O nas
Kontakt

Projekt 2025: Ultraradykalny plan gry na drugą prezydenturę Trumpa

Laura Kowalczyk

Former US President Donald Trump speaks at the 2024 Republican National Convention.

Licząca 900 stron książka, popierana przez całą prawicę, radykalna koncepcja przebudowy systemu politycznego USA przeraża przeciwników Donalda Trumpa.

Próbując odrobić stratę poniesioną po porażce z Joe Bidenem w 2020 r. za pomocą szeregu niedemokratycznych taktyk, Donald Trump ponownie prowadzi kampanię prezydencką w USA, kierując się całkowicie autorytarnymi metodami.

Mimo że w grudniu ubiegłego roku powiedział, że zamierza zostać dyktatorem „od pierwszego dnia”, nadal schlebia autorytarnym przywódcom, takim jak Viktor Orbán i Xi Jinping.

„Oni wszyscy są inteligentni, twardzi” – powiedział o tych liderach na niedawnym wiecu. „Kochają swój kraj… i Orbán miał rację: musimy mieć kogoś, kto może nas chronić”.

Ale jak ciężko pracują przeciwnicy Trumpa, aby to ujawnić, nie tylko słowa samego byłego prezydenta ostrzegają przed ześlizgnięciem się w stronę pełnego autorytaryzmu. W rzeczywistości istnieje już bardzo szczegółowy i publicznie dostępny plan demontażu obecnego amerykańskiego porządku i zastąpienia go czymś znacznie bardziej ekstremalnym.

Program ten znany jest jako Projekt 2025 i jest długo oczekiwanym przedsięwzięciem mającym na celu przedstawienie szczegółowego i skrajnie radykalnego programu dla nowej republikańskiej administracji prezydenckiej, którego realizacja, jak mają nadzieję jego zwolennicy, rozpocznie się w styczniu przyszłego roku.

Project 2025 to współpraca setek byłych nominatów Trumpa, prawicowych myślicieli i od dawna działających konserwatywnych grup lobbingowych. Wspólnie wydali ponad 900-stronicowy raport „Mandate for Leadership: The Conservative Promise”, który szczegółowo opisuje, w jaki sposób przyszły konserwatywny prezydent mógłby niemal całkowicie przebudować amerykański system federalny.

Nawiązuje konkretnie do programu zwolenników Ronalda Reagana z końca lat 70., ale jego propozycje są znacznie bardziej polaryzujące. A wiele z przedstawionych w nim planów wprawiło przeciwników Trumpa w przerażenie.

„Bezkrwawe, jeśli…”

Projekt 2025 narodził się pod auspicjami Heritage Foundation, która sama siebie określa jako „wiodący konserwatywny think tank w kraju”.

Choć w przeszłości fundacja opowiadała się po stronie wielu głównych republikanów, którzy obecnie są marginalizowani, a nawet wykluczani ze swojej partii, to jednak od czasu, gdy po raz pierwszy wygrał wybory prezydenckie, fundacja w pełni przyjęła trumpizm, a od czasu jego przegranej w 2020 r. kontynuuje radykalizację.

Jej obecny prezes, Kevin Roberts, jest całkowicie otwarty co do tego, jak postrzega misję organizacji. W wywiadzie z prawicowym consigliere Trumpa i skazanym przestępcą Stevem Bannonem na początku lipca, wyraził to w ten sposób: „Jesteśmy w trakcie drugiej amerykańskiej rewolucji, która pozostanie bezkrwawa, jeśli lewica na to pozwoli”.

Nad biurami Heritage Foundation powiewa odwrócona flaga USA.

Niedługo potem Heritage Foundation oskarżyła administrację Bidena o posiadanie „środków, ale być może także zamiaru obejścia ograniczeń konstytucyjnych i zignorowania woli wyborców, gdyby domagali się nowego prezydenta” — i stwierdziła, że ​​„w obecnej sytuacji szanse na wolne i uczciwe wybory w Stanach Zjednoczonych Ameryki wynoszą 0%”.

W ten sposób Heritage Foundation i ruch, któremu pomaga przewodzić, postrzegają obecną politykę USA w kategoriach niemal apokaliptycznych, ujmując ten moment jako krytyczny punkt krytyczny, który wymaga radykalnej, a nawet bezlitosnej reformy od góry do dołu. Flagowy pisemny wynik Project 2025 wyjaśnia, co myślą, aby świat mógł to zobaczyć.

„Nowa era”

Określając się jako „dzieło całego ruchu konserwatywnego”, Projekt 2025 Mandat na rzecz Przywództwa jest zorganizowany wokół tego, co nazywa „czterema szerokimi frontami, które zadecydują o przyszłości Ameryki”.

