O nas
Kontakt

Recenzja Berlinale 2024: „Inny człowiek” – opowieść o transformacji, która bawi, ale nie zachwyca

Laura Kowalczyk

Sebastian Stan in A Different Man

Sebastian Stan i Adam Pearson dają z siebie wszystko we współczesnej baśni o pozorach, które można było podnieść, sięgając po wyśmiewane wcześniej śmiałe bity.

Co stanowi prawdziwą tożsamość w świecie zachodnim?

Osobowość?

Wygląda?

Sposób, w jaki ludzie reagują na Ciebie i Cię cenią?

Ile z siebie poświęciłbyś dla akceptacji?

Oto niektóre z pytań, które leżą u podstaw Inny człowiekbajka rozgrywająca się w Nowym Jorku, z kilkoma niespodziankami w zanadrzu.

Fabuła skupia się na Edwardzie (Sebastian Stan, mocno pokryty imponującymi protezami), mężczyźnie ze zniekształconą twarzą, który aspiruje do bycia aktorem. Kiedy ludzie go widzą, mają do czynienia z jedną z dwóch rzeczy: unikaniem lub nadmierną kompensacją. Co gorsza, jego występy aktorskie ograniczają się do tandetnych programów PSA dostosowanych do biur, które nadmiernie chcą promować włączenie społeczne. No i przecieka sufit w jego obskurnym mieszkaniu.

Kiedy poznaje swoją nową sąsiadkę Ingrid (Najgorsza osoba na świecie Renate Reinsve), wszystko wydaje się zmierzać ku lepszemu. Zainteresował się nim początkujący dramaturg i bez jej wiedzy Edward rozpoczyna nowy eksperymentalny zabieg, który według lekarzy uzdrowi jego twarz.

I oto lek działa, a grudka po sporej grudce jego twarz ustępuje miejsca bardziej konwencjonalnie atrakcyjnej twarzy (wciąż Stan, ale bez protez). Zadziwiony faktem, że leki zadziałały, przyjmuje nową tożsamość: Facet. Mając to nowe imię, postanawia także przejść na emeryturę, mówiąc hydraulikowi, że Edward zmarł. Ingrid to podsłuchuje i zostaje zainspirowana artystycznie.

Podczas gdy Guy odkrywa zalety zachodniego piękna, ona pisze sztukę o swojej „martwej” przyjaciółce. Kiedy w końcu odkrywa, że ​​w off-broadwayowskim przedstawieniu poszukuje się głównej roli, Guy bierze udział w przesłuchaniu. Przecież powinien być do tego idealny, skoro jest wzorowany na prawdziwym nim… Prawda?

Jeśli to wszystko brzmi jak mylące urządzenie, które wywołuje kilka czerwonych flag, nie obawiaj się. Scenarzysta i reżyser Aaron Schimberg wykonuje świetną robotę, wprowadzając widza w scenerię, która nie jest tak problematyczna, jak mogłoby się wydawać. Motyw magicznego leczenia eliksirami nie jest nadużywany i jest na ten temat bardzo wiele Inny człowiek podziwiać – zwłaszcza makijaż Mike’a Marino. Największe wrażenie robi obiecujące połączenie postmodernizmu, Kate gra Christine metaaspekt dotyczący natury przedstawienia (w końcu film zaczyna się na planie filmowym) z kilkoma przyzwoitymi scenami horroru ciała i nutą thrillera psychologicznego. Wszystko zdaje się zapowiadać Strefę Mroku – zadłużone badanie tego, jak piękno jako koncepcja zostało toksycznie kwantyfikowane, a zatem wypacza wartości społeczne, jeśli chodzi o pojęcie atrakcyjności.

Schimberg z powodzeniem porusza te tematy, a także etykę stojącą za możliwością reprezentacji opartej na wyzysku, szczególnie poprzez postać Ingrid i jej ewoluujące pomysły na temat jej sztuki. Dzieje się tak, gdy poznaje Oswalda (Adam Pearson), przyszłego aktora, który ma takie same fizyczne zniekształcenia jak Edward – z dodatkową dawką łatwej charyzmy.

Pearson, który cierpi na nerwiakowłókniakowatość, jest doskonały w tej roli, ale trudno nie odnieść wrażenia, że ​​jego postać nie jest ustawiona tylko jako folia dla Guya, aby poczuł rozłączenie pomiędzy zewnętrznym „ja”, którym się stał, a wewnętrzne ja, które teraz widzi w swoim odbiciu.

Pearson i Stan trzymają Inny człowiek na powierzchni (wspaniały Reinsve jest tutaj trochę na uboczu, jeśli chodzi o rozwój postaci), a dobra czarna komedia podtrzymuje dynamikę. Szkoda tylko, że elementy horroru ciała i thrillera są stopniowo porzucane, a wraz z pojawieniem się postaci Pearsona można było wydobyć więcej, co drażniło niektóre rywalizacje Dostojewskiego / ścieżki sobowtóra. Ostatecznie prowadzi to do, nieco rozczarowującego, pustego wniosku, który nie zdradza dobrych intencji Schimberga, ale nie udaje mu się go Inny człowiek na tyle inny, że naprawdę daje do myślenia. I chociaż wymaganie od filmu dogłębnego poruszenia wielu drażliwych kwestii może być nieco niesprawiedliwe, brakuje tu śmiałej werwy, którą zasugerował podczas przygotowań, aby w pełni oddać odpowiednio szaloną i charakterystyczną satyrę.

Zabawny film o transformacji? Z pewnością.

Przemieniające doświadczenie kinowe? Mniej.