O nas
Kontakt

Rocznice albumu: trzy płyty do świętowania w styczniu 2024 r

Laura Kowalczyk

Album anniversaries: Three records to celebrate in January 2024

Od nastrojowych instrumentalnych pejzaży po bujny francuski pop i punkowy mainstream – oto nasz wybór trzech albumów świętujących w tym miesiącu ważną rocznicę.

Co miesiąc 2024 r. TylkoGliwice Culture odbywa podróż wspomnieniami i wybiera trzy albumy upamiętniające ważne wydarzenie.

Oto trzy rekordy, które powinieneś odkryć (ponownie) kończąc w styczniu odpowiednio 10, 20 i 30 lat.

Turing 10 w 2024 r.: Mogwai – taśmy Rave

(Data wydania: 21 stycznia 2014 r.)

Mogwai – taśmy rave
Mogwai – taśmy rave

Od czasu wydania oszałamiającego debiutanckiego albumu „Mogwai Young Team” w 1997 r. post-rockowcy z Glasgow Mogwai konsekwentnie tkają najbardziej urzekające, porywające i epickie gobeliny instrumentalne. Z biegiem lat ich brzmienie stawało się coraz bardziej ambitne, a w 2024 roku przypada 10. rocznica wydania jednego z ich najbardziej niedocenianych albumów, ósmego albumu „Rave Tapes”.

Nie daj się zwieść tytułowi – to nie jest ścieżka dźwiękowa do nocy wypełnionej EDM ani ekstrawagancji w garażu z początku lat 90-tych. To prawda, że ​​zespół zanurkował głębiej niż wcześniej w brzmienia oparte na elektronice, ale efektem końcowym była gorączkowa kolekcja utworów, które uchyliły kapelusz bardziej w stronę miłości Mogwai do Kraftwerk i brzmiały jak pejzaż dźwiękowy idealny do horroru giallo z lat 70. lub deliryczny, nieprzyjemny film. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę, że rok wcześniej zespół wydał przerażającą ścieżkę dźwiękową do znakomitego francuskiego serialu telewizyjnego Les Revenants.

Pulsujące rytmy, analogowe syntezatory i zapętlone klawisze nadal sprawiają, że „Rave Tapes” jest klejnotem w ich dyskografii, a utwory takie jak otwierający „Heard About You Last Night”, „Remurdered”, „Deesh” i „No Medicine For Regret” zarządzają aby wywołać wyraźnie niesamowity nastrój. Czy jest tak mocny jak „Come On Die Young” z 1999 r. czy „Rock Action” z 2001 r.? Prawdopodobnie nie. Jednak z pewnością jest to album, który w 2014 roku zasługiwał na więcej miłości, a dziesięć lat później głupotą byłoby nie docenić go.

W styczniu również kończę 10 lat: wspaniały album Jamesa Vincenta McMorrowa „Post Tropical” na drugim roku.

W 2024 roku skończę 20 lat: AIR – Walkie Talkie

(Data wydania: 27 stycznia 2004)

AIR – Talkie Walkie
AIR – Talkie Walkie

Francuski duet Jean-Benoît Dunckel i Nicolas Godin, znany również jako AIR, odniósł sukces w 1998 roku swoim debiutanckim albumem „Moon Safari”, na którym znalazły się hity „Kelly Watch The Stars” i „Sexy Boy”. Działając na skrzyżowaniu kosmicznego francuskiego elektro i łatwego do słuchania popu, zespołowi ciężko było po debiucie, a jego drugi album studyjny „10 000 Hz Legend” okazał się pewnym rozczarowaniem – szczególnie po chwalebnym pierwszym wypadzie w ścieżkach dźwiękowych filmów, z latami 2000 Dziewicze samobójstwa.

„Talkie Walkie” nie tylko było powrotem do formy po strasznym kryzysie w drugiej klasie, ale dodało ich bujnym dźwiękom poczucie delikatnej melancholii.

Wyprodukowany przez Nigela Godricha, to może być ich najbardziej marzycielski i chętnie słuchany album w dotychczasowej historii. „Cherry Blossom Girl” to AIR w najbardziej wymarzonym wydaniu; „Alpha Beta Gaga” w najszczęśliwszym okresie; „Alone in Kyoto” w najpiękniejszym wydaniu. Ten ostatni znalazł się na ścieżce dźwiękowej filmu Sophii Coppoli Utracony sens po tłumaczeniui pod wieloma względami „Talkie Walkie” mogło być prawdziwą ścieżką dźwiękową do jej filmu. Zsynchronizuj je – zobaczysz. To działa. A jeśli nie masz na to nastroju, odpocznij, załóż porządne słuchawki i (na nowo) odkryj ten wspaniały album, gdy skończy 20 lat.

W styczniu również kończę 20 lat: „Colour the Small One” Sii.

Skończę 30 lat w 2024 r.: Zielony Dzień – Dookie

(Data wydania: 28 stycznia 1994)

Zielony dzień – Dookie
Zielony dzień – Dookie

Spójrzmy prawdzie w oczy: Green Day nie miał najlepszej dekady. Ich ostatni album, „Father of All Motherfuckers” z 2020 r., był całkowitym wrakiem pociągu, a od epickiego „American Idiot” z 2004 r. zespół walczył o utrzymanie aktualności.

„21st Century Breakdown” z 2009 roku był nadętym bałaganem; chwalebny tryptyk ze strony B „¡Uno!”, „¡Dos!”, „¡Tré!” było stratą czasu wszystkich; oraz „Revolution Radio” z 2016 r. nie zrobiło większego wrażenia. Wracają w tym roku ze swoim czternastym albumem „Saviors” i mają wielką nadzieję, że uda im się wyciągnąć go z worka i mieć kolejny Greenaissance, tak jak w 2004 roku.

Jeśli chodzi o najlepszy album zespołu, można spotkać osoby kłócące się o trzy tytuły: „American Idiot”; „Nimrod” z 1997 r.; i ich trzeci album „Dookie”.

Pierwszy to solidny krzyk. Druga to prawidłowa odpowiedź. W trzecim przypadku można znaleźć najwięcej konsensusu, ponieważ „Dookie” właściwie zdefiniował trio i wystrzelił je w stratosferę.

Występ bardziej przyjazny dla radia niż ich debiutancki album „39/Smooth” z 1990 roku i wydany w następnym roku „Kerplunk”, każdy utwór na „Dookie” miał potencjał bycia singlem, przepełnionym nieokiełznaną energią i zabawą. Niezależnie od tego, czy był to „Longview”, „Welcome to Paradise”, „She” czy „When I Come Around”, były to autodeprecjonujące hymny i zwodniczo sprytne piosenki, które pozostają autentycznym świadectwem punkowej wiarygodności zespołu. A potem był „Basket Case”, singiel, który dla wielu zdefiniował epokę i którego pytanie: „Czy masz czas, żeby słuchać mojego marudzenia?” – krzyczało całe pokolenie. A 30 lat później odpowiedź nadal brzmi „Tak”.

Jeśli zatem „Saviors” będzie kontynuować pogrążanie się zespołu w trendzie spadkowym, można przynajmniej uczcić nieustanny oddźwięk „Dookiego” w chwili, gdy punk w przekonujący sposób wkroczył do głównego nurtu.

W styczniu kończę także 30 lat: „Under The Pink” Tori Amos.