Mają one na celu „przywrócenie rodziny jako centralnego elementu amerykańskiego życia i ochronę naszych dzieci”, „zlikwidowanie państwa administracyjnego i przywrócenie samorządności narodowi amerykańskiemu”, „obronę suwerenności, granic i bogactwa naszego narodu przed globalnymi zagrożeniami” oraz „zabezpieczenie naszych danych przez Boga praw jednostki do życia w wolności — co nasza Konstytucja nazywa „błogosławieństwem wolności”.

Choć sformułowania te są dość standardowym elementem amerykańskiego ruchu konserwatywnego, szczegóły, które za nimi stoją, stawiają manifest daleko poza głównym nurtem.

Pod nagłówkiem „rodzina” autorzy podkreślają, że „w wielu przypadkach cały sens centralizacji władzy politycznej polega na podważeniu rodziny. Jej celem jest zastąpienie naturalnych miłości i lojalności ludzi nienaturalnymi”.

Priorytetem sekcji jest nie tylko wspieranie rodzin pod względem ekonomicznym, ale „aby decydenci uznali autorytet rodziny, jej rozwój i spójność za swój najwyższy priorytet, a nawet wykorzystali władzę rządową, w tym za pośrednictwem kodeksu podatkowego, w celu odbudowy amerykańskiej rodziny”.

Nie chodzi tu jednak wyłącznie o oferowanie ulg podatkowych małżeństwom z dziećmi.

Autorzy rozszerzają swój manifest, mówiąc, że następny prawicowy prezydent „musi uczynić instytucje amerykańskiego społeczeństwa obywatelskiego trudnym celem dla wojowników kultury przebudzonej” — nakaz stanowi, że wszelkie odniesienia do orientacji seksualnej, płci, praw reprodukcyjnych i aborcji powinny zostać usunięte z każdego federalnego przepisu, rozporządzenia i aktu prawnego, skarżąc się, że taka terminologia jest „stosowana w celu pozbawienia Amerykanów ich praw gwarantowanych przez Pierwszą Poprawkę”.

Donald Trump w Gabinecie Owalnym, 2019.

Sekcja podkreśla również, że „szkoły służą rodzicom, a nie odwrotnie”, ostro krytykuje wielkie firmy technologiczne za dopuszczanie się „przemysłowego wykorzystywania dzieci” i wzywa do całkowitego zakazu pornografii.

„Ludzie, którzy ją produkują i rozpowszechniają, powinni zostać uwięzieni. Nauczyciele i bibliotekarze publiczni, którzy ją rozpowszechniają, powinni zostać sklasyfikowani jako zarejestrowani przestępcy seksualni. A firmy telekomunikacyjne i technologiczne, które ułatwiają jej rozprzestrzenianie, powinny zostać zamknięte” – czytamy w raporcie.

Najbardziej zapalczywe ze wszystkich, opisuje upadek Roe v Wade — orzeczenia Sądu Najwyższego, które podtrzymało prawo do aborcji — jako „największe zwycięstwo pro-rodzinne od pokolenia”, a także opisuje decyzję Dobbs, która je uchyliła, jako „dopiero początek”, twierdząc, że następny prezydent musi „ustanowić najsolidniejsze zabezpieczenia dla nienarodzonych, jakie Kongres poprze, jednocześnie wykorzystując istniejące uprawnienia federalne w celu ochrony niewinnego życia”. Wśród nich znajduje się skuteczny zakaz „środków poronnych”, oznaczających wszystko, co może wywołać aborcję ciąży.

Choć wiele propozycji Projektu 2025 ma charakter radykalny, groza towarzysząca zakończeniu sprawy Roe v. Wade nie minęła.

Przyszłość praw reprodukcyjnych pozostanie jedną z najbardziej elektryzujących kwestii dla Demokratów, a partia już teraz ciężko pracuje, aby uświadomić ludziom, że projekt zakłada dalsze zwalczanie aborcji na każdym froncie — w tym poprzez maksymalne ograniczenie dostępu do pigułek poronnych i antykoncepcji awaryjnej.

Zburz to

Projekt 2025 otwarcie nastawiony jest na „zlikwidowanie państwa administracyjnego” – ideę tę propagują sojusznicy Trumpa odkąd po raz pierwszy objął urząd prezydenta w 2017 r.

