O nas
Kontakt

Premier Kosowa Kurti wzywa NATO do pomocy w wypełnieniu próżni w zakresie bezpieczeństwa na terytoriach północnych

Laura Kowalczyk

Premier Kosowa Kurti wzywa NATO do pomocy w wypełnieniu próżni w zakresie bezpieczeństwa na terytoriach północnych

Premier Kosowa Albin Kurti wzywa do ściślejszej współpracy z NATO w celu lepszego zabezpieczenia północnych terytoriów swojego kraju, zdominowanych przez Serbię.

Niemal tydzień po śmiertelnych starciach w Kosowie, które wywołały jedną z najpoważniejszych eskalacji od lat w byłej separatystycznej prowincji, szansa na pojednanie między etnicznymi Albańczykami i Serbami wydawała się tak odległa jak nigdy dotąd.

Zabójstwo kosowskiego funkcjonariusza policji i wynikająca z niego strzelanina w klasztorze wyszły na jaw lata nieufności i goryczy, podczas gdy wojna na słowa między rządami Serbii a rządami Prisztiny, kolejne dni żałoby i wezwania do sankcji zepsuły i tak już napięte stosunki.

Premier Kosowa Albin Kurti wzywa do ściślejszej współpracy z NATO w celu lepszego zabezpieczenia północnych terytoriów swojego kraju, zdominowanych przez Serbię.

Kurti powiedział, że planuje zmienić wcześniejsze zobowiązanie mówiące o powstrzymaniu się Kosowskich Sił Bezpieczeństwa od wjazdu na ten obszar.

„Trzeba wypełnić tę próżnię, która istnieje, i w tym celu zacieśniamy współpracę z naszymi międzynarodowymi sojusznikami oraz oddziałami KFOR (utrzymującymi pokój NATO w Kosowie)” – powiedział w sobotę Kurti.

„Serbia musi zostać ukarana na arenie międzynarodowej, ponieważ za każdym razem, gdy nie została ukarana, powtarzała zbrodnie”.

Ostrzeżenie USA

Stany Zjednoczone ostrzegły w piątek o „dużym rozmieszczeniu serbskich sił wojskowych wzdłuż granicy z Kosowem” i wezwały „Serbię do wycofania tych sił z granicy”.

Według dziennikarza AFP w sobotę w południowoserbskim mieście Raska, niedaleko granicy z Kosowem, nie było widać żadnego szczególnego ruchu ani zwiększonej obecności serbskich sił zbrojnych.

W ubiegłą niedzielę trzech serbskich bandytów zginęło w godzinnej strzelaninie z kosowską policją po tym, jak wpadli w zasadzkę na patrol, a później zabarykadowali się w prawosławnym klasztorze w pobliżu północnej granicy z Serbią.

W następstwie starć kosowska policja zatrzymała podejrzanych, aresztowała trzech domniemanych bandytów i przejęła arsenał broni, który według władz mógł uzbroić setki osób.

W piątek rano kosowska policja ponownie rozproszyła się po całej północy, przeprowadzając operację, podczas której jednostki specjalne dokonały nalotu na nieruchomości powiązane z podejrzanym organizatorem ataku na policję.

Posunięcie to wywołało natychmiastowe potępienie ze strony Belgradu, a Serbskie Biuro ds. Kosowa nazwało tę operację „brutalną i nadmierną demonstracją siły” z udziałem specjalnych jednostek policji „uzbrojonych po zęby”.

Tymczasem NATO oświadczyło, że jest gotowe zwiększyć swoje siły pokojowe w Kosowie.

„Normalne życie”

W podzielonym etnicznie mieście Mitrovica na północy serbscy mieszkańcy wyrazili obawę przed zwiększoną obecnością kosowskiej policji i wynikającymi z niej represjami i tak już niespokojnej społeczności.

„Boję się represji, jakich doświadczyliśmy już wcześniej. Zginął policjant i to jest straszne… Teraz mogę sobie tylko wyobrazić, co będzie dalej” – powiedziała 38-letnia Serbka, która przemawiała w programie warunek anonimowości.

„Chcę po prostu normalnego życia, a to nie jest normalne życie. Myślę, że po tym cała społeczność zostanie scharakteryzowana tak, jakby każdy miał coś wspólnego z tym wydarzeniem”.

Dalej na południe, w stolicy Prisztinie, w większości etniczni Albańczycy winę za weekendową przemoc zrzucili na serbski rząd, twierdząc, że pokój będzie możliwy dopiero po zadośćuczynieniu.

„Serbia jest winna tego, co się stało” – powiedziała AFP Mevluda Hoxha, 64-latka mieszkająca w Prisztinie.

„Pojednanie z Serbami na północy jest możliwe – dlaczego nie zamieszkać razem, ale oni tego nie zrobią”.

Niedzielne starcia miały miejsce ponad tydzień po niepowodzeniu ostatniej rundy rozmów, sponsorowanych przez Unię Europejską, negocjacji między przywódcami Kosowa i Serbii.

W następstwie ataków rozmowy wydawały się prawie martwe, mimo że wydawało się, że rozpoczęła się nowa runda dyplomacji wahadłowej, mająca na celu złagodzenie rosnących napięć.

„Im więcej takich incydentów będzie miało miejsce, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że Serbia i Kosowo będą chciały lub były w stanie pójść na kompromis. UE nie będzie w stanie rozwiązać problemu – być może jedynie zarządzać nim i trzymać go przy sobie” – napisał analityk Dimitar Bechev w felietonie dla Carnegie Europe.

Miesiące napięcia

Niepokój na niespokojnej północy Kosowa narasta od miesięcy po decyzji premiera Albina Kurtiego z maja o umieszczeniu burmistrzów pochodzenia albańskiego w czterech gminach z większością serbską – pomimo bojkotu wyborów przez Serbów w tym regionie.

Doszło do protestów, aresztowania przez Serbię trzech kosowskich funkcjonariuszy policji oraz zamieszek wśród serbskich demonstrantów, w wyniku których rannych zostało kilkudziesięciu żołnierzy sił pokojowych NATO.

Starcia na północy są najnowszym z długiej listy wydarzeń, które wstrząsnęły tym obszarem od czasu ogłoszenia przez Kosowo niepodległości od Serbii w 2008 roku.

Serbia – oraz kluczowi sojusznicy Chiny i Rosja – odmówili uznania tego posunięcia.

Wrogość między Kosowem a Serbią utrzymuje się od czasu, gdy totalna wojna między siłami serbskimi a etnicznymi powstańcami albańskimi pod koniec lat 90. XX w. spowodowała interwencję NATO przeciwko Belgradowi.

Pomimo lat negocjacji między obiema stronami, osiągnięto niewielki postęp.

„Pojednanie będzie możliwe, jeśli nie będzie już powtarzających się prowokacji” – powiedział Agim Maloku, 60-letni ekonomista z Prisztiny.

Jednak Maloku podkreślił, że podział północy terytorium w celu zawarcia pokoju z ludnością serbską nie wchodzi w grę.

„Północ jest częścią Kosowa i pozostanie częścią Kosowa”.