Niedawne regulacje klimatyczne wywołują niezamierzoną reakcję, która może podważyć od wewnątrz europejski program klimatyczny.
W miarę zbliżania się wyborów europejskich w 2024 r. w głównych krajach Unii Europejskiej następuje wyraźna zmiana: wyborcy odwracają się od partii Zielonych w obliczu rosnącej fali prawicowego populizmu i nastrojów antyunijnych.
Sondaże opinii publicznej niezmiennie wskazują na znaczne zyski partii skrajnie prawicowych w takich krajach jak Niemcy i Włochy, zbiegające się ze stratami frakcji centrowych. Znaczną część tej zmiany można przypisać niezadowoleniu wyborców z polityki UE w zakresie transformacji klimatycznej.
Od 2019 r. przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przewodniczy najbardziej ekologicznej Komisji w historii, a jej zaangażowanie na rzecz Zielonego Ładu pozostaje niezachwiane. Ponieważ jednak teraz pragnie zapewnić sobie kolejną kadencję, von der Leyen może zetknąć się z innym krajobrazem politycznym, poruszając się po bardziej kontrowersyjnych końcowych elementach Zielonego Ładu, a także pakietu legislacyjnego „Dostosuj się do wieku 55 lat”.
Na początku tego miesiąca przewodnicząca Parlamentu Europejskiego Roberta Metsola – należąca do tego samego centroprawicowego ugrupowania politycznego co von der Leyen – wyraziła swoje zaniepokojenie, podkreślając, w jaki sposób rosnąca lista przepisów klimatycznych i przemysłowych napływająca z Brukseli popycha wyborców w stronę populizmu i anty -Partie UE przed przyszłorocznymi wyborami. A ponieważ podejście klimatyczne bloku już generuje niepokoje społeczne w krajach członkowskich, nadszedł czas, aby UE ponownie rozważyła swoje podejście.
Prawicowy Ruch Rolników-Obywatelów, który powstał w 2019 r., jest obecnie partią dominującą w holenderskim Senacie i wszystkich zgromadzeniach prowincji. Partia ta znajduje się na bezpośrednim kursie kolizyjnym z UE w związku z holenderską polityką ograniczania azotu pochodzącego z rolnictwa.
Prawicowy rząd Włoch, wybrany pod koniec ubiegłego roku, również sprzeciwia się różnym inicjatywom UE, argumentując, że lokalnych przedsiębiorstw nie stać na realizację wcześniej uzgodnionych celów ekologicznych. Włochy zażądały od UE rozwodnienia dyrektywy mającej na celu poprawę efektywności energetycznej budynków, ponownej oceny planów wycofywania silników spalinowych i zakwestionowały dążenie do ograniczenia emisji przemysłowych.
Popularny prawicowy rząd w Polsce poszedł o krok dalej, pozywając Brukselę przed sądem. Polski rząd twierdzi, że złożył skargi dotyczące wprowadzonego przez blok zakazu pojazdów z silnikami spalinowymi od 2035 r., celu przyspieszonej redukcji emisji, ograniczenia bezpłatnych pozwoleń na emisję dwutlenku węgla oraz tego, co uważa za ingerencję w krajową gospodarkę leśną.
Tymczasem w Niemczech obawy związane z ustawą mającą na celu wycofywanie ogrzewania olejowego i gazowego niemal rozbiły koalicję rządzącą tej wiosny. Po tygodniach negocjacji pierwotny projekt ustawy został złagodzony. Według ankieterów niezadowolenie z unijnego zakazu pojazdów spalinowych od 2035 r. sprawiło, że centrowi wyborcy w kraju stali się bardziej eurosceptyczni, co miało nawet wpływ na wszystkie trzy partie niemieckiej koalicji sygnalizacji świetlnej w tegorocznych wyborach stanowych.
UE niezmiennie pozycjonuje się jako światowy lider w dążeniu do ograniczenia zmiany klimatu, opowiadając się za ambitnymi celami i popierając inicjatywy ekologiczne. Skuteczne działania klimatyczne wymagają jednak czegoś więcej niż tylko regulacji – wymagają silnych zachęt do zmiany zachowań, wspierania współpracy przemysłowej, a przede wszystkim zaszczepiania społecznego zrozumienia korzyści płynących z transformacji.
Jednak mimo dobrych intencji regulacje UE w sposób niezamierzony przyczyniły się do powstania poczucia nadmiernej biurokracji i obciążeń regulacyjnych zarówno dla obywateli, jak i przedsiębiorstw. Zamiast podkreślać potencjalne korzyści płynące z przejścia na gospodarkę ekologiczną poprzez systemy zachęt i inicjatywy, brukselska machina polityczna wypuściła mnóstwo nowych rozporządzeń i dyrektyw, wywołując niezamierzony sprzeciw, który może podważyć od wewnątrz europejski program klimatyczny.