Steve Bannon, skrajnie prawicowy agitator i były doradca Trumpa, odsiadujący obecnie karę więzienia za obrazę Kongresu, oświadczył w 2017 r., że główną misją ówczesnej nowej administracji będzie „dekonstrukcja państwa administracyjnego”, w zasadzie drastyczne zmniejszenie rozmiaru rządu federalnego, w tym poprzez całkowite zniesienie niektórych

Obecnie zdolność prezydenta USA do nie tylko obejścia, ale i zburzenia podstawowych filarów rządu jest ograniczona przez Kongres, sądy, konstytucję i obowiązujące prawo. Federalna biurokracja jest również obsadzona nie tylko nominatami prezydenckimi, ale także dziesiątkami urzędników państwowych.

Mandat Projektu 2025 wyraźnie stwierdza, że ​​ten model rządu powinien zostać zniszczony i zastąpiony systemem, który radykalnie rozszerza władzę prezydenta, jednocześnie wycofując kongresowe kontrole i równowagi. Zdaniem autorów jest to po prostu kwestia przywrócenia właściwego porządku rzeczy. I znowu ich propozycja obraca się wokół wojny kulturowej przeciwko „wielkiemu przebudzeniu”.

„Lewica czerpie swoją władzę z instytucji, które kontroluje” – pisze Roberts w przedmowie – „ale instytucje te są potężne tylko w takim stopniu, w jakim urzędnicy konstytucyjni oddają im swoją własną prawowitą władzę”.

„Prezydent, który odmawia uczynienia tego i wykorzystuje swój urząd do przywrócenia konstytucyjnej władzy nad kształtowaniem polityki federalnej, może zacząć korygować dziesięciolecia korupcji i usunąć tysiące biurokratów ze stanowisk zaufania publicznego, które tak długo nadużywali”.

Zgodnie z zaleceniami projektu, ci biurokraci mają zostać zastąpieni przez osoby wyznaczone przez polityków. A przez ostatnie kilka lat Project 2025 rekrutował kandydatów na zastępców, którzy podzielają jego politykę, do programu szkoleniowego, przygotowując ich do pracy w rządzie.

Zachowaj dystans

Gdy na początku lata 2024 r. projekt zyskał szerszą uwagę opinii publicznej, Trump podjął nietypowy krok i publicznie zdystansował się od niego, posuwając się nawet do stwierdzenia, że ​​nie wie, czym on jest.

Starsi członkowie jego sztabu wyborczego również zaprzeczyli, jakoby mieli cokolwiek wspólnego z tą sprawą, a nawet skarżyli się, że radykalne propozycje mogą zagłuszyć ich wysiłki, by przyciągnąć bardziej nastawionych na główny nurt wyborców. W niedawnym wywiadzie starszy doradca Trumpa, Chris LaCivita, opisał organizatorów projektu jako „utrapienie tyłka” i powiedział, że wszelkie sugestie, jakoby ich plany miały zostać wdrożone domyślnie, są „kompletną i całkowitą bzdurą”.

Dzieje się tak pomimo tego, że członkowie listy autorów projektu pojawili się na tegorocznej Narodowej Konwencji Republikanów. Jeden z nich, Tom Homan, został wymieniony przez samego Trumpa. I chociaż Trump wyraźnie zaprzeczył, że ma wiedzę na temat projektu, wcześniej przemawiał w Heritage Foundation i chwalił jej wysiłki na rzecz opracowania programu rządowego.

Tymczasem Demokraci w ostatnich tygodniach usilnie starali się promować nazwę projektu i podkreślać jego radykalizm — tym bardziej, że Kamala Harris została domniemaną kandydatką partii.

Sławy partii, od lidera mniejszości w Izbie Reprezentantów Hakeema Jeffriesa po Hillary Clinton, udostępniały linki do artykułów wyjaśniających, o co chodzi, mając nadzieję, że uda się jak najściślej powiązać kampanię Trump-Vance z tą sprawą.

Nowe dane pokazują, że mogą mieć rację.

Według postępowej firmy badawczej Navigator, większość Amerykanów zdaje sobie sprawę z istnienia projektu — co jest niezwykle rzadkie w przypadku projektów tworzonych przez waszyngtoński think tank — i zwraca się przeciwko niemu.

W tym klimacie Harris przywołuje ten program na wiecu, wkraczając z nową falą demokratycznego entuzjazmu w swoją trzymiesięczną kampanię prezydencką.

„(Trump) i jego radykalny program Projektu 2025 osłabią klasę średnią” – powiedziała na swoim pierwszym wiecu wyborczym jako pełnoprawnej kandydatki, wywołując buczenie wśród rozentuzjazmowanej publiczności.

„Wiemy, że musimy to traktować poważnie. I czy możesz uwierzyć, że oni to spisali?”