Jeden z byłych premier zażartował, że nowy gabinet Mateusza Morawieckiego będzie żył krócej niż mucha domowa.
WARSZAWA — Prezydent Polski Andrzej Duda zaprzysiężył w poniedziałek nowy rząd, na którego czele stanie premier Mateusz Morawiecki, którego kadencja będzie prawdopodobnie wynosić maksymalnie 14 dni.
Stało się tak dlatego, że Morawiecki i jego partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) przegrali wybory powszechne 15 października z koalicją partii opozycyjnych. Choć PiS jest największym ugrupowaniem w nowym parlamencie, liczącym 191 posłów, trzy partie opozycyjne, które obiecały utworzenie rządu na czele z byłym premierem Donaldem Tuskiem, mają 248 mandatów, co wystarcza do uzyskania solidnej większości w 460-osobowym parlamencie.
Mimo to Duda nalegał, aby Morawiecki otrzymał pierwszą szansę na próbę utworzenia rządu.
„Wypełniając konstytucyjny zwyczaj, powołujemy rząd reprezentujący ugrupowanie, które zwyciężyło w wyborach parlamentarnych” – powiedział Duda podczas poniedziałkowej uroczystości.
Jednak mimo kilkutygodniowych prób rozmów z parlamentarzystami opozycji Morawiecki nie był w stanie wykazać, że jakiekolwiek inne partie są skłonne do współpracy z nim.
„Potwierdziliśmy naszą deklarację, że nie ma szans na rząd koalicyjny” – powiedział Krzysztof Bosak ze skrajnie prawicowej partii Konfederacja – postrzeganej jako jedyne ugrupowanie, które mogło być zainteresowane przyłączeniem się do PiS.
Ale Duda upierał się, że będzie realizował wnioski, przeklinając w rządzie, w którym zasiadało kilka starych twarzy, jak minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, ale brakowało mu takich mocarzy, jak Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości i główny prokurator, który był wiodącą siłą w wywołaniu konfliktu z UE w sprawie praworządności w Polsce.
Po raz pierwszy w rządzie kierowanym przez PiS większość ministrów stanowią kobiety.
„Z radością patrzę na premiera i na państwa ministrów” – powiedział Duda.
Jednakże na znak powagi uroczystości nie pojawili się przewodniczący zarówno parlamentu, jak i Senatu izby wyższej.
Teraz Morawiecki ma dwa tygodnie na przedstawienie parlamentowi swojego programu i staranie się o wotum zaufania. Jeśli – co jest prawie pewne – i to się nie powiedzie, parlament wybierze kandydata na premiera, co umożliwi Tuskowi powrót na urząd, który opuścił w 2014 roku.
„Rząd premiera Donalda Tuska, jeśli chodzi o strukturę ministrów, jest skończony w 100 proc.” – powiedział Radiu Zet Marcin Kierwiński, starszy poseł Koalicji Obywatelskiej Tuska.
Jarosław Kaczyński, lider PiS, który był de facto władcą Polski od 2015 roku do wyborów, powiedział, że to jego pomysł, aby Morawiecki podjął próbę utworzenia technokratycznego rządu.
„Ta propozycja jest także naszym protestem wobec wszelkiego rodzaju zarzutów wobec Prawa i Sprawiedliwości, które rzekomo zrujnowały Polskę” – powiedział Kaczyński.
Jednak efemeryczny charakter nowego gabinetu Morawieckiego wywołał wiele krytyki ze strony opozycji, chcącej przejąć władzę po ośmiu latach rządów pod przewodnictwem PiS.
„To jeden wielki mem. … Aż chce się śmiać i płakać” – powiedział poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Kołodziejczak.
Leszek Miller, który był premierem w latach 2001-2004, a obecnie jest posłem do Parlamentu Europejskiego, porównał czas trwania gabinetu Morawieckiego do 28-dniowego życia muchy domowej.
„Rząd Morawieckiego nie będzie miał nawet czasu na przepoczwarczenie, nie mówiąc już o złożeniu jaj” – stwierdził.