Rosnące niezadowolenie, napędzane postrzeganiem nadmiernej regulacji, pogłębia rozdźwięk między aspiracjami klimatycznymi bloku a praktyczną rzeczywistością, z jaką borykają się kraje członkowskie.
Kiedy rządy krajowe otrzymują zadanie wdrożenia nowego prawodawstwa UE, ich politycy stają przed dylematem: czy przedstawiają to jako własną inicjatywę, czy jako mandat narzucony przez Brukselę?
Rozważmy na przykład efektywność budynku. W Danii, która jest liderem na świecie pod względem producentów pomp ciepła, popularną polityką jest wycofywanie mieszkaniowych grzejników gazowych i wyższe standardy emisji w budownictwie. Z kolei Włochy, w których znajdują się jedne z najstarszych budynków w Europie, oraz Niemcy – gdzie połowa populacji ogrzewa swoje domy gazem, a jedna czwarta – olejem – nie widzą korzyści z tak kosztownych regulacji.
Oczywiście żaden racjonalny polityk nie chce być twarzą kontrowersyjnej polityki. Tak więc, podczas gdy rząd duński przedstawił to jako własną inicjatywę, rządy Niemiec i Włoch starały się odwrócić od siebie odpowiedzialność, bagatelizując własną odpowiedzialność i podkreślając rolę Brukseli.
Paradoksalnie, nawet w krajach członkowskich, w których ogół społeczeństwa aktywnie wspiera i głosuje za wyższymi celami klimatycznymi, dominuje postrzeganie narzucania celów z zewnątrz przez UE.
W tym scenariuszu niezadowolenie z polityki klimatycznej i sceptycyzm wobec UE stają się dwiema stronami tego samego medalu. A wezwanie Metsoli do „testu proporcjonalności” i właściwej oceny kosztów nowych przepisów podkreśla konieczność dostosowania swojego podejścia przez blok.
Konsekwencje polityczne są oczywiste: jak widzieliśmy na całym kontynencie, niezadowoleni wyborcy prawdopodobnie porzucą tradycyjne centrowe partie prounijne i skierują się w stronę szerszych ruchów protestacyjnych, które mają bardziej sceptyczne podejście do Brukseli. Ta zmiana z kolei grozi osłabieniem ogólnego wsparcia dla unijnej polityki w zakresie klimatu i różnorodności biologicznej, co byłoby szkodliwe nie tylko dla Europy, ale i dla planety.
Zatem kluczowym elementem potrzebnej transformacji Europy jest zmiana orientacji, przejście od rozporządzeń i dyrektyw do zachęt, innowacji i współpracy przemysłowej.
Przykładem może być historia sukcesu energii odnawialnej w Teksasie.
W tym przypadku pragmatyczne zachęty finansowe i ulgi podatkowe oferowane przez administrację prezydenta Stanów Zjednoczonych Joe Bidena przyczyniły się do gwałtownego wzrostu liczby instalacji energii odnawialnej w całym stanie, od rozległych farm wiatrowych po ekspansywne panele słoneczne. Teksas, niegdyś znany ze swoich platform wiertniczych, jest obecnie domem dla najnowocześniejszych badań i rozwoju w zakresie czystej energii, a także produkuje więcej energii wiatrowej i słonecznej niż jakikolwiek inny stan w USA.
Następnie nastąpił wzrost gospodarczy, nowe miejsca pracy i wsparcie publiczne.
W Europie należy zachęcać kraje członkowskie do przejęcia odpowiedzialności za politykę klimatyczną dostosowaną do ich konkretnych potrzeb i priorytetów. Zamiast postrzegać unijne regulacje klimatyczne jako narzucone mandaty, rządy powinny postrzegać je jako ramy i zachęty umożliwiające opracowywanie dostosowanych do indywidualnych potrzeb ekologicznych rozwiązań.
Nie tylko złagodziłoby to niezadowolenie społeczne, ale także umożliwiłoby rządom aktywne wdrażanie nowych środków i stawienie czoła wyjątkowym wyzwaniom, przed którymi stoją ich obywatele.
Europejski program ekologiczny znajduje się obecnie na rozdrożu. Przyszłoroczne wybory to krytyczny moment, a wzrost eurosceptycyzmu i niezadowolenia z tej polityki są sygnałem ostrzegawczym. Jeśli więc proeuropejskie partie centrowe chcą utrzymać dynamikę transformacji klimatycznej na kontynencie, nadszedł czas na gruntowną ponowną ocenę swojej strategii klimatycznej.