borisa Johnsona, który zrezygnował po trzech latach sprawowania urzędu, gdy skandale wokół pieniędzy i etyki zwróciły się przeciwko niemu inni parlamentarzyści z Partii Konserwatywnej.
Sunakowi przypisuje się nieznaczne uspokojenie gospodarki, nie udało mu się jednak podnieść notowań partii w sondażach.
Konserwatyści stale tracą od 10 do 20 punktów do Partii Pracy, co jest szczególnie niepokojące, gdy prawo stanowi, że wybory krajowe muszą zostać rozpisane do końca 2024 r. i przewiduje się, że niezliczona liczba czołowych osobistości partii straci mandaty parlamentarne.
Piątkowe wyniki potwierdzają sondaże pokazujące, że konserwatyści tracą poparcie w całym kraju i we wszystkich klasach.
Borisowi Johnsonowi udało się w 2019 roku pozyskać wyborców z klasy robotniczej z północy, obiecując „silny” brexit i zapewnienie dobrobytu na długo zaniedbywanych obszarach. Teraz odwracają się plecami do konserwatystów i przyłączają się do nich wcześniej zagorzali torysi oraz zamożni wyborcy z południa, których zniechęcił brexit i ich powszechne postrzeganie niepowodzeń rządu.